Maciej Pinkwart

Mistrzowskie preludium

 TUTAJ skan artykułu

Inne recenzje muzyczne

 

 

Po raz czternasty zainaugurowano w Zakopanem Międzynarodowe Mistrzowskie Kursy Interpretacji Muzycznej, zorganizowane przez Zakopiańską Akademię Sztuki. 23 października, w jednym z ostatnich ciepłych wieczorów tej jesieni, w sali Miejskiej Galerii Sztuki przed nieliczną, niestety, publicznością stanęli mistrzowie, by w czasie swoistego preludium, jakie stanowi doroczny koncert inauguracyjny, zaprezentować swą sztukę wobec tych, których przez cały tydzień będą ćwiczyć na warsztatach. To świetna tradycja, bo nic tak dobrze nie uczy jak przykład. A w naszej pedagogice artystycznej często zdarza się tak, że wysokich lotów uczy nie orzeł, tylko ornitolog.

 

Tym razem do prowadzenia koncertu wybrano młodziutką warszawską aktorkę Annę Markowicz i był to wybór naprawdę dobry. Co prawda rok temu było jeszcze ciekawiej, bo wtedy ta sama artystka śpiewała piosenki z Kabaretu Starszych Panów i gdy stwierdzała Bo we mnie jest seks, nikt nie ośmieliłby się zaprzeczyć. Tym razem zamiast kabaretu mieliśmy głównie Chopina, ale rok 200-lecia jego urodzin już się na szczęście kończy. Trzeba tylko przetrzymać do końca lutego i będzie z Fryckiem na jakiś czas spokój.

Zaczął wiolonczelista Tomasz Strahl, który z towarzyszeniem Agaty Lichos przy fortepianie niezwykle nastrojowo zaprezentował Sonatę g-moll, co było jak na początek daniem dość sycącym, ale strawnym. Potem pianista Grzegorz Skrobiński wykonał trzy drobiazgi chopinowskie (Mazurek D-dur, Fantazja i Impromtu cis-moll, Walc e-moll), budząc podziw swoją sprawnością techniczną. Chopinowski serwitut dopełniony został czterema pieśniami, wykonanymi z towarzyszeniem Grzegorza Skrobińskiego przez Urszulę Kryger, której piękny i aksamitny głos jak zwykle w Galerii pomykał gdzieś ku sufitowym przestrzeniom, do publiczności dochodząc tak, jakby artystka śpiewała w muzułmańskim nikabie. Dodatkowym czynnikiem komplikującym relacje między głosem, fortepianem a słuchaczami było otwarte maksymalnie skrzydło instrumentu, którego solista nie zamknął, zmieniając się w akompaniatora. Jednakże, jeśli nawet nie całkiem dobrze było słychać, to przynajmniej było ładnie widać, co w muzyce też się liczy. Współczesną część koncertu reprezentował duet skrzypcowy Marcin Markowicz i Szymon Krzeszowiec, którzy wykonali niezwykle wirtuozowskie i ciekawe miniatury Markowicza opatrzone tytułem Jako widz…, budząc entuzjazm zwłaszcza młodej, żeńskiej części widowni. Podobało się jednak nie tylko widzom, ale i słuchaczom. Na koniec do dwóch skrzypków dołączył pianista Grzegorz Skrobiński i w wykonaniu tego tercetu usłyszeliśmy trzy zgrabne i melodyjne utwory Dymitra Szostakowicza – Preludium, Gawot i Walc.

Rzecz odbywała się w nader interesującej scenerii wystawy prac graficznych Zbigniewa Czopa, dyrektora programowego Zakopiańskiej Akademii Sztuki, niejako zresztą nieoficjalnie, bowiem wernisaż ekspozycji odbył się dopiero dzień później, co dowodzi, iż przyjemności, także artystyczne, należy sobie dozować powoli, żeby na dłużej starczyło.

Atmosfera była sympatyczna i niejako familijna, co staje się specjalnością zakopiańskich imprez artystycznych: Zakopiańska Akademia Sztuki bowiem, założona przed 14 laty przez nieżyjącego już Marka Markowicza nosi dziś jego imię, zaś obecnie niezwykle sprawnie i z wielkim talentem kieruje nią wdowa po założycielu, Barbara Markowicz, szefem katedry kameralistyki jest jej syn, Marcin – skrzypek i kompozytor, a jako się rzekło – prowadzenie koncertu inauguracyjnego było dziełem córki Anny - aktorki. Publiczności nie było zbyt wiele, bowiem jak to u nas bywa – w tym samym dniu i o tej samej porze było kilka imprez o podobnym charakterze. Potem pewno dla odmiany zapadniemy na dłuższy czas w muzyczny letarg. Zanim to jednak nastąpi, czeka nas jeszcze kilka koncertów Akademii, które odbywać się będą w Miejskiej Galerii, „Atmie” i Galerii Władysława Hasiora.