Tygodnik Podhalański, 3 czerwca 2015
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2015)
Maciej Pinkwart
Naturalność
Naturą człowieka jest działanie przeciw naturze. Zamiast żyć spokojnie, jak Pan Bóg przykazał, w raju we wschodniej Afryce, potomkowie pramatki Lucy rozpełzli się po całym świecie i okolicach, zasiedlając miejsca nawet tak niedogodne dla życia jak Grenlandia czy Zakopane i tam udają, że są panami stworzenia. A stworzenia, zarówno te będące ich pokarmem, jak i te, dla których oni stanowili pokarm, polazły za nimi. Większość zwierząt nadal żyje w zgodzie z naturą, a ta dzieli czas egzystencji na trzy części: jedzenie, przedłużanie gatunku i odpoczynek. Nierozumny człowiek dołożył do tego jeszcze pracę, myślenie i politykę. Rozsądne zwierzę w zimie śpi, a w lecie odpoczywa. Człowiek, zaciągając codziennie kredyt u swojego organizmu, usiłuje go spłacić przez tydzień leniuchowania w czasie wakacji i kilkakrotnie podczas długich weekendów. Człowiek leniuchuje, ale nadgodziny odpracowuje jego wątroba.
Od czasu do czasu jednak człowiek przypomina sobie, że jest częścią natury i stara się do niej zbliżyć. Buduje sobie drewniany domek w lesie, wycinając w pień kilkadziesiąt drzew i sadzi koło niego kwiaty i szczypiorek, niszcząc trawę i zarośla. Kupuje chomika i każe swoim dzieciom podziwiać, jak zwierzątko biega w klatce w drucianej karuzeli. Daje na Pierwszą Komunię prezent w postaci żywego kucyka, który po pierwszych zachwytach zaczyna budzić niechęć, bo brzydko pachnie, trzeba go karmić i nie daje się odłożyć na półkę z nielubianymi zabawkami, więc oddaje się go do rzeźni. By spotkać się z przyrodą jedzie konnym tramwajem do Morskiego Oka i tam wśród pięciu tysięcy podobnych mu naturalistów podziwia ten skrawek pejzażu, jaki widać zza pleców innych.
Szczególnym miłośnikiem natury jest pokazany niedawno w telewizji Levison Wood, który dla propagowania zdrowego trybu życia i miłości między narodami przeszedł pieszo od źródeł do ujścia Nilu, pokonując w ciągu 9 miesięcy 6,5 tysiąca kilometrów. Za nim jechała ciężarówka ze sprzętem kanału Discovery, druga z jedzeniem, piciem i zmianami bielizny, przed nim dwie, a za nim jedna terenówki z policją i agentami ochrony. Było uroczo i intymnie.
Mnie jednak najbardziej podobali się dwaj panowie, którzy pragnąc kontaktu z naturą ostatnio przeskoczyli przez barierki, pokonali fosę i chcieli się zaprzyjaźnić z dwiema niedźwiedzicami na wybiegu koło warszawskiego ZOO. Zdjęcie jednego, w samych majtkach, trafiło do internetu. Panienki w futerkach nie doceniły epuzerów, jeden został poraniony, ale obu udało się uciec. Byli to prawdopodobnie miłośnicy prozy Witkacego, który w Pożegnaniu jesieni opisywał spotkanie Atanazego Bazakbala z niedźwiedzicą w Tatrach, zakończone zakokainowaniem zwierzątka. Tym razem panowie zdaje się chcieli uśpić panie misiowe swoim chuchem. A triumf człowieka nad niedźwiedziami (częściowy jednakowoż) miał miejsce w niedzielę wyborczą.
Przy okazji przypominam, że to „Tygodnik Podhalański” pisał
wielokrotnie, iż góralskie słowo oznaczające pieniądze pisze się przez „de”.