Tygodnik Podhalański, 14 stycznia 2016

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2016)

Maciej Pinkwart

Naszość i tamtość

 

W Krakowie zamarzła Wisła, a w Nowym Targu Biały Dunajec. Stwarzało to nadzieję na ułatwioną komunikacją między lewą a prawą stroną. Jednak w Krakowie są tylko prawe strony, zaś w Nowym Targu komunikacja między lewicową targowicą, która wkrótce ma być przeniesiona na prawo, a prawicowym rondem Jana Pawła, lotniskiem i nowo budowanym cmentarzem także okazała się niemożliwa.

Ale zaczął padać śnieg.

Otrzymałem mailem dwie wiadomości, jak w starej anegdocie: dobrą i złą. Jedna głosiła, że władze Zakopanego przystępują do programu niszczenia niebezpiecznego barszczu Sosnowskiego, w tym celu będą prosić o udostępnienie swoich działek. Nie mam działki w Zakopanem, nawet nie wiem po ile teraz jest jedna działka, a barszcz dotyczy mnie tylko w kontekście uszkowo-wigilijnym. Druga wiadomość była taka, że władze Zakopanego zapraszają mnie do oddania pokłonu Trzem Królom, bo wspólne kolędowanie przy żłóbku jest tradycją i zwyczajem mieszkańców Zakopanego. Kłaniam się uprzejmie, choć moja tradycja jest taka, że pokłon oddaję nie królom, a mędrcom. Króla można zdetronizować i ściąć, mędrców tylko ściąć, a miejscem gdzie ich los stał się zgodny był plac Zgody w Paryżu. Tam na gilotynie ścięto i króla Ludwika XVI, i wielkiego chemika Antoine’a Lavoisiera. Przy egzekucji tego ostatniego przewodniczący trybunału rewolucyjnego Jean-Baptiste Coffinhal powiedział: Republika nie potrzebuje mędrców. Do dziś tradycja ta bywa kultywowana: mędrców przeważnie nie potrzebują, bo mający większość głupcy źle wypadają na ich tle, albo mędrcy giną w masie mędrków.

Ale zaczął padać śnieg.

W jednym z reportaży z kraju dla Europy coraz ciekawszego przez narastającą inność, sympatycznie nazywaną egzotyką, pokazano grupę osób z pochodniami i biało czerwonymi szturmówkami. Wykrzykiwali: Tu jest Polska! Nieświadomy kontekstu prowincjusz, a może cudzoziemiec podszedł do jednej z nobliwych staruszek i zapytał grzecznie, wskazując na grupę widzów bez pochodni i szturmówek: Przepraszam, a co tam jest? Już nie Polska? Na co otrzymał odpowiedź: Oni nie są nasi, więc to nie jest nasza Polska. Łysy młodzieniec dorzucił jeszcze dosadne określenie, nakłaniające pytającego do odejścia, mianując go w dodatku komunistycznym prowokatorem.

Ale zaczął padać śnieg.

Kłopot z mędrcami jest taki, że nie tylko mają własne zdanie, ale głoszą je publicznie, nie przejmując się tym, że komuś może się to nie podobać. Wiemy o tym od czasów Sokratesa, który chodził po ateńskiej place i rozmawiał z ludźmi. Kiepski, ale chwalący rząd poeta Meletos oskarżył go o to, że nie wyznaje bogów, którym oddają cześć władze i że przez rozmowy psuje młodzież. Gdyby filozof się ukorzył i poprosił o łaskę, skazano by go tylko na banicję wraz z żoną Ksantypą. A skończyło się na kielichu cykuty. Choć przecież główna mądrość Sokratesa polegała na tym, że wątpił w prawdy objawione mówiąc: wiem, że nic nie wiem.

Na szczęście, Ateny już prawie zrobiły grexit i się nie liczą.

Zwłaszcza, że zaczął padać śnieg.

 

Poprzedni felieton