Tygodnik Podhalański nr 44, 3 listopada 2016

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2016)

Maciej Pinkwart

Znicze pamięci

 

 

Podobno niektóre znicze palą się kilkadziesiąt godzin. Są też takie na baterie i takie, które w dzień akumulują energię słoneczną, a w nocy świecą ponurym, lekko fioletowym światłem, stosownym na cmentarzach. Ale najdłużej znicze pamięci palą się w naszych sercach.

Z roku na rok coraz mi trudniej na Wszystkich Świętych wędrować po cmentarzach, bo trzeba nieść ze sobą coraz więcej zniczy i spotyka się coraz mniej żywych znajomych. Każdy zapalony znicz to wspomnienie osoby, której twarz nadal stoi przed oczami, której słowa brzmią jeszcze w uszach, z którą jeszcze niedawno szło się w góry, na koncert, na piwo, od której już się nie usłyszy odpowiedzi na tyle ważnych pytań… Zakopiańskie cmentarze jednak są inne, mniej ostateczne w swej wymowie - jest tu tak wiele osób, którzy co prawda już nic nam nie powiedzą, ale możemy szukać odpowiedzi na niezadane pytania w dziełach, które po sobie pozostawili. Ślady ich dalszego trwania odnajdujemy także w nazwach zakopiańskich ulic, które do niedawna były w skali kraju wyjątkowe, bo prawie wszystkie (poza rytualnym Kościuszką i Słowackim) odnosiły się do osób, rzeczywiście związanych z Zakopanem. Ostatnio, niestety, i tu zachodzą zmiany, bo w nomenklaturze ulic i placów także odnajdujemy ukłony wobec władz centralnych i reprezentowanej przez nie ideologii. Nic nowego: było tak przed wojną (ulice Marszałka Rydza-Śmigłego i Bolesława Pierackiego), było i po wojnie (Józefa Stalina…)

Ale jest przecież wielu znamienitych twórców polskiej kultury mocno związanych z Zakopanem, którzy na tutejszych cmentarzach nie są pochowani, a możemy i powinniśmy się nimi chlubić. Od lat przekonuję lokalne władze, żeby osoby takie upamiętniać tablicami, sukcesywnie umieszczanymi na wewnętrznym murze Starego Cmentarza. Udało się umieścić tam tablice poświęcone Karolowi Szymanowskiemu (2007 r.) i Mieczysławowi Karłowiczowi (2009 r.), po czym w tej sprawie zapadła cisza, mimo moich monitów. Więc raz jeszcze przypomnę, o jakie postacie bywające i tworzące w Zakopanem chodzi. Literatura: Sienkiewicz, Żeromski, Reymont, J. Żuławski, Choromański, Lem, Szymborska. Sztuki piękne: Gerson, Eljasz, Kossak, Wyczółkowski, Chwistek, R. Malczewski, Stryjeńska, Axentowicz, Dunikowski. Muzyka: Paderewski, Żeleński, W. Żuławski, Kilar, Górecki. Teatr: Modrzejewska, Solska. Zapewne można by dorzucić jeszcze kilka osób, ale to musi być ten poziom, ta liga, nic niżej. Kryteria doboru są proste i tylko dwa: miejsce w kulturze polskiej i realny związek z Zakopanem.

Nie przypuszczam, żeby władze Zakopanego z ostatnich dwóch kadencji celowo bojkotowały tę sprawę. Pewno chodzi o pieniądze, które trzeba by przewidzieć w budżecie, zatwierdzić w Radzie Miasta, gdzie kultura zawsze przegra z dziurą w jezdni, potem może ogłosić konkurs, czy przetarg – mnóstwo kłopotów. Więc może jakaś organizacja pozarządowa? Muzeum? Parafia? Wiem, wiem – nie należy żartować ze spraw poważnych. Więc za rok znów zapalimy im tylko znicze pamięci…

Poprzedni felieton