Tygodnik Podhalański nr 10, 9 marca 2017
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2017)
Maciej Pinkwart
Nieokiełznane rżnięcie
Przepraszam za taki tytuł w Dniu Kobiet. O tym święcie
nie będę jednak pisał, bo z pewnością zrobią to inni. Chciałbym się zająć
świętem rządzących nami mężczyzn, choć może słowo „mężczyźni” jest tu
niezupełnie adekwatne, bo przecież rządzą nami Panowie, a dokładniej – Starsi
Panowie. Niestety, nie dwaj, tylko
w większej liczbie i nie jest to kabaret, tylko
Teatr Dramatyczny w połączeniu z Teatrem „Groteska”.
Nie rozumiem tego - że się wyrażę po prezydencku -
jazgotu
wokół ministra Szyszki i jego działań, w wyniku których naród przystąpił do
nieokiełznanego rżnięcia. Wylesienie Polski jest wszak istotnym elementem
polityki wstawania naszej Ojczyzny z kolan i nadawania Jej większego znaczenia w
świecie: najważniejsze narody dawno zeszły z drzew i wyszły z jaskiń, lasy
oglądają tylko w „National Geographic”, mimo to PKB mają wyższe od nas, ba! -
nawet chlubią się większymi zasiłkami socjalnymi, które marnują na imigrantów,
zamiast przeznaczać je tylko dla Polaków. Albo weźmy na przykład taki Egipt: nie
ma tam nawet maleńkiej puszczy, a wiemy jaka to potęga: od wieków mają mumie,
piramidy, święte koty i faraonów z wężami na głowach, a myśmy nawet naszemu
faraonowi jeszcze nie zbudowali piramidy, mumie co prawda mają się dobrze, ale w
dziedzinie świętych kotów też ograniczmy się tylko do jednego.
Ustawa o rżnięciu, przyjęta razem z tzw. budżetem w majestacie sejmowej Sali
Kolumnowej bynajmniej nie jest aktem zemsty za to, co drzewa zrobiły naszej
władzy stając na jej drodze. Jest to profilaktyka: ostatnim razem skończyło się
na skasowaniu jednego seicento, jednego audi o wartości przekraczającej roczną
pomoc Polski dla rannych z Aleppo i lekkim nadwyrężeniu pani premier, która
trafiła do szpitala, w dodatku niespecjalistycznego. A gdyby to było wyjazdowe
posiedzenie rządu w Puszczy Białowieskiej podczas polowania na żubry? Strach
pomyśleć: rząd mógłby w całości trafić do szpitala bez możliwości odwiedzin
redaktorów z Telewizji Narodowej, żubry by wyginęły, a budżet BOR załamałby się
wraz z całym planem pięcioletnim, jaki ma niebawem znów zacząć obowiązywać.
Dodajmy i taki argument: w lasach mogą się ukrywać komunistyczni partyzanci z
PO, a prywatne drzewa rzucają cień nawet na jasną przyszłość.
Ale Genialny Strateg dostrzegł niebezpieczeństwa jakie
kryją się w wycięciu wszystkiego, co jest wyższe od niego i zarządził poprawki
do ustawy. Wódz przypomniał sobie o ważnym haśle czynników propaństwowych:
a na
drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści.
Gdzie będą wisieć, jak nie będzie drzew? Ponadto lasy są potrzebne na wypadek –
prawie nieprawdopodobny – utraty władzy przez suwerenną większość, czyli Panów,
wybranych przez 18 % Narodu. Wojska Obrony Władzy będą chronić każdą ziemiankę,
w której skryją się Politycy Wyklęci, a część Panów znów wyjedzie do Londynu.
Więc do lex
Szyszko wprowadzone zostaną poprawki, co
pozwoli na ogłoszenie zwycięstwa idei ochrony przyrody, tak bestialsko
niszczonej przez poprzedni rząd.