Tygodnik Podhalański, 2 kwietnia 2015
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2015)
Maciej Pinkwart
Zalety diety
Najczęściej praktykowaną liturgią w
czasie Świąt Wielkanocnych (podobnie jak podczas Bożego Narodzenia) jest
nagminne popełnianie jednego z siedmiu grzechów głównych, nazywanego elegancko
nieumiarkowaniem w jedzeniu i piciu. W efekcie
Boże Narodzenie przekształciło się u nas w Święto Karpia, zaś Wielkanoc – w
Święto Jaja, choć i tak w obu przypadkach głównym atrybutem świątecznego stołu
jest szynka, ale nie wypada tego uroczyście podkreślać, z uwagi na fakt, iż
wiemy z jakiego zwierzątka szyneczka zwykle pochodzi. Nie, nie, drogie dzieci,
nie chodzi tu o biedronkę.
Więc aktualnym tematem społecznym jest dieta zmniejszająca wagę i objętość świętujących. Odchudzanie – jeśli spojrzeć na to z odpowiedniej strony (a prawie każdy problem ma taką stronę, z której wygląda dobrze), ma same zalety. Oczywiście, należy odrzucić w tym miejscu wszystkie rozważania nad skutecznością rozmaitych suplementacji dietowych, zażywanych po konsultacji z lekarzem lub farmaceutą. Wyłącznie środki naturalne są skuteczne. A dokładniej jeden.
Jeśli, jak wiadomo, przyczyną większości rozwodów jest małżeństwo, to przyczyną grubaśności zazwyczaj jest jedzenie. Naturalnie pomijam w tych rozważaniach wszystkie stany chorobowe, zajmując się tylko otyłością codzienną, dotykającą Polaków, mimo szerzącego się w kraju głodu, bezrobocia, zboczeństwa i nieludzkiej perspektywy wejścia do strefy euro (to odniesienia do toczącej się kampanii wyborczej…). Otóż dieta samoograniczająca przynosi najlepsze efekty, a stosować ją łatwo. Ten, Którego święto powinniśmy obchodzić w Wielkanoc, potrafił być na głodówce przez 40 dni, a żadne wizerunki nie pokazują Go grubego. Więc jeśli na śniadanie jemy trzy kromeczki chleba – jedzmy dwie. Na obiadek sześć kartofli – wystarczą trzy. Kolacja… A co to jest?
No i w efekcie same korzyści. Mniej jemy – mniej płacimy za jedzenie. Chudniemy – nosimy mniejsze ubrania, które kosztują mniej. Samochód przewożący mniej kilogramów spala mniej benzyny… A zaoszczędzone w ten sposób pieniądze możemy wydać na co będziemy chcieli. Na przykład na porządną kolację.
Doskonałym sposobem na obrzydzenie
sobie jedzenia jest pójście do którejkolwiek restauracji regionalnej, ozdobionej
zazwyczaj fragmentami trupów, stanowiących zapewne pamiątki rodzinne albo
myśliwskie trofea właścicieli. Taki
bar
pod trupkiem
może zdecydowanie zatrzymać procesy trawienne. Dlatego gdy mam kogoś podjąć
regionalnie – jadę do Szczawnicy, do restauracji, w której jedynym nieżywym
stworzeniem jest blaszany kot w szyldzie, a w baseniku pływają chińskie złote
rybki, zaś na kamieniach wygrzewają się żółwie, które wyglądają jak nieżywe, ale
trochę żyją. Choć to też hipokryzja: kotlecik, który się do mnie tu uśmiecha z
talerza też trupek, tyle że panierowany…
Inna rzecz, że może nie warto się
męczyć? Jeden z kandydatów na prezydenta obiecuje nam, że gdy on i jego partia
dojdą do władzy, zostaną uchwalone ustawy, żeby wszyscy byli
młodzi, piękni i
bogaci. To może i szczupli?