Maciej Pinkwart

Nowa przestrzeń dla muzyki

 

Dawniej jedyną muzyką, jaką dało się słyszeć w murach nowotarskiego Ratusza, był Marsz weselny Feliksa Mendelssohna, grywany w reprezentacyjnej sali tutejszego Urzędu Stanu Cywilnego. Potem pojawiały się jeszcze zespoły góralskie, ogrywające rozmaite celebry regionalne. W czwartek, 11 sierpnia 2011, zasiedliśmy na wygodnych krzesłach, by posłuchać dzieł muzycznych od baroku do współczesności. Kultura wysoka zyskała nowe miejsce. Wypada mieć nadzieję, że zyska też nowych entuzjastów.

 

Krzysztof Leksycki, znany tu już od kilku lat animator życia muzycznego w regionie, organizował dotąd Wieczory Czwartkowe w auli nowotarskiej Szkoły Muzycznej. Ale teraz szkoła ma wakacje i burmistrz Marek Fryźlewicz zaprosił melomanów do Ratusza na środku Rynku. Jako pierwszy wystąpił organizator Ratuszowych Wieczorów z Klasyką - Krzysztof Leksycki w duecie z żoną, Iloną Nieciąg. Była to – zgodnie z nazwą koncertu – Muzyczna podróż przez epoki. Program i charakter tej inauguracji wybrano tyleż ambitnie co oszczędnie: duet skrzypcowy to forma muzyczna niegdyś bardzo popularna, dziś jakby trochę mniej, kameralistyka co prawda skromna, ale i trudna w odbiorze.

Jako pierwszą usłyszeliśmy Sonatę A-dur na dwoje skrzypiec Georga Philippe’a Telemanna. Nasz – mieszkający długie lata w Pszczynie – mistrz baroku zabrzmiał nieco sucho bez akompaniamentu basso continuo, ale to był dopiero początek podróży. Kolejny jej przystanek był w epoce rokoko, u progu wiedeńskiego klasycyzmu, bo Krzysztof Leksycki i Ilona Nieciąg zaprezentowali nam IV Sonatę Józefa Haydna (tylko dwie części: adagio i tempo di minuetto), nieco jeszcze w stylu galante. O ile pamiętam, w oryginale jest to duet na skrzypce i altówkę, ale tutaj dwoje skrzypiec doskonale się uzupełniało, ciekawie wzajemnie wymieniając się partiami solowymi i akompaniującymi, w rodzaju mini b.c. (zwłaszcza w menuecie). Dobre brzmienie wsparte było tutaj przez dobry wygląd, jako że państwo Leksyccy wystąpili w strojach z połowy XVIII w., właśnie utrzymanych w stylu rokoko.

Kolejnym przystankiem w muzycznej podróży była epoka romantyzmu. Pierwszym jej zaprezentowanym przedstawicielem był Henryk Wieniawski, a utworem z tej epoki był pierwszy Kaprys z op. 18. To zupełnie inna muzyka, emocjonalna i działająca na wyobraźnię, daleka od zabawek formalnych, charakterystycznych dla epok poprzednich. W podobnym duchu utrzymana była następna kompozycja – Duo concertante G-dur op. 116 zupełnie zapomnianego dziś kompozytora Johanna Wenzla Kalliwody (1801-1866), urodzonego w Pradze i początkowo nazywającego się Jan Křtitel Václav Kalivoda, przez ponad 40 lat działającego na dworze Karola Egona w Szwarcwaldzie. Sympatyczny utwór, melodyjny, łatwo wpadający w ucho – ale i łatwo zeń wypadający, bo bardzo „dworski”, taka muzyka do golonki po bawarsku. Pierwsza część, allegro moderato – bardzo wirtuozowska, zasypująca słuchacza kaskadami dźwięków staccato, częściowo granych unisono – co przy duecie skrzypcowym nie jest łatwe, no ale w takim małżeństwie ładny unison jest zasadą… Druga część, tempo di minuetto, początkowo szybka i także unisonowa, w ostatniej fazie rozlewna i rzeczywiście romantyczna.

Na zakończenie wysłuchaliśmy utworu XX-wiecznej (1909-1969) kompozytorki Grażyny Bacewicz, doskonałej skrzypaczki, znanej także z bardzo wirtuozowskich kompozycji wiolinistycznych (choć jej dzieła fortepianowe są także bardzo piękne). Zwykle, niestety, grywane są tylko jej popisowe bisy, będące efektownymi opracowaniami polskich tańców ludowych. W ratuszowym salonie Ilona Nieciąg i Krzysztof Leksycki przedstawili nam fragmenty Suity na dwoje skrzypiec: allegro, adagio, vivo (w formie scherza), tempo di minuetto i ponownie allegro (w skład suity wchodzą jeszcze andante i fugetto). Układ zatem neoklasyczny (utwór pochodzi z 1943 r.), ale brzmienia ciekawe, niekiedy wręcz nowocześnie dysonansowe, z ciekawymi zabawami z tempem. Szczególnie interesująco brzmiał menuet – jako że ta forma w czasie czwartkowego koncertu prezentowana była parokrotnie, można było prześledzić rozwój jej brzmienia przez kilka epok.

Kolejny czwartkowy „Wieczór ratuszowy” odbędzie się… poza Ratuszem, w kościele św. Katarzyny, gdzie z dala od hałasów Jarmarku Podhalańskiego posłuchamy muzyki klasyków wiedeńskich.

Burmistrz tym razem był nieobecny i w jego zastępstwie honory domu pełniła dyrektorka Miejskiego Ośrodka Kultury, Barbara Pachniowska. Na sali – niewypełnionej, niestety, do końca – przeważała publiczność w wieku klasycznym, choć kilkoro młodych melomanek też dało się zauważyć. Ten trend, miejmy nadzieję rozwinie się pomyślnie, podobnie jak na Orawie, gdzie klasyka kameralna na organizowanym również przez Krzysztofa Leksyckiego festiwalu w Zubrzycy przyciąga wielu młodych i bardzo młodych słuchaczy.