Tygodnik Podhalański, 14 lipca 2016
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2016)
Maciej Pinkwart
Dekomunizacja Sycylii
W Palermo ulica króla Wiktora
Emanuela sąsiaduje z placem Pretorii, gdzie w 1860 r. dyktatorem Sycylii ogłosił
się Giuseppe Garibaldi, mason, wróg państwa papieskiego, najciekawszy człowiek
XIX w. Owszem, wspólnie z królem był twórcą zjednoczonych Włoch, ale co do
moralności… Szkoda gadać. Może dlatego podbój Palermo zakończył przy Fontannie
Wstydu, ozdobionej 16 nagimi posągami, ustawionymi na wprost okien żeńskiego
klasztoru… Garibaldi też ma w Palermo ulicę, prowadzącą do Placu Rewolucji.
Opodal jest ulica Antonio Gramsciego, założyciela i ideologa Włoskiej Partii
Komunistycznej, członka moskiewskiej Międzynarodówki. Współtwórca tej
organizacji Palmiro Togliatti ma swoją ulicą w pobliskim zabytkowym Monreale. A
dawny działacz socjalistyczny i kolega Gramsciego, a potem
Il Duce, Benito Mussolini
nie ma. Ulica Mussoliniego jest daleko, w Padwie. Garibaldi stając na czele
rewolucji, ubrał tysiąc swoich wyznawców w czerwone koszule. Mussolini ubrał
miliony faszystów w czarne koszule. To on zaadaptował dla potrzeb pozdrawiania
ludu pewien specyficzny gest ręki, znany nawet w polskim Białymstoku, gdzie ani
Garibaldi, ani Gramsci nie są raczej popularni. Niewiele osób pewno wie o
Duce, że miał
Ten permisywizm Zachodu trzeba wyplenić. Garibaldi rozpoczął rewolucję z tysiącem zwolenników. A prezesa PiS niedawno poparło 1008 delegatów zjazdu Partii, podobno 7 było przeciw, 1 się wstrzymał, ich dalsze losy nie są znane. Prezes zapowiedział ostateczną likwidację postkomunizmu, co doprowadzi Polaków do krainy szczęśliwości, czyli Kukanii - kraju pieczonych gołąbków. Postkomunizmem jest to, co prezes PiS nazwie postkomunizmem. Trzeba wyrugować z życia publicznego postkomunistów i wszystko, co powstało od 1939 do 2015 r. Najpierw likwidacji ulegną postkomunistyczne nazwy, a potem to, co one oznaczają. I nie pomogą żałosne manewry skompromitowanych polityków: działaczka katolicka, która teraz jest niby-prezydentem Warszawy (jak wiadomo, jedynym prezydentem z prawdziwego zdarzenia był brat prezesa), oczywista postkomunistka z Platformy, zadeklarowała chęć zasłonięcia Pałacu Kultury przez wyższe od niego budynki. A postkomunista, były minister spraw zagranicznych, chciał go nawet zburzyć. Do tego nie dopuścimy – burzyć może tylko ta partia, która ma na to suwerenne upoważnienie od ludu.
Warto by – w nawale spraw do załatwienia taki drobiazg może umknąć – powołać specjalną ludową komisję do spraw weryfikacji stopni naukowych. Bo przecież nie wszyscy słusznie dostali doktoraty, habilitacje czy profesury. Postkomunistyczny dyplom nie powinien nikogo uprawniać do niczego: może sobie nim ozdobić swoje mieszkanie lub ścianę celi, gdzie niezawodnie trafi. Wyjątki od tej zasady określi aktualny stosunek naukowca do problemu postkomunizmu.
Problemem dekomunizacji Sycylii zajmiemy się w porozumieniu
z radą miejską Corleone.