Tygodnik Podhalański, 17 września 2015

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2015)

Maciej Pinkwart

Kartografia

 

Karierę robią teraz konwojenci pieniędzy, którzy przez jakiś czas pracowali grzecznie w firmach ochroniarskich, aż gdy przyszedł dobry moment – przekonwojowali pieniądze do siebie i rozpłynęli się jak sen jakiś złoty. Ponieważ od ponad 50 lat bezskutecznie staram się pozytywnie wpłynąć na stan swoich finansów, postanowiłem pójść w ich ślady. Prawo jazdy mam, mam też rękawiczki, o zapuszczeniu brody w stylu Seana Connary marzę od dawna.

Ale podobno ostatnio minister finansów zachęcał wszystkich, by korzystali z kart bankowych. Po takich transakcjach zamiast stówek po ulicach transportuje się bajty po światłowodach i wszystko jest bezpieczne, póki nie położy na tym łapy ministerstwo cyfryzacji, Bill Gates i ewentualnie chińscy hakerzy. Wybrałem się więc do centrum Miasta, by sprawdzić czy karty już nie wyparły gotówki. Zacząłem od niewielkiej przybudówki do centrum handlowego, gdzie dawniej był dworzec autobusowy. Kartą płacić nie można, zresztą sprzedają tam bilety tylko na trzy kursy lokalne, resztę kupuje się w autobusie, gdzie przyjmują tylko gotówkę. W pobliskim Zakładzie Energetycznym okazało się, że pieniądze ich w ogóle nie interesują, a rachunki mogę sobie opłacić na poczcie. Na poczcie nie mogłem zapłacić kartą, ale dowiedziałem się, że bankomat jest za rogiem. Za rogiem był Urząd Miejski, gdzie płacę podatek gruntowy za jedną setną część gruntu pod moim blokiem. Karty nie chcieli, bankomat był nieopodal. Nieopodal jest Urząd Skarbowy. W firmie podległej ministrowi finansów, który propaguje transakcje elektroniczne, przyjmują tylko gotówkę. Poczułem się kiepsko, więc wstąpiłem do prywatnej przychodni lekarskiej, chcąc zrobić sobie kilka badań, pełnopłatnych oczywiście. Pieniędzy nie miałem, kartą płacić nie można. Wyzdrowiałem i postanowiłem wyjechać za granicę. Wstąpiłem do biura podróży i zarezerwowałem bilety na samolot do jednego z rajów podatkowych, na wypadek, gdybym jednak dostał tę posadę konwojenta, bo jak widać w naszym Mieście światłowody przegrywają z ciężarówkami z napisem Security. W biurze podróży przyjmują tylko gotówkę. Poszedłem do starostwa zapytać, ile teraz kosztuje przedłużenie paszportu, bo nie wiem kiedy wrócę. Kosztuje tyle co przedtem. Płacić można tylko gotówką. Ale bankomat jest koło centrum handlowego.

Poszedłem. Były dwa. Jeden nie miał pieniędzy, ale proponował mi kontynuowanie transakcji, drugi miał pieniądze, ale okazało się, że na moim koncie brak środków. By temu zaradzić, postanowiłem pójść na jarmark i zagrać w trzy karty, bo z trzema kubkami walczą siły specjalne. Niestety, żeby zagrać w trzy karty, trzeba było mieć gotówkę.

Konwojenci jeszcze długo u nas będą mieli co robić, a przestraszeni petenci będą w portmonetkach, portfelach i skarpetach nosić środki płatnicze, by się wywiązać ze swych zobowiązań wobec kraju, w którym już przestało się zachwalać nowoczesność w domu i zagrodzie, a widzimy na każdym kroku, że ideały średniowiecza stają się nam coraz bliższe.

 

Poprzedni felieton