Romanse Wandy Wiłkomirskiej

W sobotę, 15 sierpnia, rozpoczął się w Zakopanem III letni kurs interpretacji muzyki solowej i kameralnej, organizowany przez Krajowe Biuro Koncertowe z inicjatywy i pod egidą wielkiej polskiej skrzypaczki, Wandy Wiłkomirskiej. Tegoroczny kurs mistrzowski, podobnie jak poprzednie, poświęcony jest pamięci Karola Szymanowskiego i utwory mistrza z "Atmy" stanowią szczególny przedmiot troski nauczających na kursie pedagogów - Wandy Wiłkomirskiej i pianisty Rudolfa Meistera. Oboje są na codzień związani z Wyższą Szkołą Muzyczną w Heidelbergu-Mannheimie, gdzie Meister jest rektorem, a Wiłkomirska - profesorką.

W kursie uczestniczy czternaścioro starannie wybranych młodych muzyków z Polski i Niemiec, większość z nich zresztą jest w Zakopanem już po raz trzeci. Zajęcia odbywają się w salach Zespołu Państwowych Szkół Artystycznych. Imprezie patronuje (także finansowo) Ministerstwo Kultury i Sztuki i Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej.

Kurs, podobnie jak w poprzednich latach, rozpoczął się koncertem inauguracyjnym w galerii Biura Wystaw Artystycznych, na którym wystąpiła z recitalem Wanda Wiłkomirska. Na fortepianie towarzyszyła jej pianistka z Warszawy Elżbieta Neumann, a w jednym utworze - sonacie c-moll op. 45 Edwarda Griega - Rudolf Meister.

Sala była prawie pełna, gorąco i duszno, ale wszyscy z entuzjazmem powitali wielką skrzypaczkę, która z uśmiechem przywitała się z zakopiańską publicznością i zaczęła koncert Sonatą A-dur KV 305 Wolfganga Amadeusza Mozarta. Oklaski były huczne, podobnie jak po wspomnianej sonacie Griega, której przyciężkawa treść podana była przez oboje profesorów z lekkością wytrawnych wyjadaczy. Po małym zamieszaniu, wywołanym niejasnym znakiem graficznym w programie, który publiczność zinterpretowała jako zapowiedź przerwy w recitalu, a prowadząca koncert Małgorzata Komorowska - jako zmianę charakteru prezentowanych utworów - Wanda Wiłkomirska i Elżbieta Neumann zagrały cykl sześciu drobiazgów o nieco lżejszym charakterze. Najpierw była to niesłychanie finezyjna Melodia Hebrajska Josepha Achrona, potem cztery romanse - Karola Szymanowskiego op. 23, Sergiusza Rachmaninowa op. 6 nr 1 i Aleksandra Zarzyckiego op. 16, wreszcie Pabla Sarasatego Romans Andaluzyjski op.22 nr 3. Koncert zakończyły dwa utwory Fritza Kreislera - Cierpienia miłosne i Radość miłości.

Mimo trwającej blisko 10 minut owacji na stojąco bisów nie było - skrzypaczka powiedziała, że jest zmęczona i zaprosiła publiczność na następne koncerty, w czasie których - jak powiedziała - będzie grać same bisy. Wanda Wiłkomirska ubrana była w długa zieloną suknię, znakomicie kontrastującą z kasztanowymi włosami. Elżbieta Neumann w długiej czarnej sukni. Rudolf Meister w smokingu z muszką. Na sali nie było nikogo z władz zakopiańskich - albo imprezę uznano za "nie swoją", albo z powodu święta państwowego wszyscy poszli na nieszpory. Brak nie był zbyt dotkliwie odczuty, bowiem większość miejsc zajętych była przez przyjezdnych, sporo młodzieży i turystów, przybyłych do galerii BWA wprost z tatrzańskich szlaków. Dziś wieczór konceruje Rudolf Meister.

Maciej Pinkwart, Zakopane, 16 sierpnia 1998.

Uduchowiony Mistrz

III kurs mistrzowski prowadzony przez Wandę Wiłkomirską i Rudolfa Meistera w Zakopanem rozpoczął się dwoma koncertami inauguracyjnymi. Po recitalu Wandy Wiłkomirskiej (z gościnnym udziałem Meistera), w niedzielę, 16 lipca wystąpił jej niemiecki partner i szef: Wiłkomirska jest profesorką na uczelni, w której Meister jest rektorem. Mimo niedzieli i nieopisanych wprost tłumów na Krupówkach sala BWA była w połowie pusta...

A było czego posłuchać. Koncert kompetentnie, fachowo i dyskretnie prowadził Bohdan Pilarski, dzięki któremu dowiedzieliśmy się, że Rudolf Meister - odebrawszy nader staranne wykształcenie pianistyczne (m.in. u własnego ojca, który był profesorem fortepianu oraz u znanego specjalisty od Mozarta, Paula Badury-Skody) stał się, mimo młodego wieku, jednym z najlepszych pianistów w Niemczech, a znany jest przede wszystkim na innych kontynentach, które podbijał w wielu podróżach artystycznych. No i właśnie od dwóch bardzo znanych dzieł Mozarta, napisanych na krótko przed śmiercią kompozytora, Rudolf Meister rozpoczął swój recital: najpierw była to sonata C-dur KV 545 (o której słusznie powiedział Bohdan Pilarski, że grywają ją nawet dzieci, ale dopiero świetny artysta potrafi wydobyć z niej kwintesencję artyzmu), potem - Rondo a-moll KV 117. Meister grał lekko, z widocznym sentymentem, bardzo impresyjnie malując linie melodyczne. Ta nastrojowość w jeszcze większym stopniu widoczna była w kolejnym utworze - Trzech Intermezzach op. 117 Jana Brahmsa, które - mimo iż napisane na fortepian - brzmiały tak, jakby tam pod klawiszami usadowiła się niewielka orkiestra symfoniczna.

Po przerwie z Rudolfem Meisterem pojawiła się Wanda Wiłkomirska. Oboje zagrali dwa piękne drobiazgi Karola Szymanowskiego - Pieśń kurpiowską i Pieśń Roksany z opery Król Roger, obie w opracowaniu Pawła Kochańskiego. Gromkimi oklaskami publiczność chciała wymusić bis, ale Wanda Wiłkomirska, udając, że już-już zabiera się do grania - uciszyła publiczność, po czym szybko zasiadła w pierwszym rzędzie jako słuchaczka, a Meister rozpoczął ostatni już punkt programu - Sonatę f-moll op. 57 - czyli słynną "Appasionatę" - Ludwiga van Beethovena. Zaprawdę, rację mieli starożytni mawiając: finis coronat opus! Bo to wykonanie "Appasionaty" było z pewnością jednym z lepszych, jakie kiedykolwiek słyszałem, a pianista prawdziwie pokazał lwi pazur: naturalnie, i tu był szalenie nastrojowy, ale i dynamiczny - szczególnie w trzeciej części. Publiczność słuchała jak urzeczona, a potem oklaskom nie było końca. Wreszcie doczekaliśmy się bisu - i to jakiego! Rudolf Meister na koniec swego recitalu pozostał przy Beethovenie i przy sonatach, dając nam w prezencie Adagio cantabile z "Patetycznej" (op. 8 c-moll op. 13). I to, niestety, było już wszystko.

Mówiłem już o pustawej sali. Wielka szkoda - melomani mieli prawdziwą ucztę. Tymczasem na sali było w sumie 4 i pół zakopiańczyka: te pół to zakopianka, od pewnego czasy mieszkająca i studiująca - grę na fortepianie! - w Krakowie (zresztą wyszła po pierwszej połowie). Nie przyszedł choćby jeden przedstawiciel władz miasta, zabrakło nawet reprezentanta biura Towarzystwa Muzycznego im. Szymanowskiego, które było współorganizatorem koncertu. Na szczęście, przyszło kilkudziesięciu turystów, no i uczestnicy kursu mistrzowskiego.

A po wyjściu z sali BWA na zatłoczonych Krupówkach minąłem ze trzy grupy muzykujące na ulicy. Wokół każdej zgromadzony tłumek był większy, niż liczna melomanów słuchających recitalu Meistera. No, ale w BWA nie podawano piwa...

Maciej Pinkwart, Zakopane, 17 sierpnia 1998

Utalentowana młodzież

Przez dwa tygodnie pracowali ciężko, jak nikt. No, chyba jak oni sami przed rokiem. Wanda Wiłkomirska i Rudolf Meister naprawdę się nie oszczędzali i w salach Zespołu Szkół Artystycznych w Zakopanem muzyka rozbrzmiewała od rana do wieczora, z krótką przerwą na obiad. W kursie mistrzowskim uczestniczyło w sumie ok. 20 osób z Polski i z Niemiec, w tym - po raz pierwszy - dwoje młodych bardzo utalentowanych skrzypków ze środowiska zakopiańskiego: czynnym kursantem Wandy Wiłkomirskiej był absolwent zakopiańskiej Szkoły Muzycznej Dawid Lubowicz, zaś słuchaczką kursu była rokująca wielkie nadzieje uczennica klasy 8 ze szkoły w Bukowinie, ucząca się także w zakopiańskiej Szkole Muzycznej Helenka Matuszewska.

Efekt pracy mistrzów i adeptów mogliśmy ocenić w czasie kursu na dwóch wewnętrznych prezentacjach oraz na dwóch koncertach pożegnalnych, 27 i 28 sierpnia. Na pierwszym, który odbył się w auli Szkoły Muzycznej, niestety nie byłem. Drugi zorganizowano w "Atmie", gdzie było dość ciasno, ale nastrojowo. Na sali zakopiańczyków znów było tyle co na lekarstwo, z władz naturalnie nikogo - ale udziału w koncertach notable u nas, na razie przynajmniej, jeszcze nie traktują jako ważnego elementu kampanii wyborczej. No, gdyby była telewizja... Ale telewizji nie było, nikt też nie sprzedawał żadnych parcel czy domów, więc obeszliśmy się jakoś bez lokalnych gwiazd mediów i biznesu.

Program był ułożony nader kunsztownie. Zaczynał się i kończył Szymanowskim, a w środku mieliśmy utwory kompozytorów związanych z Francją, a zwłaszcza Paryżem, z jednym znamiennym wyjątkiem - antyfrancuskiego Jana Brahmsa. Poza brahmsowskimi sonatami słuchaliśmy Debussy'ego, Albeniza, Ysaye'a, Saint-Saënsa, Ravela. Najpiękniejszy okres muzyki skrzypcowej i fortepianowej. Absolutną rewelacją był otwierający koncert występ 12-letniej zaledwie Karoliny Sajniak, która z towarzyszeniem Elżbiety Neuman wykonała fantastycznie Pieśń Roksany Karola Szymanowskiego w transkrypcji Pawła Kochańskiego. Ten sam utwór grała na otwarciu kursu Wanda Wiłkomirska i można śmiało powiedzieć, że uczeń godny jest mistrza. O tej dziewczynie napewno niebawem będzie głośno!

Pozostali wykonawcy na ogół reprezentowali solidną klasę średnią i wysoką. Już trzeci raz na kursie było kilkoro muzyków i oni podobali mi się najbardziej: Joanna Maklakiewicz (pianistka - szkoda, że tym razem nie jako solistka), Ludmiła Pawłowska (też pianistka - wesoło zagrana Castilia z I suity hiszpańskiej Albeniza!), skrzypaczki Marta Lelek, Joanna Turska i Katharina Cording. Katja może nie grała (Nokturn i Tarantela Szymanowskiego) najwspanialej w życiu, ale jak pięknie wyglądała! Co za oczy... Złego słowa nie powiem także na walory artystyczne (szeroko rozumiane) występu skrzypaczek Małgorzaty Grodzickiej i Isabel Herhammer.

Płeć mniej piękną godnie reprezentowali skrzypkowie Oskar Jezior i Filip Lipski.

Na koniec, już po ostatnim Szymanowskim, skrzypaczki Joanna Turska i Małgorzata Grodzicka z towarzyszeniem pianistki Elżbiety Neumann (ta kobieta napracowała się okropnie: towarzyszyła na fortepianie w 8-miu utworach!) wykonały w prezencie dla Wandy Wiłkomirskiej arcytrudny duet Sarasatego Navarra. Pani profesor nic o tym wcześniej nie wiedziała...

Prowadziłem ten koncert (w krawacie z Paryża...) i była to dla mnie wielka przyjemność - rozstawaliśmy się z nadzieją na następne spotkanie za rok. Ale, jak podsłuchałem w kuluarach, część wykonawców przyjedzie do Zakopanego już w ferie zimowe, by uczestniczyć w organizowanych także w Szkole Artystycznej Warszatach Młodych Talentów. Więc do zobaczenia! Przedstawiciele nowej władzy zakopiańskiej, których wybierzemy niebawem, jeśli chcą kierować miastem z pozycji ludzi kulturalnych, a nie tylko bogatych, niech już rezerwują bilety.

Maciej Pinkwart, Zakopane, 29 sierpnia 1998

Powrót do strony głównej