Komentarze M.Pinkwarta
(publikowane w II Programie Polskiego Radia)
I. 18 lipca 1999
W niedzielę, 18 lipca już po raz 22-gi inaugurować
będziemy w Zakopanem festiwal Dni Muzyki Karola Szymanowskiego.
W tym roku, z uwagi na wiadomą rocznicę, Szymanowski gościć
będzie na swoim festiwalu jubilata, a zatem muzyka Chopina
pojawi się kilkakrotnie w programie imprezy. Poza tym, jak
zwykle, dziełom Karola z Atmy towarzyszyć będą utwory
kompozytorów europejskich - rówieśnych Szymanowskiemu oraz
twórców współczesnych.
Właśnie kompozytorzy współcześni zawładnęli całkowicie
koncertem inauguracyjnym, który w niedzielę o 17-tej w sali
Biura Wystaw Artystycznych przy Krupówkach rozpocznie festiwal.
Wystąpi orkiestra kameralna "Orfeusz" z Krakowa pod
dyrekcją Jana Baryły, a prezentowane będą utwory Sławomira
Czarneckiego, Tadeusza Szeligowskiego, Romualda Twardowskiego,
Henryka Mikołaja Góreckiego i Grażyny Bacewicz, zaś solistką
wieczoru będzie pianistka Gabriela Szendzielorz. Trochę to
dziwne, że na koncercie inauguracyjnym Dni Muzyki Szymanowskiego
nie będzie muzyki Szymanowskiego, ale żyjemy w czasach
paradoksów.
Festiwal ma charakter międzynarodowy, więc i wykonawców
zagranicznych w tym roku będzie sporo. Już w drugim dniu
festiwalu, w poniedziałek, recital fortepianowy da artysta o
węgierskim nazwisku - Jozsef Őrmeny, reprezentujący wszakże
Ukrainę. W programie tym razem znajdą się utwory
Szymanowskiego - będą to Maski op. 34 i 8 mazurków z opusu
50-go, a poza tym dzieła Skriabina i Rachmaninowa. Początek
koncertu o 19-tej w BWA.
We wtorek, 20 lipca wieczór zapowiada się bardzo ciekawie
zarówno w sferze wykonawczej, jak i repertuarowej. Wystąpią
dwaj artyści reprezentujący Stany Zjednoczone: Bernard Zinck -
skrzypce i May Phang fortepian. W programie Sonata op. 9-te i
Mity Karola Szymanowskiego, 3 Preludia Georga Gershwina w
opracowaniu Jaschy Heifetza oraz Sonata A-dur Cezara Francka.
Koncert także w BWA.
Trzy kolejne dni to koncerty w Atmie: w środę, 21 lipca
wystąpią wiolonczelista Tomasz Strahl i pianista Edward Wolanin
z utworami Szymanowskiego, Ryszarda Straussa i Chopina, w
czwartek, 22 lipca odbędzie się koncert Piotra Marciaka -
skrzypce i Moniki Wilińskiej-Tarcholik - fortepian. Są to
laureaci pierwszego konkursu muzyki kameralnej, organizowanego w
ubiegłym roku w Zakopanem przez Towarzystwo Edukacji
Artystycznej, a recital w Atmie jest jedną z głównych nagród
konkursu. W programie Szymanowski, Brahms, Debussy. Wreszcie w
piątek, 23 lipca zagra w Atmie pianistka Joanna Domańska,
która zaprezentuje utwory Szymanowskiego i Chopina.
Bardzo ciekawie dla miłośników muzyki współczesnej zapowiada
się koncert w piątkowy wieczór w galerii BWA. Organizuje go
Andrzej Dutkiewicz, a wystąpi troje saksofonistów: Ed Bogaart i
Ann Verschuere z Holandii oraz Dariusz Samal z Polski, pianiści
Tomasz Piotrowski i Artur Hess a także Krzysztof Knittel na
instrumentach elektronicznych. Koncert nosi tytuł "Od
Chopina do Góreckiego", ale niestety znów z wyłączeniem
muzyki Szymanowskiego.
Nazajutrz, 24 lipca w Atmie przewidziano recital wokalny
niemieckiej sopranistki Vereny Rein z Lubą Nawrocką przy
fortepianie. W programie: pieśni Chopina, Ryszarda Straussa i
Szymanowskiego. Późnym wieczorem tego samego dnia w BWA znów
koncert muzyki współczesnej. Wystąpi trio w składzie
Kazimierz Dawidek - obój, Hanna Holeksa - fortepian, Aleksander
Gabryś - kontrabas. W programie: Fabio Vacchi: Due pezzi
(prawykonanie światowe) i Utwór na fortepian solo, Witold
Szalonek: Proporzioni IV na obój, kontrabas i fortepian (też
prawykonanie światowe) oraz Krystyna Moszumańska-Nazar:
Serpentine na obój solo.
Koncert zamykający Dni Muzyki Szymanowskiego w dniu 25 lipca z
podziwu godną konsekwencją podobnie jak inauguracyjny pomija
całkowicie muzykę Szymanowskiego. Wystąpi trio Krzysztof
Bąkowski - skrzypce, Elena Braslavsky - fortepian, Tytus
Miecznikowski - wiolonczela, a w programie przewidziano utwory
Chopina - w oryginale i rozmaitych opracowaniach. Koncert
odbędzie się w galerii BWA.
Organizatorem XXII Dni Muzyki Karola Szymanowskiego jest
Towarzystwo Muzyczne jego imienia, a finansowo byt festiwalu
zapewnia Ministerstwo Kultury i Sztuki.
Dla Wiadomości Kulturalnych Polskiego Radia z Zakopanego mówił
Maciej Pinkwart
II. 22.07.99
W Zakopanem na Krupówkach tłok przyjezdnych wielki, do Tatr
ustawiają się kolejki, a zakopiańczycy wyjeżdżają nad morze
czy na wieś, żeby odetchnąć świeżym powietrzem. A ja z
mojej wsi na Spiszu przyjeżdżam do Zakopanego, by posłuchać
muzyki na festiwalu Szymanowskiego, po czym wieczorem pomykam
znów nad Jezioro Czorsztyńskie.
Dni Muzyki Karola Szymanowskiego rozpoczęły się niedzielę
koncertem, w którym nie było ani jednego utworu Szymanowskiego.
Otwierając festiwal prezes Towarzystwa Szymanowskiego Karol Bula
ani się zająknął o przyczynach tego faktu. Może już czas
przestać nazywać imprezę Dniami Muzyki Szymanowskiego, tylko
po prostu Festiwalem Muzycznym imienia Szymanowskiego?
Tak czy inaczej, w wykonaniu orkiestry smyczkowej
"Orfeusz" z Krakowa, prowadzonej przez Jana Baryłę
usłyszeliśmy najpierw Szeligowskiego Epitafium na
śmierć Karola Szymanowskiego, po którego elegijnych
tonach rozruszało nas Divertimento Bacewiczówny, a
obudził całkiem koncert fortepianowy Góreckiego z Gabrielą
Szendzielorz przy odrapanym Bechsteinie. Artystka bisowała
drugą część, co pokazało raz jeszcze, że publiczność lubi
kawałki skoczne i rytmiczne. Po przerwie wysłuchaliśmy
Concerto breve Twardowskiego, a następnie porwała nas muzyka
Sławomira Czarneckiego, jego poemat choreograficzny
Wałaski na orkiestrę kameralną.
"Wałaska" to w dawnej, wymierającej już gwarze
góralskiej rąbanica, siekierka, dziś z zakopiańska popularnie
zwana ciupagą. Kompozytor od blisko dziesięciu lat ma letnią
rezydencję na Spiszu, koło Łapsz Niżnich i Niedzicy, a więc
jest poniekąd moim sąsiadem. Zamiłowany jest w Spiszu
okrutnie, do tego stopnia, że na niedzielny koncert przyszedł
wyzdajany po spisku, w bukowych portkach i cyfrowanej koszuli i
tak odbierał hołdy od zachwyconej publiczności. W pierwszej
części utworu, oznaczonej tempem maestoso, zabrzmiało mi
cośkolwiek Szymanowskim z IV symfonii, w drugiej, allegretto
marcato, dosłyszałem wyraźnie Bartoka, a koniec był to
absolutnie Kilar z Orawy. Nie to, żeby cytaty, broń
Boże - raczej organizacja materii muzycznej, rytm i to coś, co
można by nazwać duchem muzyki. Jak wyznał mi kompozytor, gdy
siedzieliśmy już wieczorem na wsi, owiewani chłodną bryzą
znad Jeziora Czorsztyńskiego, cytaty były, owszem, ale z
autentycznej kapeli góralskiej z Łapsz Niżnich, w której w
wakacje grywa syn kompozytora Radek, na skrzypcach kształcony.
Publiczności w BWA utwór podobał się bardzo, orkiestra
bisowała całą drugą część, a spiskie kostiumy kompozytora
i jego małżonki Teresy długo jeszcze były komentowane przez
słuchaczy.
W następne dni w BWA grał - między innymi Szymanowskiego -
ukraiński pianista Jozsef Oermeny, potem wystąpił
amerykańsko-chiński duet skrzypek Bernard Zinck i May Phang na
fortepianie. Grali pięknie Szymanowskiego - Sonatę op.9,
popularnie od tonacji swojej zwaną demolką i Mity opus 30, a
poza tym Gershwina i Cesara Francka.
W środę odbył się pogrzeb Władysława Hasiora. Urnę z
kolorowego marmuru, zawierającą jego prochy, wystawiono na
widok publiczny w galerii, po południu odprawiono mszę
żałobną w starym zakopiańskim kościółku, a następnie
pochowano Hasiora na Starym Cmentarzu na Pęksowym Brzyzku,
opodal jego wcześniej pożegnanych nauczycieli i kolegów -
Karola Stryjeńskiego, Antoniego Kenara, Antoniego Rząsy. W
Zakopanem już nic nie będzie takie jak dawniej. Hasior był
symbolem awangardy i symbolem światowości kultury
zakopiańskiej. Teraz miasteczko pod Giewontem ostatecznie straci
swą nadwątloną i tak w ostatnich latach kulturalną
stołeczność. Jeszcze broni się specyficzny fenomen, jakim
jest Teatr Witkacego, ale władze samorządowe właśnie
wyrzuciły aktorów z zamieszkiwanego przez nich domu w
Kościelisku. Jeszcze ciągle rozwija się jedyna w Polsce
Państwowa Podstawowa Szkoła Artystyczna, ale lokalne władze
dalej udają, że jej nie ma. Naturalnie, ciągle istnieje
folklor góralski, ale coraz częściej można go spotkać tylko
w knajpach, gdzie stanowi oprocentowany dodatek do kwaśnicy z
grulami i placka po zbójnicku.
Niejako w cieniu funebralii Hasiorowych, w środę wieczór
odbył się w Atmie wiolonczelowy recital Tomasza Strahla,
któremu towarzyszył na fortepianie Edward Wolanin. Grano
Szymanowskiego, Chopina i Straussa. Dzisiaj, także w
"Atmie", wystąpią wieczorem skrzypek Piotr Marciak i
pianistka Monika Wilińska-Tarcholik, którzy na ubiegłorocznym
konkursie muzyki kameralnej w Zakopanem dostali nagrodę za
wykonanie demolowej sonaty Szymanowskiego.
Festiwal zakończy się w niedzielę. A na Spiszu pięknie
śpiewają skowronki, Białka melodyjnie szumi po kamieniach, a w
sąsiednim Falsztynie motety wyśpiewuje duch księdza
Sebastiana, który tu w XVI wieku tworzył melodie, grywane wtedy
niemal we wszystkich kościołach.
Z Frydmana nad Jeziorem Czorsztyńskim dla Wiadomości
Kulturalnych mówił Maciej Pinkwart.
III. 27.07.1999
Na festiwalu Dni Muzyki Szymanowskiego w czwartek w
"Atmie" odbył się wieczór sonat, który ładnie
zagrali Piotr Marciak na skrzypcach i pianistka Monika
Wilińska-Tarcholik. Brahms wypadł stosownie romantycznie,
Debussy należycie impresyjnie, zaś wykonanie opusu 9-go
Szymanowskiego udowodniło, że nie darmo jury pierwszego
konkursu muzyki kameralnej w Zakopanem w zeszłym roku przyznało
tej właśnie parze nagrodę specjalną za tę sonatę. W piątek
po południu Chopina i Szymanowskiego grała w "Atmie"
Joanna Domańska. Zestawienie poloneza fantazji As-dur i Scherza
E-dur Chopina z cyklem 12 etiud Szymanowskiego op. 33 miało,
zdaje się, ukazać kontrast między kompozytorami, ale nie
ukazało, bo wszystko było jednakowo bez wyrazu, co udowodnili
śpiący słuchacze. W drugiej części koncertu rozmarzyliśmy
się w czasie Metop Szymanowskiego, ale głównie po
to, by przypomnieć sobie wspaniałe interpretacje tego
odysejskiego cyklu, na przykład w wykonaniu Andrzeja Tatarskiego
czy Andrzeja Stefańskiego. Z marzeń obudził nas chopinowski
polonez As-dur op. 53, znany doskonale każdemu melomanowi, ale
jak się okazało - nie wszystkim muzykom. Obudziłby się i
Chopin w swoim grobie po to, by się w nim przewrócić, gdyby
nie to, że leży biedak na paryskim Pere Lachaise i przygniata
go rzeźba równie nieudana, jak czwartkowe wykonanie słynnego
poloneza.
Na wieczornym koncercie w BWA Szymanowski miał wolne, ale Chopin
powrócił, w znakomitym wykonaniu 17-letniego Artura Hessa, zaś
nokturn Fis-dur op. 15 nr 2 był dla naszych zmaltretowanych
wcześniej uszu jak nie mylący się nigdy słowik. Świetni byli
też pozostali wykonawcy koncertu noszącego tytuł Od
Chopina do Góreckiego. Głównymi instrumentami wieczoru
były saksofony, na których grali 20-latkowie Dariusz Samal z
Polski, a potem Ania Verschuere z Holandii. Bardzo dobrze
towarzyszył im na fortepianie Grzegorz Mackiewicz, a wykonanie
utworów Jeana Riviera i Erwina Schulhoffa wywołało huczne
oklaski. Między saksofonistami wystąpił młody pianista Tomasz
Piotrowski, który wybornie zagrał dwa Gershwinowskie preludia.
A potem nastąpiło clou wieczoru: światowe prawykonanie utworu
Krzysztofa Knittla Sonata da camera nr 7 na saksofon,
sampler i syntezator. Prezes Związku Kompozytorów Polskich i
dyrektor Warszawskiej Jesieni odziany w wytworny czarny anglez
osobiście stanął za mikserem, nad setką kabli, pokręteł i
dyskietek, złoty saksofon ujął jeden z największych
wirtuozów tego instrumentu - Ed Bogaart, a świat wstrzymał
oddech. Bogaart najpierw grał na ustniku bez saksofonu, potem na
saksofonie bez ustnika, wreszcie na skompletowanym instrumencie,
ale i to było mało, bo w pewnym momencie wyjął z kieszeni
gwizdek sędziowski i odgwizdał, jak Michał Listkiewicz na rzut
wolny. Krzysztof Knittel wydobywał z syntezatorów już to
dźwięki warsztatu samochodowego, już to "Orient
Expressu", wreszcie jakby pełnej owadów łąki, ale nie
był to jednak Koncert na dwa świerszcze i wiatr w
kominie. Wirtuozeria obu panów obudziła gromkie brawa
młodzieży. Gdy byłem w jej wieku, klaskałem na tak samo w
czasie "Warszawskich Jesieni" w początkach lat 60-tych.
Nastrój pokrytej 30-letnim kurzem awangardy, która gwałtem
odmładza się szminką ekstrawagancji towarzyszył nam także w
czasie sobotniego wieczornego koncertu - na popołudniowy, na
którym wystąpiła niemiecka sopranistka Verena Rein z
pianistką Luną Nawrocką, nie dojechałem, zablokowany na
naszej olimpijskiej zakopiance. Wieczorem w BWA grali pianistka
Hanna Holeksa, kontrabasista Aleksander Gabryś i oboista
Kazimierz Dawidek, urodzony i wychowany w Zakopanem, ale
mieszkający w Niemczech. Były utwory Bogusława Schäffera,
Witolda Szalonka, Fabia Vacchi, Luca Lombardi i Krystyny
Moszumańskiej-Nazar. Jedynie jej dzieło - napisane w 1997 r.
Serpentine na obój solo, zaprezentowało publiczności muzykę.
Pozostałe, w tym dwa prawykonania światowe, były znów
repliką stareńkiej awangardy, która po latach bardziej bawi
niż szokuje, ale zawsze daje artystom możliwość wykazania
swojej wirtuozerii, interesująco połączonej niekiedy z
gimnastyką.
W niedzielę festiwal Szymanowskiego zakończył się koncertem
muzyki... Chopina w wykonaniu skrzypka Krzysztofa Bąkowskiego,
pianistki Eleny Braslavsky i wiolonczelisty Tytusa
Miecznikowskiego.
W ciągu ośmiu Dni Muzyki Karola Szymanowskiego odbyło się
dziesięć koncertów. Na czterech - Szymanowskiego nie było w
ogóle, na trzech - wykonano po jednym jego opusie. W sumie
przedstawiono aż... siedem opusów Karola z "Atmy". W meczu
Szymanowski - Chopin zwyciężył jednak Szymanowski - Chopina
grano tylko na pięciu koncertach, za to przedstawiając 19
opusów.
Organizator imprezy, prezes Towarzystwa Szymanowskiego Karol
Bula, którego zapytałem, czy w Dniach Muzyki Szymanowskiego
muzyka Szymanowskiego nie powinna jednak dominować, powiedział,
że tak jak jest - jest dobrze, bowiem nie są to Dni Muzyki
Szymanowskiego tylko Szymanowskiego Dni Muzyki. Jako człowiek,
który przed 22 laty wymyślił tę imprezę i jej nazwę - nie
do końca rozumiem, ale wierzę, że może kiedyś Szymanowski
powróci na należne mu miejsce. A Zakopanemu przyda się
naturalnie festiwal muzyki różnej, tylko czy musi mu
patronować Karol Szymanowski - kompozytor z tak pokaźnym, a
nadal zbyt mało granym dorobkiem własnym?
Z Frydmana nad Jeziorem Czorsztyńskim dla II Programu Polskiego
Radia mówił Maciej Pinkwart