Maciej Pinkwart

Orawskie brzmienia kameralne

 TUTAJ skan artykułu

Inne recenzje muzyczne

 

Kolejna odsłona weekendowego orawskiego festiwalu muzyki kameralnej rozpoczęła się w sobotę, 21 sierpnia w XVII-wiecznym drewnianym kościółku św. Jana Chrzciciela w Orawce, najpiękniejszej perle zabytków Orawy. Barokowe wnętrze świątyni idealnie nadaje się do kameralnego muzykowania, a że zarazem wymaga pietyzmu i nie zezwala na lokowanie w nim dużych składów orkiestrowych – pomysł dyrektora festiwalu, Krzysztofa Leksyckiego, by tu właśnie pokazać najmniejszy zespół kameralny – duet skrzypcowy, był niezwykle trafiony. No i Duo Sonore – zespół, który Leksycki tworzy z żoną, Iloną Nieciąg – okazał się idealnym wykonawcą podróży muzycznej przez wieki, na jaką zaprosił nas szef festiwalu, samemu opowiadając o poszczególnych utworach.

Na początku usłyszeliśmy barokową sonatę G-dur Georga Philippa Telemanna, po której zabrzmiał klasycystyczny duet G-dur op. 5 Luigi Boccheriniego, którego niektóre linie melodyczne przypomniały nam fakt, iż znaczną część swego życia ten włoski kompozytor spędził na królewskim dworze w Madrycie. Najmniej porywający był dla mnie Kaprys Henryka Wieniawskiego (op. 18 nr 1), który reprezentując muzykę romantyczną był jednocześnie dość ciężkawy w fakturze, choć mistrzowsko wykonany. Romantyczny był – ale i finezyjny zarazem, a może i zagrany z prawdziwie francuską lekkością utwór Duo concertante op. 57 nr 1 belgijskiego kompozytora Charlesa Augusta de Beriota, wykształconego w Paryżu a pracującego w Holandii i Belgii. Koncert zakończyła współczesna (z 1982 r.) Fantazja polska Romualda Twardowskiego, o dynamicznie zróżnicowanej strukturze i mimo swej nowoczesności świetnie brzmiąca w zabytkowym wnętrzu.

Państwo Leksyccy nie tylko grali wybornie, po raz kolejny pokazując idealną harmonię swego duetu, ale i wyglądali świetnie, przebrani w barokowe stroje, jakby przyjechali wprost z dworu Ludwika XIV, który był rówieśnikiem orawskiej świątynki, zapełnionej tłumnie przez słuchaczy.

Niedzielny wieczór zgromadził nas znów w kościele skansenu w Zubrzycy Górnej, a bohaterami wieczoru byli dwaj jubilaci – Robert Schumann i Fryderyk Chopin, których 200-lecie urodzin w tym roku obchodzimy. Solistą był warszawski pianista Bartłomiej Kominek, który zagrał najpierw nieco przygnębiający Nokturn c-moll op. 48 nr 1 Chopina, a potem pięknie zaprezentował słynne Scherzo h-moll op. 20 (to z kolędą Lulajże Jezuniu). Jednak dla mnie przebojem wieczoru był Schumann i jego Pięć utworów na ludową nutę op. 102, w rewelacyjnym wykonaniu wiolonczelistki Anny Armatys-Borelli, której na fortepianie towarzyszył Bartłomiej Kominek. Już pierwszy ländler był kapitalny, a potem artystka dała prawdziwy popis swego wielkiego kunsztu, co publiczność kwitowała coraz bardziej gromkimi oklaskami.

Clou wieczoru miał być II koncert fortepianowy f-moll op. 21 Chopina, który Bartłomiej Kominek odpracował z nut, w pierwszej części walcząc z przykrywającym go całkowicie Kwartetem Festiwalowym (państwo Leksyccy i państwo Borelli), w drugiej i zwłaszcza trzeciej dochodząc z zespołem do porozumienia brzmieniowego. Przyznam szczerze, iż nie umiem się pogodzić z faktem, że solista w koncercie gra z nut nawet kadencję, ale mimo tego brzmienie dzieła było piękne, a Frycek pewno w niebiesiech kiwał głową z aprobatą, boć i jego nadobne uczennice dzieła mistrza grywały często z nut, licząc na wyrozumiałość wielkiego Polaka.

Sala skansenowego kościółka w Zubrzycy Górnej znów była pełna, liczne dzieci obecne na widowni wcale nie przeszkadzały, a atmosfera była podniosła. Krzysztof Leksycki koncert sympatycznie prowadził, a wszyscy wychodzili w przeświadczeniu, że dzięki muzyce uciekli od kłopotów dnia codziennego. Cóż bowiem jest lepszego w niedzielny, letni wieczór, niż doskonale zorganizowany koncert w dobrym wykonaniu i sympatycznym towarzystwie? Za tydzień orawskiego festiwalu kameralnego ciąg dalszy – w sobotę w kościele w Lipnicy Wielkiej, w niedzielę znów w Zubrzycy.