Tygodnik Podhalański nr 11, 16 marca 2017

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2017)

Maciej Pinkwart

Metoda na kucharkę

 

 

Wokół ciągłe zmiany – dobre, drugie, nocne, zmiany boisk, barw klubowych… To co było białe, zmienia się na czarne i nikt nam nie wmówi, że białe jest białe. Ludzie się dziwią, że ktoś chciał zmienić Tuska na Wolskiego - jakby to nie było przewidziane już przed wielu laty, kiedy zmieniono tekst polskiego hymnu, każąc nam wędrować z ziemi polskiej do Wolski. Teraz pan kandydat wolskiego rządu zmienił swoje jestestwo z cenionego polityka europejskiego na jętkę-trzydniówkę i wylądował pewno na Syriuszu, który jest najjaśniejszą gwiazdą na wiosennym niebie, ale skądinąd przez Rzymian nazywany był Kanikułą, czyli Psią Gwiazdą, co jest tylko komplementem, bo psy nigdy nie zdradzają i potrafią kochać za nic, a nie tylko za michę. Tuska zmieniono na Tuska i choć wybór prezydenta Europy jest niewątpliwie nieważny, bo głosowała za nim ewidentna mniejszość państw – 27, wobec jednego, potężnego państwa, które w praktyce prawnej i retoryce przywódców do Europy nie należy, ale reprezentuje przynajmniej kilka milionów suwerenów, tzn. państwa PiS. Kilka milionów to więcej niż 27, prawda? Nawet jadąc z Krakowa do Zakopanego widzi się same zmiany: sielski krajobraz Pogórza zmienił się w jedną wielką Nową Hutę, w której trwa nieustająca budowa wielkiej zakopianki, o której marzył jeszcze ukochany przez zakopiańczyków bywalec Krupówek, były premier Józef Cyrankiewicz.

Ale to prawdziwe szczęście, że w tej zalewające nas powodzi zmian są rzeczy trwałe jak sojusz Grupy Wyszehradzkiej, dzięki którym można odzyskać stabilizację duchową. To przede wszystkim most w Białym Dunajcu, o który nie pisałem już ponad pół roku, za co wszystkich przepraszam. Co prawda, między wielką budową od Lubnia do Rabki a fascynującymi inwestycjami w Poroninie, na które nie zdobyto się nawet w czasach, kiedy tamtejszym wójtem był Włodzimierz Lenin, jest to jedyne miejsce, które emanuje tak potrzebnym nam dziś spokojem, ale istnieje niebezpieczeństwo, że przedsiębiorstwo drążące tunel między Naprawą a Skomielną może się rozpędzić i wkopie się w grunt obok GOK-u w Białym Dunajcu, gdzie imponująca budowa prywatnej kamienicy wygląda tak, jakby tylko czekała na włosko-austriackich kopaczy.

Inną rzeczą niezmienną, a raczej taką, której zmienić się nie udało, są marksistowsko-leninowskie zasady rządzenia, od których odeszliśmy w 1989 r., ale teraz słyszymy, że była to magdaleńska zdrada, bo naród jednak chce, żeby Polska rosła w siłę, ludzie żyli dostatniej, a program partii znów był programem narodu. Słyszymy, że niebawem partia powróci do gospodarki planowej, no i znów może będzie aktualny plan pięcioletni, bo tzw. planszowy plan Morawieckiego ma perspektywę 20-letnią i ze zrozumiałych względów niektórzy go nie lubią, bo nie dożyją jego zbawiennych skutków. Niezmienną jest także leninowska zasada głosząca, iż państwo powinno tak działać, by rządzić nim mogła nawet kucharka. Jak u Lenina mogła kucharka, tak dziś tym bardziej może kierowniczka domu kultury w Brzeszczach.

 

Poprzedni felieton