Tygodnik Podhalański, 22 stycznia 2015
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2015)
Maciej Pinkwart
O pisaniu listów
Chowam do teczki z napisem „Archiwum
Bynajmniej nie przemawia przeze mnie skostniały tradycjonalista, który nie umie czy nie lubi czytać tekstów elektronicznych, bo mu brakuje dotyku struktury papieru w rękach i zapachu farby drukarskiej. Chętniej czytam e-booki niż książki tradycyjne, struktura papieru w dotyku interesuje mnie wyłącznie w odniesieniu do papieru innego niż książkowy, a zapach farby drukarskiej do dziś mnie stresuje, przypominając godziny pracy w tradycyjnych drukarniach. Przemawia przeze mnie historyk i dokumentalista, który w swej pracy korzysta właśnie przede wszystkim z dokumentacji papierowej: listów, metryk, aktów własności itp. Znów nie w przeciwstawieniu do wersji elektronicznej: o ileż łatwiej się pracuje, gdy stare dokumenty królewskie, czasopisma, listy i rozmaite szpargały zostały zdigitalizowane i udostępnione przez Internet! Ale najpierw trzeba było je napisać i przechować. Wbrew oczywistościom fizycznym – papierowy list potrafi przetrwać zawieruchy wojenne i administracyjne niekiedy lepiej niż kamienny zamek…
A mail? W sieci podobno nic nie ginie – z wyjątkiem tego, na czym mieliśmy akurat kursor, kiedy kot wskoczył nam na klawiaturę, przypadkowo naciskając klawisz delete… A list elektroniczny, który na przykład nas zirytował, tak łatwo unicestwić: dwa kliknięcia i nie zostaje po nim nawet popiół…
Ta nietrwałość i pozorna nieważność współczesnej korespondencji powoduje jej lekceważenie: na mail często nie odpowiadamy tylko dlatego, że akurat nie mamy czasu, a po kilku godzinach list znika pod „stertą” następnych, zawierających zarówno ważne słowa przyjaciela, jak i reklamy oferujące nam powiększanie tego i owego, zmniejszanie składki ubezpieczeniowej czy różne dobra doczesne wręcz za darmo. Klik – i nie ma. Ale co sądzić o instytucjach, które oferują swój adres internetowy po to, by ludziom ułatwić z nimi kontakt – po czym udają, że listu nie otrzymały? Łatwiej jest kliknąć „usuń” niż napisać choćby odmowę…
Nie ma czasu? No to radzę się zapoznać z bilansem czasowym
artystów takiej miary, jak Witkiewiczowie czy Szymanowski. Skąd o tym bilansie
wiemy? Ano, z listów, które musieli mieć czas pisać…