Potęga fortepianu

Fortepian - ten najpiękniejszy z instrumentów perkusyjnych, jak go nazywał Strawiński - zdaje się dominować w tegorocznej edycji Dni Muzyki Karola Szymanowskiego. Być może jest to skutek faktu, iż festiwalowi towarzyszył finał ogólnopolskiego konkursu wykonawczego muzyki Szymanowskiego, rozgrywanego właśnie w kategorii fortepianu. Może to efekt tego, ze nad tegorocznym festiwalem artystycznie czuwa wiceprezeska Towarzystwa Muzycznego imienia Karola Szymanowskiego, Alicja Paleta-Bugaj, profesorka pianistyki. A może to po prostu przypadek.

W czwartkowe (2 lipca 98) popołudnie przy wysłużonym Bechsteinie w galerii BWA w Zakopanem zasiadł jeden z najwybitniejszych polskich pianistów - Piotr Paleczny. Sala była wypełniona co najwyżej w 2/3, co jest zapewne z jednej strony skutkiem ogólnego schamienia społeczeństwa, a z drugiej - błędu organizatorów, którzy wydrukowali tylko afisz zbiorczy imprezy, zaniedbując rozreklamowania poszczególnych koncertów. Nie wątpię, że nazwisko Palecznego, odpowiednio wyeksponowane w różnych punktach miasta, ściągnęłoby tłumy. Zwłaszcza, że program recitalu gwarantował sukces, bo składał się z utworów, w których wykonywaniu Piotr Paleczny jest znanym i uznanym specjalistą. A więc najpierw był Chopin, czyli coś, czego oczekuje się od laureata konkursu tegoż właśnie imienia. Trudno w to uwierzyć, ale od sukcesu Palecznego w Konkursie Chopinowskim upłynęło już blisko 30 lat... Grał bardzo młodzieńczo, świeżo, choć z właściwą dla osoby w kwiecie wieku będącej maestrią. Szczególnie pięknie zabrzmiała Ballada g-moll op. 23 oraz zagrane niemal z teatralnym wyczuciem dramaturgii Scherzo b-moll op. 31, kończące pierwszą część koncertu. W drugiej był utwór, którego Piotr Paleczny jest w Polsce niemal jedynym, a na pewno klasycznym wykonawcą - Obrazki z wystawy Modesta Musorgskiego w oryginalnej, fortepianowej wersji.

Za każdym razem, gdy słyszę to dzieło - czy to w najpopularniejszej, orkiestrowej wersji wg instrumentacji Maurycego Ravela, czy w komputerowych brzmieniach Isao Tomity czy w autorskiej wersji fortepianowej (to naprawdę rzadkość!) - myślę, jakie to szczęście, że Musorgski tamtego letniego wieczoru 1874 roku nie miał ważniejszych planów i poszedł na wystawę pośmiertną dzieł malarskich swojego przyjaciela Wiktora Hartmanna! Cóż dziś byśmy wiedzieli o dziełach tego malarza, jeśli on sam doczekał się zaledwie kilkuwierszowych wzmianek w specjalistycznych leksykonach? W internetowej przeglądarce Atlavista nie ma go w ogóle, w Encyklopedii Britannica figuruje tylko w haśle... Musorgski, Modest. A dzięki owej promenadzie kompozytora po pośmiertnej wystawie obrazów znamy przynajmniej 10 jego dzieł. Dodam, że słuchanie Obrazków z wystawy w entourage'u galerii sztuki (w BWA akurat była wystawa prac malarskich Ireny Popiołek i Stanisława Rodzińskiego) było specjalnie przyjemne.

W wykonaniu Piotra Palecznego najżywiej poruszyły moją wyobraźnię sprzeczka i zabawa dzieci oraz ploteczki niań w ogrodach Tuileries, baletowa zabawka Taniec kurcząt w skorupkach oraz zupełnie rewelacyjny Samuel Goldenberg i Szmul. Może to herezja, ale fortepianowa wersja Palecznego była dla mnie o wiele bardziej impresjonistyczna niż jakże impresjonistyczne "Obrazki" Ravelowskie. Różnica taka, jak między jedną z "Katedr w Rouen", namalowanych przez Moneta a przewodnikiem po mieście Rouen z piękną, kolorową fotografią zabytkowej katedry.

Po koncercie owacja trwała kilkanaście minut. Przerwała ja wiceprezeska TMIKS, Alicja Paleta-Bugaj, która wręczyła Piotrowi Palecznemu medal za "szczególne osiągnięcia w propagowaniu muzyki Szymanowskiego". Przy tej samej okazji taki sam medal otrzymała inna pianistka, Joanna Domańska, która była "przypadkiem" na sali, ale ani tego dnia, ani w ogóle w tym festiwalu nie występowała. Zrównanie w tym momencie jej "szczególnych osiągnięć" (niewątpliwych, choć trudno mi sobie akurat coś teraz gwałtownie przypomnieć, poza kilkoma występami w "Atmie") z osiągnięciami Palecznego wydało mi się dość niestosowne. Potem były znów owacje, wreszcie Piotr Paleczny zasiadł do fortepianu i kwitując nagrodę za upowszechnianie Szymanowskiego na bis zagrał... Chopina. Szymanowskiego na tym koncercie, poza smutną twarzą na medalu, nie było. I to było kolejne faux pas, ale może zamierzone? Na koncercie inauguracyjnym Dni Muzyki Karola Szymanowskiego nie zagrano przecież ani jednego utworu patrona festiwalu...

Pewno znowu się czepiam.

Zakopane, 3 lipca 1998

Maciej Pinkwart

Powrót do strony głównej