Tygodnik Podhalański, 28 maja 2015

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2015)

Maciej Pinkwart

Kształt

 

Słowo kształcenie, będące synonimem słowa nauczanie, zawiera w sobie ukrytą treść, która ujawnia spisek, realizowany przez opresyjny system oświaty, gdzie państwo chce ukształtować, jak plastelinę, umysły dzieci i młodzieży na obraz i podobieństwo swoje, a w zasadzie na zlecenie Moskwy, Brukseli i Waszyngtonu. Taką opinię zdają się przekazywać niektóre kręgi polityczne i niektóre stowarzyszenia rodziców, traktujące szkołę jak przechowalnię uciążliwego bagażu na czas codziennej pracy. Przekazywanie wiedzy to dodatek do zajęć świetlicowych.

Rzeczywiście, umysłowość młodego człowieka jest niezwykle plastyczna. Postępowanie rodziców modeluje ją w największym stopniu, bo dziecko uczy się przez obserwację i naśladowanie. Podobnie skutkuje reszta środowiska: koledzy, zwłaszcza nieco starsi, szkoła, kościół, nawet miejsca, w których rodzice robią zakupy. I media – w tym portale społecznościowe.

Zasadą naczelną, wywodzącą się z czasów, gdy naszym środowiskiem były sawanny wschodniej Afryki, było podporządkowanie się autorytetom. Najpierw staraliśmy się autorytet naśladować, potem – samemu zostać autorytetem. Teraz podstawą działania jest deprecjonowanie autorytetów. Matka nazywa męża debilem. Ojciec krzyczy, że kretynem jest trener drużyny, która nie umie wygrać. Rodzice opowiadają, że w pracy kierują nimi sami idioci. Dziecko w domu słyszy, że nauczyciele to darmozjady, bo nic nie robią, tylko gadają i mają trzy miesiące urlopu. Media próbują wykazać, że politycy to albo bezmózgie potwory, albo skorumpowane łajdaki, a w każdym wypadku są głupsi od dziennikarzy. Politycy twierdzą w czasie kampanii wyborczych, że słuchają opinii publicznej, bo głos ludu stanowi najwyższe prawo. Związkowcy bezkarnie rzucają groźby karalne wobec tych posłów, którzy im nie schlebiają. Hierarchowie kościelni wzywają do nieprzestrzegania prawa ustanowionego przez państwo, lansując tezę o nadrzędności prawa boskiego nad ludzkim, przy czym prawem boskim jest to, co aktualnie wymyśli Episkopat, a czasem wikary. Kto ma więcej – na pewno to ukradł. Kto ma wyższe studia – jest gorszy od tego co nie ma matury. Ktokolwiek wyrastający ponad przeciętność jest uważany za niebezpiecznego wariata. Naukowcy są niepotrzebni, bo nie tworzą dochodu narodowego. Kultura i twórczość są zbyteczne – potrzebna jest rozrywka i odtwórczość. Dziecko wzrasta w atmosferze negacji dla wszystkiego, co tworzy system państwa, zasady prawne i strukturę społeczeństwa. Antykomuniści chcą realizować leninowskie zasady, w myśl których państwem powinna móc kierować nawet niepiśmienna kucharka. Wszyscy powinni mieć po równo i nikt nie może rządzić nikim. No, chyba że reprezentuje tzw. sprawiedliwość dziejową, której zasady ustala prezes i sterowana opinia publiczna. I żadnej hierarchii w szkole, w szpitalu i w pracy. Uczeń ma te same prawa co nauczyciel, pacjent jest równy lekarzowi, bandyta policjantowi. Kiedyś za wieszczem wołaliśmy „Kochajmy się!”. Teraz jest zasada powszechnej nienawiści.

Poprzedni felieton