Tygodnik Podhalański, 16 czerwca 2016

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2016)

Maciej Pinkwart

Sienkiewicz z ptakiem

 

 

Kiedy ogłoszono Rok Sienkiewiczowski, a ja postanowiłem zająć się związkami twórcy Trylogii z Zakopanem – zacząłem od wyposażenia się w dodatkowy regał na książki, w które też się musiałem wyposażyć. Najważniejszą częścią sienkiewiczowskich lektur jest 14-tomowy zbiór jego korespondencji. Codziennie pisał przynajmniej jeden list i codziennie pisał swoje powieści. Jego system pracy polegał na tym, że najpierw podpisywał umowę z jakimś dziennikiem, czy – rzadziej – tygodnikiem, pismo publikowało jego utwory w odcinkach, a on pisał z odcinka na odcinek, z wyprzedzeniem co najwyżej kilkudniowym. Pisał w każdych okolicznościach – w różnych miastach, hotelach, pensjonatach, codziennie po kilkanaście stron.

A jak ze zmęczenia czy braku pomysłu ustawał w pisaniu – zabierał się za… pisanie listów. Oblicza się, że w ciągu całego życia napisał ich 15.000, może więcej. Zachowało się przeszło 3 tysiące. Opublikowano, jak dotąd, 14 tomów tej korespondencji, każdy po kilkaset stron. Leżą teraz przede mną. Na półce, jak je ustawię, zajmą – grzbiet ciasno obok grzbietu – równe pół metra.

Nie jestem wielkim entuzjastą tego, co Sienkiewicz pisał, ale podziwiam to, jak pisał. A przede wszystkim to, że pisał. Wśród 445 adresatów jego listów wyjątkową pozycję zajmuje szwagierka – siostra jego młodo zmarłej pierwszej żony Mari Szetkiewiczówny, Jadwiga Janczewska (nie mająca żadnych związków rodzinnych z tak samo się nazywającą narzeczoną Witkacego, która odebrała sobie życie w Dolinie Kościeliskiej). Każdy z listów jest kilkustronicowy, szczegółowy, zwykle wesoły i bardzo osobisty. Janczewska, młodsza od szwagra o 10 lat, od kilku – mężatka, była dla Sienkiewicza powiernicą, doradczynią (nazywał ją sowietnikiem…), najbliższą przyjaciółką i wychowawczynią jego dzieci. Czy tylko? W listach jest tak czuły, jak bohater swojej powieści Bez dogmatu, Leon Płoszowski - zawsze całuje, spieszcza, gładzi łapeczki… Pisze do niej: Kochanie, Żabko, Ziabo, Kotku, Kurczaczku… Ciekawe, że jego przyjaciel Stanisław Witkiewicz pisał do Marii Dembowskiej: całuję Twoje nogi, najmilszy ptaku… A sam Sienkiewicz do trzeciej żony, Marii Babskiej: złoty mój i drogi ptaku… Co oni tak z tą ornitologią? Miłość dodaje skrzydeł?

Sienkiewicz, jak Lenin, codziennie chodził na pocztę, a odbierający od niego listy do nadania zakopiański poczmistrz kiedyś zebrał się na odwagę i powiedział: Ja też się nazywam Płoszowski. A jak ten pana przyjaciel z tej książki umarł, to może ja dziedziczę ten jego majątek?

Jakiś czas potem w Zbarażu miejscowa ludność nie pozwoliła na budowanie osiedla w pobliżu starego kościoła, żeby nie sprofanować miejsca, gdzie Sienkiewicz pochował pana Longinusa Podbipiętę. A po ukazaniu się we Francji 300. wydania głównego bestsellera naszego noblisty, paryskie prostytutki zaczepiały klientów słowami Quo vadis, domine?

Nie zawsze jest dobrze, gdy literatura schodzi z piedestału i udaje się pod strzechy. Dlatego bezpieczniej jest pisać listy. Albo felietony.

 

Poprzedni felieton