Tygodnik Podhalański, 18 sierpnia 2016
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2016)
Maciej Pinkwart
Arka
Padało już drugi tydzień, Dunajec groził wylewem, turyści przestali przyjeżdżać, bo zakopiankę zalało błoto z budowy nowej zakopianki. Kiedy miejscowy przepowiadacz pogody odpłynął na starym banerze przedwyborczym, wójt przekształcił radę gminy w sztab kryzysowy, ale po zakończeniu serii modlitw o dobre obrady i poprawę pogody zapadła cisza. Sekretarz odczekał jeszcze chwilę i powiedział, zerkając do laptopa:
- W Ameryce zrekonstruowali Arkę Noego. Piszą, że to największe osiągnięcie chrześcijaństwa od czasów Jezusa.
Jak radni przestali już klaskać, wójt pokręcił głową.
- Niech oni nam nie mówią o osiągnięciach chrześcijaństwa, bo to u nas chrześcijaństwo powstało i zwyciężyło w wyborach. Ale arkę zrobimy. I nie Noego, bo to jakieś żydowskie jest, co? I synów miał nie tego, jakiś Sem, no to wiadomo, Jafet, to nie wiadomo, ten Cham jedynie, nasz człowiek, ale krytykował pijaństwo tatusia, a to u nas się nie przyjmie. Arka musi być arką naszą, polską. No i musi mieć imię Sami-Wiecie-Kogo!
Radni znów zaczęli klaskać, choć prawdę mówiąc nie wiedzieli, bo w grę wchodziły trzy imiona, w tym jedno podwójne, jedno dwuznaczne, i jedno tak oczywiste, że bali się je wymienić.
Budowę arki podhalańskiej uchwalono przy dwóch głosach sprzeciwu ze strony prawicowej opozycji, która chciała, żeby zamiast arki przeciwpotopowej zbudować Arkę Przymierza Prawdziwej Prawicy Polskiej. Wójt, który miał lewicowe poglądy i należał do PiS, zapowiedział, że gdyby nie potop, to by skierował odpowiedni wniosek do prokuratury, na razie skończyło się na tym, że opozycji nie wybrano do podkomisji arkowej, której członkowie otrzymali dmuchane koła ratunkowe i zestawy odzieży z goreteksu. Ponieważ kwestie techniczne – wymiary, wyporność, podział pokładów pierwszej i drugiej klasy - zostały już rozwiązane w Ameryce, gmina ustaliła, że drewno w Tatrach marnuje się rosnąc, więc Wspólnota Leśna na pewno dostarczy materiału na budowę, a jak nie, to się napisze do ministra leśnictwa, który zleci wycinkę leśnikom w TPN.
Ostateczne decyzje powierzono wójtowi. Podstawowym problemem stała się kwestia, jakie zwierzęta znajdą się pod pokładem. Wiadomo było, że nasze, polskie - polskie konie, polskie krowy, polskie barany i polskie świnie. Tylko z czyjej zagrody?
- Kasting by trzeba urządzić – podpowiedział sekretarz.
- Żaden kasting. Przetarg. Kto da więcej, tego świnia popłynie.
- A gdzie będziemy budować? Suchego doku nie mamy, bo już leje. Może Zakopane pozwoli na Równi Krupowej?
- No, na pewno – puknął się w czoło wójt – oni będą chcieli kasę nawet za transmisję w patriotycznej telewizji. U mnie się postawi, w boisku.
- Ale ona duża musi być, ta arka. Wójt nie ma takiego boiska.
- To się skomunalizuje OSP. Strażacy są po sąsiedzku, a przy potopie i tak będą niepotrzebni.
- A kto z ludzi popłynie? My i kto?
Wójt wyciągnął z szuflady najnowszy numer „Playboya”.
- Ja wybiorę. Zaopatrzenie załatwcie, na jakieś 40 dni. I coś na przegryzkę.
Za oknem bębnił sierpniowy deszcz.