Tygodnik Podhalański, 10 września 2015
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2015)
Maciej Pinkwart
Kontrreformacja
Początek roku szkolnego przyniósł nam informacje o nowej
reformie oświatowej: w szkolnych sklepikach będzie można sprzedawać tylko tzw.
zdrową żywność. Czy jakaś żywność jest zdrowa czy nie – zależy od tego, kto
sponsoruje badania. Producenci margaryny dowodzą szkodliwości masła, producenci
masła wykazują, że od margaryny porasta się łuską, rolnicy przekonują, że
codziennie powinniśmy jeść przynajmniej kilo pomidorów i pół świni, sadownicy,
że bez jedzenia jabłek będziemy narażeni na kontakt ze służbą zdrowia. Piwo jest
bardzo zdrowe, nawet dla dzieci. Piwo jest bardzo niezdrowe, nawet dla starców,
a jedynie picie
Oświata w Polsce nie daje wiedzy, tylko uczy jak przetrwać w warunkach permanentnej reformy. Dlatego popieram państwa Elbanowskich, dążących do likwidacji przymusu oświatowego dla sześciolatków. Jako osoba, którą posłano do szkoły w wieku właśnie sześciu lat, też jestem temu przeciwny, bo najpierw przez kilkadziesiąt lat byłem najmłodszy, co nie uchroniło mnie od tego, że potem zrobiłem się wszędzie najstarszy. Tylko w tej kontrreformacji oświatowej poszedłbym jeszcze dalej: należy moim zdaniem w ogóle znieść obowiązek szkolny. Jak ktoś chce kształcić dziecko – niech kształci, jak nie – łaski bez. Jak słusznie ostatnio pan prezydent Polski doniósł panu prezydentowi Niemiec – w Polsce nie ma sprawiedliwości, bo nie wszyscy są traktowani równo. Powinno być tak, że czy ktoś jest wykształcony, czy nie, mądry czy głupi, ładny czy paskudny – każdy powinien móc zostać miss Polonią. W Polsce oczywiście nie ma sprawiedliwości, czego dowodzi także i to, że „Huragan” Waksmund przegrał z „Ogniwem” z Piwnicznej. Sprawiedliwości w Polsce nie ma, na szczęście jest Prawo i Sprawiedliwość, które z tym problemem poradzi sobie świetnie, ustalając w przyszłości listy wyników w gabinecie prezesa.
Brak obowiązku szkolnego może skutkować falą bezrobocia wśród nauczycieli i falą bałwanów wśród młodzieży. To pierwsze nie jest groźne: po wyborach będzie spore zapotrzebowanie na tych, którzy potrafią dawać szkołę i dawni nauczyciele będą się mogli zatrudnić w służbach specjalnych, które docelowo mają stanowić co najmniej 50 % społeczeństwa. To drugie będzie niezauważalne: przy obecnym systemie oświaty liczba wtórnych analfabetów i ludzi kompletnie pozbawionych wiedzy, kultury i elementarnych zasad współżycia społecznego pokazuje, że szkoła w tej kwestii nie daje niczego, poza dawaniem szkoły. Zresztą, analfabetyzm w najmniejszej mierze nie przeszkadza w robieniu kariery naukowej (jest z kogo wsiąść przykład), dziennikarskiej, estradowej czy politycznej.
A w likwidowanych szkołach można będzie otworzyć sklepiki.
Oczywiście, ze zdrową żywnością.