Maciej Pinkwart
Pierwsze nagrania
Pewno wyrzucicie mnie z Klubu, ale nie mogę się powstrzymać... Jadąc dziś do
pracy, pod wpływem inspiracji muzycznej w samochodzie, przypomniałem sobie
maleńki sklepik na Marszałkowskiej koło Koszykowej, gdzie na pięterku kupowało
się... pocztówki dźwiękowe. Byłem w liceum. Pamiętam pierwsze trzy, jakie udało
mi się kupić: Ramona z Armstrongiem, Jambalaya Brendy Lee i By
The Light Of The Silvery Moon Little Richarda. A potem, rok przed maturą,
udało mi się - w sporym towarzystwie - przetańczyć całą noc przy adapterze „Bambino”,
na którym odtwarzaliśmy tylko jedną płytę 45 obrotową: NRD-owskiej wytwórni
Amiga, gdzie z jednej strony niejaki Günter Gollasch grał na klarnecie Petite
Fleur Sidneya Becheta, a na drugiej była piosenka Blumen Mädi w
wykonaniu Paula Schrödera. Pewno się dziwicie, że ja to tak pamiętam przez ponad
pół wieku? A jak mam nie pamiętać, jeśli przy tej jednej singlowej płycie
bawiliśmy się do białego rana, puszczając ją w kółko? Ba - na początku w kółko
szedł tylko Petite Fleur, potem sobie urozmaiciliśmy... A płytka była
tylko jedna dlatego, że każdy myślał, że kto inny przyniesie, a gospodarz
imprezy miał tylko tę jedną. Ale bawiliśmy się znakomicie!