Maciej Pinkwart, Północna Słowacja...
ZAMEK LUBOWELSKI (Hrad
Ľubovňa), 064 01 Stará
Ľubovňa, ul. Zámocká 20, tel.:
+421-963-432-2422, +421-963-432-2302, www.hrad.lubovna.sk.
Czynny codziennie od 15 maja do 31 września od 900
do 1800. Od 1 października do 30
kwietnia 1000-1500.
Nie należy ani do najstarszych, ani do najpotężniejszych
zamków Słowacji, jednak odegrał wielką rolę w historii i
kulturze zarówno Węgier, jak i Polski. Został wybudowany jako
pograniczna twierdza obronna, mająca przede wszystkim chronić
tereny północnych Węgier przed zakusami Polaków - a przez 360
lat, od 1412 do 1772 r. należał do Polski. Tu mieszkali polscy
starostowie, przedstawiciele polskiej arystokracji, tu
niejedokrotnie toczyły się rokowania między Polską a
Węgrami, tutaj też wielokrotnie gościli przedstawiciele
królewskich rodów obydwu krajów.
U początków jego historii były jednak nie tylko kwestie
polityki międzynarodowej, ale także kwestie gospodarcze: zamek
usytuowany został przy skrzyżowaniu ważnej drogi ze wschodnich
części Słowacji do Moraw, Czech, Austrii i Italii z drogą
prowadzącą z Węgier do Polski pobrzeżem Popradu, którędy
przywożono z Polski sól wielicką i bocheńską, w drugą
stronę wywożąc rudy miedzi i srebra oraz słynne węgierskie
wina. Wino zresztą przewożono do Polski także na tratwach,
załadowywanych albo w Gniazdach, albo tuż pod lubowelskim
zamkiem i spławianych Popradem, Dunajcem i Wisłą aż do
Warszawy, Torunia i Gdańska. Zamek powstał też dla
kontrolowania osadnictwa na terenach Spisza i Zamagurza i
egzekwowania należnych państwu danin i podatków. Paradoks
historii sprawił, że dochody te przez blisko cztery wieki
zasilały skarb polski, a nie węgierski, a sam lubowelski zamek
był najbardziej wysuniętym na południe punktem oparcia dla
polskiego oręża. Był także przez pewien czas symbolem
polskości - w latach szwedzkiego "potopu" (1655-61)
tutaj właśnie przechowywane były polskie klejnoty koronne.
Od 1235 r. o teren Spisza toczy się spór między Węgrami a
Polską. Chaos pogłębia jeszcze polityka dynastyczna. Córka
króla węgierskiego Béli IV, Kunegunda, zwana w Polsce Kingą,
wyszła za mąż za krakowskiego i sandomierskiego księcia
Bolesława. Jej działania zmierzały przede wszystkim do
zacieśnienia związków Spisza z Polską, przy czym
wykorzystywała tu zarówno anarchię szlachty na Węgrzech, jak
i nieudolne rządy 10-letniego króla Władysława Kumańskiego.
Przez kilkadziesiąt lat wojska Kingi stacjonowały na Spiszu,
kontrolując do jej śmierci w r. 1292 okolice Podolińca i
Starej Lubowli.
Po wstąpieniu na tron węgierski ostatniego z Arpadów Andrzeja
III władza centralna umacnia się, a król podejmuje działania
dla ochrony granicy z Polską. Królewscy namiestnicy przejmują
z rąk prywatnych zamek w Pławcu (Palocsy). Być może już
wtedy powstaje projekt budowy nowej twierdzy, w nieco lepiej pod
względem strategicznym położonym miejscu - w Starej Lubowli.
Do początków XIII w. nie ma wszakże potwierdzenia budowy zamku
w dokumentach.
W polskiej historiografii funkcjonuje również mało uprawniony
pogląd, że zamek w Starej Lubowli został wybudowany już w
początkach XIII w. jako mała forteca rycerska i należał do
polskiego rodu Lubowlitów, wchodząc z skład Ziemi Sądeckiej.
Po śmierci króla Andrzeja w 1301 r. do tronu pretendują
13-letni Karol Robert Andegaweński i popierany przez oligarchię
spiską syn czeskiego władcy Wacława II - Władysław, który
początkowo obejmuje koronę węgierską jako Władysław V.
Żupanem spiskim w 1301 r. został Amadej Aba, którego syn Ján
wkrótce zagarnął okolice Lubowli. Starający się o pozyskanie
stronników Karol Robert, w międzyczasie w 1307 r. koronowany na
króla, zaakceptował początkowo ten stan rzeczy, ale gdy
zarówno żupan, jak i inny z możnych arystokratów, Matuš
Csák z Trenczyna, zwrócili się przeciw niemu zbrojnie -
doszło do wojny. W 1311 r. Aba zginął zabity przez
mieszkańców Koszyc, a wdowa po nim zobowiązała się m.in. do
zwrotu królowi zamku lubowelskiego. W jej dokumencie po raz
pierwszy Zamek Lubowelski jest wymieniony expressis verbis. Z
tego wynika, że zamek w Lubowli zaczęli stawiać albo Abowie,
albo sam król Karol Robert, najwcześniej na wiosnę 1302 r.
Pierwotnie składał się on tylko z okrągłej, zwężającej
się ku szczytowi wieży i przyległego do niej gotyckiego
pałacu. Zobowiązania wdowy nie dotrzymano i wiosną 1312 r. w
okolicy zamku doszło do walnej bitwy między królem,
wspomaganym przez kilka możnych rodów węgierskich ze Spisza i
Szarisza a wojskami Abów i Matuša Csáka. Zamek zdobyto, a
wkrótce potem antykrólewska koalicja została całkowicie
rozbita.
Twierdza przez kilka lat zmienia kasztelanów, w międzyczasie w
1314 r. odwiedza ją sam monarcha, przez kilkanaście lat
zawiaduje nią Filip, a potem Wiliam Drugethowie - arystokraci
francuscy, którzy dotarli na Węgry razem z młodym władcą
andegaweńskim. Wreszcie w 1330 r. Wiliam Drugeth zwraca zamek
królowi.
Mało wiadomo o wystroju wnętrza i dalszych inwestycjach w zamku
w XIV w., ale z całą pewnością wyposażenie było bogate,
jako że kasztelani kilkakrotnie gościli w jego murach
członków rodzin królewskich. W czerwcu 1392 r. przebywała tu
królowa Maria, cztery lata później przez dłuższy czas
mieszka na zamku w Lubowli król Zygmunt Luksemburski. Dwukrotnie
jeszcze zamek jest przez króla darowywany węgierskim
arystokratom - w 1399 r. Mikulašowi Horváthowi, a potem, gdy
ten zbuntował się przeciw królowi - Imrichowi z Perina. W 1410
r. król przejmuje zamek z powrotem, jako ważną twierdzę
pograniczną. Obszar dominialny, związany własnością z
zamkiem obejmował wtedy wsie Nowa Lubowla, Jakubiany, Forbasy,
Niżnie i Wyżnie Drużbaki, Lackowa, Kamionka, Piotrowa Wieś,
Jarzębina, Hobgart, oraz miasta Stara Lubowla, Gniazda i
Podoliniec.
Bodaj czy nie najważniejszy dla dziejów zamku w Lubowli stał
się rok 1412. W marcu tego roku twierdza gościła naraz dwóch
królów - Zygmunta Luksemburskiego, króla Węgier i cesarza
rzymskiego oraz władcę Polski, Władysława Jagiełłę. Wtedy
to, po niezbyt długich rokowaniach, 15 marca 1412 r. na
lubowelskim zamku podpisany został traktat o pokoju i wzajemnej
pomocy między Polską a Węgrami. Jagiełło potrzebował
przynajmniej neutralności Zygmunta w kwestii krzyżackiej,
Zygmunt zaś - pomocy Jagiełły w wojnie z Turkami. Zapewne
wtedy powstał pierwszy pomysł zawarcia kolejnego układu, tym
razem o charakterze finansowo-prawnym. Oto 8 listopada 1412 r.
podpisany został traktat, na mocy którego król polski
pożyczał królowi węgierskiemu 37 tys. kóp groszy praskich
pod zastaw zamku lubowelskiego wraz z przynależnym mu dominium
oraz 13 miast spiskich: Spiska Biała, Straże, Lubica,
Ruskinowce, Twarożna, Wierzbów, Spiska Nowa Wieś, Spiskie
Podgrodzie, Spiskie Włochy, Poprad, Spiska Sobota, Maciejowce,
Wielka. Pieniądze przekazano Węgrom na Zamku w Niedzicy,
podówczas pozostającym we władaniu węgierskim, tam też dług
miał zostać zwrócony.
Strona polska uważała, że okręg podoliniecko-lubowelski był
związany z Polską politycznie i gospodarczo od początków
państwowości i w czasach Andrzeja III został Polsce odebrany.
Stąd też traktowano ziemie te jako odzyskane, włączając
Lubowlę, Gniazda i Podoliniec w strukturę państwową jako
starostwo spiskie, z siedzibą w zamku lubowelskim. Pozostałe
miasta były z Polską związane tylko gospodarczo, to znaczy
przekazywały na ręce polskiego starosty w Lubowli dochody,
należne państwu. Warto dodać, że sama treść traktatu
zastawnego nie upoważniała formalnie strony polskiej do takiego
rozróżnienia, mówiąc wyraźnie o zastawianych 16-tu miastach
spiskich. Ze strony słowackiej zaś, jeśli rozróżnienie 13+3
jest czynione, to raczej jako efekt tego, że 13 miast było
członkami Związku Spiskich Sasów, do którego nie należały
Stara Lubowla, Podoliniec i Gniazda.
Z powodu trudności finansowych i prawnych, którymi strona
polska obwarowała traktat, dług nigdy nie został zwrócony.
Władcy Węgier, a potem - Austrii wielokrotnie podejmowali
próby rokowań na temat zwrotu pożyczki, ale Polska zawsze -
najczęściej ze względów formalnych - unikała rozmów o
miastach spiskich. Starostwo Spiskie w Lubowli pozostało w
rękach polskich przez blisko 360 lat - do czasu, gdy w 1769 r.
wojska austriackie zajęły je przemocą, by w 1772 r. na mocy
traktatu rozbiorowego odebrać Polsce.
Formalnie zamek lubowelski nadal pozostawał własnością króla
węgierskiego, a polski monarcha był jedynie jego
użytkownikiem. Władzę na jego terytorium sprawowali jednak
polscy starostowie, do XVIII w. nazywani kapitanami. Oni to
przede wszystkim wybierali opłaty z 16 miast, przekazując
część do skarbu państwa polskiego, część zatrzymując
sobie na administrację i inwestycje. Gdy starostami spiskimi
bywali wysocy urzędnicy królewscy, w wykonywaniu funkcji na
Spiszu zastępowali ich podkapitanowie. Zamkiem bezpośrednio
zarządzał kasztelan. Na stałe mieszkali tam także dowódca
zamku, pisarz i urzędnik administracji. Poza tym personel zamku
stanowili też egzekutor myta, zbrojmistrz, klucznik, kucharz,
piekarz, piwowar, palacz, trębacz, odźwierny, woźnice, oraz
czterech strażników.
Pierwszym kapitanem był Paweł Gładysz, do którego zadań
należało przygotowanie zamku do pełnienia nowej funkcji. 19
marca 1419 r. król Władysław Jagiełło spotkał się tu z
wysłannikami Watykanu, z którymi omawiał warunki zawarcia
pokoju z Krzyżakami. Zwiedzał wtedy także Spisz i
bezskutecznie przez trzy tygodnie oczekiwał w Lubowli na
spotkanie z królem węgierskim Zygmuntem.
Następne lata przynoszą na Węgrzech spory i wojny o sukcesję,
w których polscy sąsiedzi nie pozostają obojętni. Prowadzono
także rokowania, które toczyły się głównie w zamku
lubowelskim. W 1439 r. przewodniczącym polskiej delegacji był
biskup Zbigniew Oleśnicki, współtwórca dyplomatycznej potęgi
Jagiellonów. Widać mocno upodobał sobie zamek nad Popradem, bo
już rok później wziął go w dzierżawę od polskiego władcy
za 12 tysięcy złotych. W imieniu Oleśnickiego władzę nad
Spiszem sprawował Mikołaj Komorowski, który wespół z bratem
Piotrem walczył przez blisko 10 lat przeciwko wojskom Jána
Jiskry, możnego stronnika węgierskiej królowej Elżbiety w
walce o sukcesję przeciwko Jagiellonom. Rządy Komorowskich na
Lubowelskim Zamku kończą się w 1454 r. Po kilku mniej
istotnych postaciach, na spiskiej arenie w 1478 r. pojawia się
jako starosta marszałek Piotr Kmita, który wprowadzi Lubowlę w
XVI wiek.
Kolejna wizytacja królewska na zamku nastąpiła w kwietniu 1494
r., kiedy to Jan Olbracht zatrzymał się tu na kilka dni w
drodze do Lewoczy, dążąc na rodzinne spotkanie z władcą
Węgier.
Po tym spotkaniu Piotr Kmita, który jako wysoki dostojnik
królewski był również w Lewoczy i oglądał niedawno
wzniesione tam umocnienia obronne, przystąpił do rozbudowy i
wzmocnienia obrony zamku. Plan został zaakceptowany przez
króla, który przeznaczał po kilkaset złotych rocznie ze
spiskiej intraty na inwestycje, obejmujące przede wszystkim
poszerzenie terenu zamku i wyposażenie w lepsze działa. Gdy
Kmita zmarł w 1504 r., jego następcy na stanowisku zamkowych
kapitanów - Mikołaj i Jan Jordanowie z Zakliczyna zatrzymali
budowę, prawdopodobnie z braku tak środków, jak i
zainteresowań. Dopiero kolejny potomek rodu Kmitów, również
Piotr, marszałek i wojewoda krakowski, znany mecenas sztuki i
architektury, panujący na Lubowli od 1522 r., podjął dalszą
rozbudowę zamku. W jego imieniu prace prowadził kasztelan Jakub
Łomnicki, a po nim Stefan Bylina.
W tym okresie podpiwniczono i umocniono główną wieżę,
wybudowano basztę nad bramą wejściową, znacznie rozbudowano
reprezentacyjny pałac oraz rozpoczęto budowę dolnego zamku.
Powstały nowe bramy wejściowe i mury obronne, które w znacznej
części zastąpiły dawne wały ziemne.
Po śmierci Piotra Kmity w 1553 r. jego następcą na stanowisku
kapitana spiskiego został Jan Boner, syn krakowskiego kasztelana
Seweryna, sam pełniący funkcję kasztelana w Bieczu. Jego
panowanie rozpoczęło się nieszczęśliwie - w tym właśnie
roku w Zamku Lubowelskim z nieznanych powodów wybuchł pożar,
który zniszczył większą część budowli. Być może, jego
przyczyną stało się nieumiejętne obchodzenie z bronią,
możliwe też, że ogień zaprószono w nowo wzniesionej zamkowej
kuźni. Zapewne doszło przy tym do wybuchu prochu - w pożarze
zginęło 9-ciu ludzi, w tym sam kasztelan Stefan Bylina. Z
górnego zamku ocalała tylko najstarsza wieża i kuchnia,
zniszczone zostały nawet fragmenty murów obronnych. Pożar
oszczędził niemal cały dolny zamek.
Jan Boner wykorzystał okazję jaką stworzył pożar do pełnej
przebudowy, modernizacji i umocnienia zamku. Prace trwały w
latach 1554-57, a kierowali nimi dwaj architekci sprowadzeni z
Krakowa - Jan Frankenstein i Antonius Włoch. W owym czasie zamek
zyskał swój obecny wygląd.
Naprawiono i rozbudowano przede wszystkim zamkowe mury, sytuując
na nich dalsze miejsca na działa. Nad bramą wejściową
wybudowano mieszkanie kasztelana. Dokonano renowacji zarówno
dwóch bram do górnego zamku, jak i głównej wieży zamkowej,
praktycznie wybudowano od nowa rezydencję mieszkalną. Zamek
dysponował własną warzelnią piwa, piekarnią, stolarnią i
koszarami. Dokonano też przebudowy systemu nawadniania.
Zamek pierwotnie miał studnię, głęboką na 150 metrów,
która została pokryta nowym dachem i zaopatrzona w urządzenie
do wyciągania wody. W czasie remontu Bonera wybudowano system
zamkowych wodociągów. Drewniane rury prowadziły wodę do
piwnicy pod wejściem do starego zamku, skąd rozlewano ją do
naczyń. Niebawem wodociągi wyeliminowały konieczność
korzystania ze studni, która stała się miejscem składowania
odpadów.
Rozbudowę zamku finansowano w większości ze spiskiej intraty.
Podatki, płynące z zastawionych Polsce spiskich miast
przekraczały w XVI w. 3000 zł rocznie, do tego jeszcze
dochodziły wpływy ze wsi, w kwocie 1000-2500 złotych. Na
inwestycje wydawano przeszło 3000 zł rocznie.
Po śmierci Jana Bonera (1562) prace inwestycyjne, prowadzone
przez jego następców - głównie rodzinę Maciejewskich -
biegły już wolniejszym tempem. W 1587 r. zamek w Lubowli
został zajęty przez austriackie wojska arcyksięcia
Maksymiliana Habsburga, który po śmierci Stefana Batorego i
przegranej elekcji z Zygmuntem III Wazą ruszył na Kraków
właśnie przez Lubowlę. Maksymilian przegrał, ale twierdza
przez dwa lata była w rękach Austriaków, w których imieniu
władzę nad zamkiem sprawował Jakub Derwisz.
Kacper Maciejewski, kapitan spiski od 1583 r., popadłszy w
długi, z początkiem lat 90, XVI w. sprzedał starostwo wraz z
zamkiem w Lubowli za 24 000 zł Sebastianowi Lubomirskiemu. Ten
przejął dobra w 1593 r., a niebawem zaczął używać tytułu
kasztelana, a potem kapitana spiskiego. W ten sposób zamek
trafił w ręce jednej z najznakomitszych rodzin magnackich
Polski. Od 1634 r. Lubowla stała się dziedzicznym dobrem
Lubomirskich. Ród ten, podobnie jak w innych swoich majątkach,
zasłużył się wielce zarówno dla architektonicznego rozwoju,
jak i podniesienia poziomu oświaty i kultury. Przykładem na to
może być choćby działalność syna Sebastiana - Stanisława
Lubomirskiego, jednego z współtwórców zwycięstwa nad Turkami
pod Chocimiem, pierwszego z rodu, szczycącego się tytułem
książęcym, który objął starostwo spiskie po ojcu i to on
właśnie w 1642 r. założył słynne kolegium pijarów w
Podolińcu. Prowadził również dalsze prace przy zwiększeniu
obronności zamku przez wzmacnianie murów, budowę dalszych
baszt i bram oraz pomieszczeń mieszkalnych. Rozpoczął też
budowę zamkowej kaplicy, którą po jego śmierci w 1649 r.
dokończył jego syn Jerzy.
Z osobą Jerzego Sebastiana Lubomirskiego wiążą się dzieje
szwedzkiego "potopu". Książę w 1655 r. w obliczu
nawały szwedzkiej przewiózł z Wawelu do Lubowelskiego Zamku
polskie regalia, które tu przebywały do 1661 r. W 1656 r.
wracający do kraju przybył tu i był uroczyście witany przez
Lubomirskiego król Jan Kazimierz, co opisał w
"Potopie" Henryk Sienkiewicz. Polski Sejm dwa lata
później zaliczył Lubowlę do sześciu twierdz, których
utrzymywanie jest obowiązkiem państwa polskiego.
Książę niebawem przeszedł do opozycji wobec króla, był
zaocznie skazany na śmierć i zmarł we Wrocławiu, nie
doczekawszy się za życia rehabilitacji. Zamek odziedziczył po
nim jego syn Stanisław Herakliusz, znany pisarz i mecenas
sztuki, człowiek uczony i kulturalny, przede wszystkim jednak
wybitny mąż stanu. Austria zwróciła się do niego z
propozycją wykupienia zastawu spiskiego za duże pieniądze, ale
Lubomirski stanowczo ją odrzucił ukazując w osobistym liście
trwałość związków Spisza z Polską. W 1673 r. proponowano mu
nawet węgierską koronę, ale i tę propozycję odrzucił.
Kolejny raz Lubowelski Zamek przyjmował w swoich progach króla
w 1683 r., kiedy to z początkiem grudnia powracał tędy do
kraju Jan III Sobieski po wiedeńskiej wiktorii. Zatrzymał się
wtedy w Lubowli przez pewien czas, podobno nawet spędził tu
święta Bożego Narodzenia.
Po śmierci otoczonego powszechnym szacunkiem Herakliusza, w 1702
r. starostą spiskim został jego syn Teodor, stanowiący
całkowite przeciwieństwo ojca - okrutnik, nierzetelny, pazerny.
Kilka lat po objęciu stanowiska przegrał bitwę z wojskami
króla Augusta II, przeciw któremu spiskował, co doprowadziło
do zajęcia zamku przez wojska królewskie. Lubomirski salwował
się ucieczką do Spiskiej Nowej Wsi, skąd z zaciężnymi
siłami powrócił do Lubowli i po dwutygodniowym oblężeniu
zamek odzyskał. Dał się mocno we znaki także mieszkańcom
Spisza, od których bezwzględnie egzekwował podatki i
nakładał na nich dodatkowe daniny, w związku z wystawnymi
przyjęciami, jakich co niemiara odbywało się w zamku. W
przeciwieństwie do swoich przodków Teodor Lubomirski często i
długo bywał w Lubowli i tutaj też zmarł w 1745 r.
Na nim skończyły się pięciopokoleniowe rządy rodziny
Lubomirskich w starostwie spiskim i zamek wraz z resztą
zastawnego majątku powrócił do króla. August III Sas
podarował go swojej małżonce, córce węgierskiego króla
Józefa I - Marii Józefie. Z jej polecenia królewski architekt,
Włoch Francesco Placidi opracował szczegółowy inwentarz
ówczesnego stanu zamku i projekt jego przebudowy. Podjęto
roboty, ale z powodu kłopotów finansowych i coraz gorszego
stanu państwa polskiego szły one bardzo powoli i praktycznie
ustały po śmierci królowej w 1757 r.
Historia polskiej władzy na Zamku Lubowelskim pomału dobiegała
końca. Jeszcze za życia Marii Józefy rządy w starostwie
sprawował Henryk Brühl, który po jej śmierci został
formalnie starostą spiskim. W 1763 r. władzę w zamku obejmuje
jego syn Karol, ale po 12 miesiącach zastępuje go na tym
stanowisku brat króla Stanisława Augusta, Kazimierz
Poniatowski. Jemu przyszło to być ostatnim zarządcą
zastawnego majątku i panem na zamku w Lubowli.
Jeszcze tylko raz zamek gościł osobę o najwyższej,
królewskiej randze. Było to w r. 1768, przy czym słowo
"gościł" jest tu wyjątkowo nie na miejscu, a i
"królewskość" zapewne dyskusyjna, a w owym czasie na
pewno mocno futurystyczna: oto przez skomplikowane dzieje Lubowli
przewinął się Maurycy Beniowski, tu niejako rozpoczynając
swoją karierę. Pochodził ze Słowacji (z miejscowości Vrbové
koło Nitry), choć w historiografii przedstawiany jest także
jako Polak. Mając 22 lata dotarł na Spisz, tu zakochał się i
ożenił w Spiskiej Sobocie z młodą, piękną Zuzaną Hönsch.
Ledwo minął miesiąc miodowy, Beniowski zapragnął nowych
przygód. Pojechał do zamku w Lubowli i zaczął przekonywać
jego zarządcę, majora Elstermana do konieczności stworzenia -
pod swoim dowództwem - oddziału wojska, który by wziął
udział w walkach polskich konfederatów. Ale Elsterman kazał
Beniowskiego aresztować i wtrącił do zamkowego lochu. Młody
łowca przygód dość szybko wywinął się z opresji, uciekł z
zamku i przystał do konfederatów barskich. Trafił do
rosyjskiej niewoli pod Tarnopolem, a następnie przez Kazań,
Tomsk, Jakuck został wywieziony na Kamczatkę. Stąd uciekł na
Wyspy Kurylskie, a potem przez Japonię i Makao dotarł do
Madagaskaru, gdzie miejscowa ludność w 1773 r. wybrała go
królem. Zuza podobno towarzyszyła mu w tych perygrynacjach.
Ale to już zupełnie inna historia. Tymczasem konfederaci
barscy, dowodzeni przez generała Józefa Bierzyńskiego, dotarli
na Spisz i 29 marca 1769 r. zajęli zamek lubowelski. Byli tu
niespełna dwa tygodnie i wyjechali bez walki. 11 kwietnia 1769
r. węgierski generał Almássy wysłał do zamku 150 huzarów i
100 żołnierzy piechoty, którzy obsadzili opustoszałą
twierdzę. Pozostali tu do pierwszego rozbioru Polski w 1772 r. I
to był koniec polskiej epoki w dziejach Zamku Lubowelskiego.
Pierwszy rozbiór Polski formalnie - przynajmniej z punktu
widzenia historii Austrii, Węgier i Słowacji - zamyka sprawę
zastawu spiskiego. Po podpisaniu tego aktu następuje uroczyste
przejęcie terenów zastawnych przez Węgry. Ceremonia ta odbyła
się 5 listopada 1772 r. w Spiskiej Nowej Wsi, a w imieniu
cesarzowej Marii Teresy występował żupan spiski, Ján Csáky.
Zamek Lubowelski został przezeń oficjalnie przejęty 8
listopada, Gniazda i Podoliniec dzień później.
W następnych latach zamek całkowicie stracił na znaczeniu.
Ponieważ Austria wcieliła do swoich terenów m.in.
nowotarszczyznę i sądecczyznę, Lubowla przestała być
potrzebna jako twierdza przygraniczna. Dawny teren zastawny
włączony został do żupy spiskiej, a zarządzany był przez
administrację z Koszyc. Arystokracja ani bogata szlachta, nie
mówiąc już o głowach koronowanych, nie interesowały się
popadającym w ruinę zamczyskiem, jakich przecież w dawnych
Węgrzech było co niemiara.
Austro-węgierska biurokracja dokonała jednak inwentaryzacji
pomieszczeń zamkowych i stwierdziła, że budynki są na ogół
w niezłym stanie, wiele pomieszczeń nadaje się do
użytkowania, większość ma doprowadzony wodociąg, a niektóre
kanalizację. Początkowo więc osadzono tu administrację
okolicznych terenów, ale urzędnicy woleli mieszkać w mieście
i tam powoli się przenosili. Najdłużej, bo do 1817 r.
wykorzystywana była zamkowa kaplica, ciesząca się nawet
tytułem kościoła parafialnego. Zamek nadal podupadał i w 1818
r. mieszkał w nim stale już tylko jeden strażnik. Władze
nawet nosiły się z zamiarem rozebrania budynków zamkowych i
sprzedania uzyskanego w ten sposób materiału budowlanego, ale
rachunek ekonomiczny wykazał, że koszt rozbiórki byłby
wyższy niż uzyskany dochód. Postanowiono przeto sprzedać
zamek wraz z dominium w ręce prywatne. Na prasowe ogłoszenie w
1825 r. odpowiedział tylko jeden oferent - spiski szlachcic
Juraj Feliks Raisz. Cena - niecałe 57 tys. zł - miała być
spłacona w ratach. Transakcja okazała się niefortunna -
dochody z majątku nie pokrywały ani kosztów niezbędnych
remontów, ani nie pozwalały na spłatę długu. Po śmierci
Raisza (wraz z żoną został pochowany na zamkowym cmentarzu)
jego spadkobiercy sprzedali w 1880 r. zamek wraz z innymi swoimi
dobrami miastu Stara Lubowla za 87 tys. złotych. Ostatnimi
prywatnymi właścicielami zamku byli przedstawiciele polskiego
rodu Zamoyskich, którzy w 1883 r. odkupili twierdzę. Zamoyscy
byli już właścicielami położonego po sąsiedzku uzdrowiska
Wyżnie Drużbaki. Mieszkali co prawda już w kasztelu pod
zamkiem, ale sama budowla wykorzystywana była do reprezentacji.
W części pomieszczeń Andrzej Zamoyski urządził małe muzeum
polskiej historii zamku, przyczyniając się do ocalenia części
wyposażenia z czasów Lubomirskich. Założył także szkołę z
językiem polskim. W czasie pierwszej wojny właściciele
przebywali w Polsce, ale po powrocie w 1920 r. podjęli trud
remontu niektórych partii zamku, przede wszystkim części
mieszkalnej, kaplicy i murów obronnych. Ostatnim właścicielem
zamku był hr. Jan Zamoyski, żonaty z hiszpańską
księżniczką Izabelą de Bourbon.
W czasie okupacji znajdowała się tu siedziba gestapo i
więzienie. Po wyzwoleniu obiekt został przejęty przez władze
Czechosłowacji. Początkowo była tu szkoła rolnicza, w 1956 r.
zamek został oddziałem muzeum krajoznawczego w Starej Lubowli.
Zamkowe muzeum. Do zwiedzania przeznaczono kilkanaście
zamkowych wnętrz, a także dziedzińce, baszty i mury obronne. W
dawnej bramie wjazdowej urządzone jest lapidarium, pokazujące
szczątki tablic pamiątkowych i urządzeń z czasów od XIV do
XVII w. Podwórze z basztami obronnymi poza ekspozycją znaków
cechowych z Lubowli prezentuje przede wszystkim piękny widok na
dolinę Popradu i daleki łańcuch Tatr. W wieżach strażniczych
pokazano przystępnie skrót historii zamku, czemu towarzyszą
fragmenty zegarów wieżowych i oryginalna chorągiew żałobna.
O chorągwi tej opowiada się w Zamku legendę, że w XVIII w.
na murach zaczęła się w nocy pokazywać Śmierć. Nie można
było jej w żaden sposób wygnać. Dopiero pewien warszawski
kupiec, znający zapewne legendę o bazyliszku, poradził
wystawić na zamkowych murach lustra. Nie pomogło, bo Śmierć
lustra porozbijała i nadal straszyła. Na szczęście raz
pokazała się przebywającemu przypadkiem na Zamku zdolnemu
artyście, który ją na drugi dzień udatnie namalował. Jego
obraz krawiec wszył do zamkowej chorągwi, którą wywieszono na
wieży i w nocy oświetlono pochodniami. Śmierć przestraszyła
się swojej podobizny i uciekła z zamku. Od tej pory chorągwi
używano dla odstraszania śmierci - na przykład w czasie zarazy
albo oblegania zamku.
Inną legendę - o drewnianych żołnierzach - przypominają
w zamkowej kaplicy, pod wezwaniem patrona rycerzy, Michała
Archanioła. Działo się to podobno w Sylwestrową noc w 1720
r. Straż trzymali dwaj żołnierze. Jako że zima była sroga, a
w Sylwestra nie spodziewali się żadnej kontroli - schowali się
do strażnicy i przysiedli przy palenisku. Zdjęli kożuchy i
zmorzył ich sen. W tym czasie kasztelan pozostawił jednak
bawiących się gości i znalazł wojaków smacznie śpiących.
Ogromnie się zagniewał i przeklął obu żołnierzy, którzy
zamienili się w drewniane kukły. Ich duchy za karę po dziś
dzień trzymają straż na zamku.
Najciekawszym fragmentem ekspozycji jest kilka zrekonstruowanych
pomieszczeń dawnego pałacu Lubomirskich, w tym sala, w której
starostowie spotykali się z burmistrzami miast spiskich,
zbrojownia, salon, sala królewska oraz pomieszczenia,
użytkowane przez ostatnich właścicieli zamku - Jana i Izabelę
Zamoyskich. Interesujące i poniekąd wzruszające jest także
mieszkanie kasztelana, składające się z sieni, kuchni, salonu
i sypialni, urządzonych tak, jakby mieszkańcy tylko wyszli na
chwilę, pozostawiając wszystkie sprzęty na miejscu.