Tygodnik Podhalański nr 15, 13 kwietnia 2017

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2017)

Maciej Pinkwart

Zamiast liści...

 

Kiedyś na drzewach mieli zawisnąć komuniści, ale teraz chyba jest jakiś inny sezon, bo taka opcja polityczna u nas nie występuje, a jedynie jest traktowana jak polityczne wyzwisko, przemiennie z lewactwem, żydostwem i wegetarianizmem. Uwłaczającego przymiotnika „postkomunistyczny” Prezes używa wobec wszystkich swoich przeciwników. Nie jest zatem postkomunistą ktoś kto jest filarem partii rządzącej: nikt nie ośmieli się nazwać pisowskiego komunistycznego prokuratora Stanisława Piotrowicza post-komunistą, podobnie jak jego partyjnych (wtedy i teraz) kolegów Wojciecha Jasińskiego, Macieja Łopińskiego, Andrzeja Kryże, Krzysztofa Czabańskiego, Jana Pietrzaka, Marcina Wolskiego… Zresztą, przywódcy partii rządzącej w komunistycznym ustroju nie widzą tyle złego, co u swoich poprzedników, oczywiście nazywanych postkomunistami. Rządzący czerpią z metod PRL, doskonale im znanych z własnego doświadczenia. Dotyczy to socjalnej ideologii, gomułkowskiego purytanizmu, wyższości sprawiedliwości „ludowej” nad sprawiedliwością w ogóle i walki klasowej, która się zaostrza w miarę postępujących zwycięstw partii. PiS rządzi od półtora roku i wciąż słyszymy o nadchodzącym zwycięstwie, o zbliżaniu się do smoleńskiej prawdy, o pokonywaniu rosnących rzesz wrogów, za którymi stoją „określone siły” wspierane przez „znane” ośrodki w kraju i za granicą. Mnie, starego post komunistę (przeżyłem komunizm, socjalizm, Solidarność i Tuska, więc jestem zdecydowanie post) nic już nie zaskakuje – wszystko to już brałem i jakoś przeżyłem, przeżyję i to.

Ale śmieszy mnie straszenie dyktaturą pana Prezesa, który może i wygląda okropnie, ale czy może być dyktatorem ktoś, kto rządzi przy pomocy tak nieporadnych karykatur? Uważam też za niemądre dążenie do tego, by PiS pozbawić władzy zanim sam nie potknie się o własne sznurowadła i nie wywali w spektakularny sposób – albo przy wyborach, albo w momencie, gdy nadal będzie usiłował realizować socjalistyczną formę w kapitalistycznej treści, co musi doprowadzić do konfliktu między bazą a nadbudową. W innym przypadku odebranie mu stołka będzie zinterpretowane jako męczeństwo tych, którzy rozdawali ludziom pieniądze, zaś kierownictwo partii zawsze zdobędzie ponad 5 % głosów, które pozwolą mu nadal brać pensje posłów z pieniędzy podatników.

Metody sterowania państwem pochodzące z przełomu XIX i XX w. nie dają się zastosować w czasach współczesnych. Ale ta zasada może zadziałać z pewnym opóźnieniem. Zdaję sobie sprawę, że każdy dzień przynosi nowe koszmarne „dobre zmiany”, które kiedyś trzeba będzie poodkręcać. Ale warto poczekać – o ile nie zostanie przekroczona pewna granica. Stanowią ją represje wobec opozycji, próba zmiany ordynacji wyborczej, która miałaby uniemożliwić utratę władzy i blokowanie wolnych mediów, w tym Internetu. Wtedy trzeba będzie reagować natychmiast, stawiając kosy na sztorc.

A na razie na drzewach zamiast liści są zielone pączki, niekiedy pod śniegiem. Mimo wszystko, stwarza to nadzieję na wiosnę.

 

Poprzedni felieton