Maciej Pinkwart
15 sierpnia 2021
Przemiany ideowe artystów i ich fanów
Drogi Wojtku, jeśli rozumiem, przedstawiona przez Ciebie idea jest taka: są
muzycy, którzy mimo swej niewątpliwej wartości zawodowej poszli na współpracę z
władzą, tym samym (a może: mimo tego) sprzeniewierzając się swoim ideałom.
Niewątpliwie są, i dotyczy to nie tylko muzyków, ale także (a może jeszcze w
większym stopniu) literatów, filozofów, naukowców itp. OK, ale to nie jest znowu
cecha szczególna ludzi twórczych: w mniejszym czy większym stopniu dotyczy to
wszystkich ludzi. Różnie to wygląda w różnych rejonach – tam, gdzie władza jest
zwykłą emanacją społeczeństwa, wybieraną w sposób demokratyczny koncesje na
rzecz rządzących są wyrazem osobistych poglądów (które też zmieniają się w
czasie i nie tylko koniunkturalnie) czy poszukiwaniem wsparcia silnego mecenasa.
Jeśli władza demokratyczna nie jest - to taka deklaracja wiążąca twórcę z jedną
opcją jest już bardziej ryzykowna. Ale popatrzmy na to z perspektywy
upływającego czasu: Herberta von Karajana znamy, Ty i ja, z
jego powojennej działalności, w której, jeśli pominąć nieco autokratyczny
charakter, zapewne konieczny w takiej robocie, chyba nie przejawiał żadnych
nazistowskich sympatii. Jednak, gdy był głównym guru muzycznym pod skrzydłami
Adolfa, z pewnością muzycy i melomani w Niemczech i krajach okupowanych patrzyli
na niego zupełnie inaczej. Bo rozdzielenie postawy moralnej od twórczości
artystycznej jest, moim zdaniem, możliwe tylko wtedy, gdy litościwy czas rzuci
miedzy te sprawy choć cienką przesłonę. Gdy ześwinienie dotyczy współczesnego
artysty, skutkuje to - chciał-nie-chciał – tym, że jeśli nie akceptujemy jego
postawy, przestajemy go słuchać/czytać/oglądać, bo chcemy w ten sposób, choćby
wobec samych siebie zaakcentować brak akceptacji dla takiej działalności. Ale
kompletnie nieuzasadnione, powiedziałbym – wyłącznie polityczne, jest wyciąganie
takich postaw po latach dla celów promocji własnej ideologii. Dziś nie ceni się
świetnej twórczości Jarosława Iwaszkiewicza, bo był
pieszczochem reżimu. W księgarniach niezbyt często zobaczymy dzieła
Ernesta Hemingwaya, bo był pieprzonym lewakiem. Na liście 100
najważniejszych kobiet w historii świata tygodnika „Time” (2018 r.) na pierwszym
miejscu znalazła się Maria Curie-Skłodowska (Maryja Dziewica na 12-tym), ale w
2019 r. w krajowym plebiscycie „Polka na 100” pierwsze miejsce zajęła zakonnica
Faustyna Kowalska – ona zdaniem głosujących była najważniejszą
Polką XX w. W czołówce znalazły się też Marianna Popiełuszko,
matka księdza Jerzego, zakonnica Urszula Ledóchowska i aktorka
Hanna Ordonówna. Ani Skłodowskiej, ani Szymborskiej w rankingu
w ogóle nie było. Organizatorem plebiscytu była Konfederacja Kobiet Polskich,
afiliowana przy stowarzyszeniu Ordo Iuris, które jak sądzę będzie jednym z
głównych graczy w najbliższej kampanii wyborczej – o ile oczywiście uda się w
ścianie z prawej strony wykuć dla niego jeszcze trochę miejsca, nie zajętego
przez Konfederację WiN i PiS.
Zapewne Twoje uwagi wywołała ostatnia sytuacja, kiedy to poseł K.
i dwaj jego ludzie zagłosowali tak jak zagłosowali. Dziwię się tym, których to
zaskoczyło. Czy odsyłaliśmy płyty z nagraniami pana K. (jak kto miał!) wtedy,
gdy poparł PiS po wygranych wyborach w 2015 r., a w nagrodę jego człowiek dostał
stanowisko wicemarszałka Sejmu? I wykazywał na tym stanowisku zaangażowanie
niekiedy godne marszałka Kuchcińskiego? A teraz pan Sz. się wyłamał i zagłosował
przeciwnie do posła K. Kiedy poseł K. zawiódł się na prezesie K., przeszedł do
przewodniczącego K-K, gdzie został przyjęty z otwartymi ramionami, ale gdy się
okazało, że K-K niewiele mu może dać, a razem lewitują grubo poniżej progu
wyborczego w okolicach 3 % poparcia – wrócił do prezesa K., deklarując, że to
najszczęśliwszy dzień jego życia. Doprawdy, dziwienie się czemukolwiek, a nawet
w ogóle zajmowanie się meandrami myślowymi pana posła, jest moim zdaniem stratą
czasu.
A już zupełnie rozśmiesza mnie Twoja ironia, że poseł K. wystąpi w TVP na
festiwalu piosenki chrześcijańskiej, co uwiarygodni jego przemianę. Spodziewam
się go raczej na zakopiańskim Sylwestrze Marzeń, gdzie wystąpi może nawet przed
panem Zenkiem i Sławomirem (ale po naszej Marylce). Z pewnością
zaśpiewa tam swój stary przebój Ksiądz proboszcz już się zbliża.