Maciej Pinkwart

Klimatyczna galeria

TUTAJ skan artykułu

 

Wśród wielu imprez, związanych ze 100-leciem zakopiańskiej Galerii Sztuki (starannie odnotowanych zapewne w innym miejscu) wieńczący całe obchody koncert Tatrzańskiej Orkiestry Klimatycznej stanowił właściwie post scriptum. Jednak 2 lipca 2011 zgromadził wielki tłum słuchaczy, dla których muzyka i sztuki piękne stanowiły świetnie uzupełniające się dziedziny artystyczne, a ich współbrzmienie niezwykle harmonijnie zabrzmiało w galeryjnej sali.

 

Agnieszka Kreiner, kierująca orkiestrą od początku (czyli od 2004 r.), jak zwykle niezwykle kunsztownie dobrała program, realizując konsekwentnie ideę prezentowania utworów inspirowanych górami, ale także klimatem złotych lat Zakopanego, kiedy to na przełomie wieków XIX i XX orkiestry klimatyczne przygrywały na zaimprowizowanych estradach w okolicach Krupówek, by umilić czas marznącym zakopiańskim letnikom. Tym razem koncert miał także być w plenerze, aliści dawny zakopiański Rynek (dziś – plac Niepodległości) przez kilka dni tonął w deszczu, temperatura niebezpiecznie zbliżała się do zera, a gdy w pierzynie chmur co jakiś czas pokazywały się Tatry – aura na graniach była jak w środku sezonu narciarskiego. Stąd też decyzja o przeniesieniu koncertu do Galerii była niezbędna, a może i pod względem muzycznym także opłacalna.

Pierwszą część programu Maestra (sama błyskotliwie prowadząca koncert) poświęciła kilku dziedzinom działalności założyciela Galerii, właściciela dóbr zakopiańskich Władysława Zamoyskiego. Na początku usłyszeliśmy marsz Karola Bobrzyńskiego W Tatry i fragment uwertury Zygmunta Noskowskiego Morskie Oko. A potem przenieśliśmy się do Kuźnic, gdzie niegdyś w pomieszczeniach, zajmowanych obecnie przez dyrekcję TPN (Paweł Skawiński z żoną był na sali!) mieściła się Szkoła Pracy Domowej Kobiet generałowej Zamoyskiej. Na salę weszło 18 członkiń Tatrzańskiego Chóru „Szumny”, działającego przy Towarzystwie Edukacji Artystycznej, ucharakteryzowanych na kuźnickie „cepculki” (charakterystyczne czepki, fartuszki) i zaśpiewało dwie pieśni autorstwa siostry hrabiego Władysława – Marii Immakulaty Zamoyskiej oraz starą, ale jarą sielankę Laura i Filon autorstwa duetu Franciszek Kurpiński – Karol Kurpiński. Chórem – i orkiestrą, bo Agnieszka Kreiner na chwilę zeszła na bok – dyrygowała założycielka chóru i prezeska Towarzystwa – Mirosława Lubowicz. Ukłonem w stronę hrabianki Zamoyskiej była także Modlitwa dziewicy Tekli Bodnarzewskiej, dowcipnie zinstrumentowana na flet (Renata Guzik), klarnet (Jan Siaśkiewicz) i orkiestrę. Potem Agnieszka Kreiner wspomniała o zasługach Zamoyskiego dla doprowadzenia do Zakopanego linii kolejowej, co skwitowane zostało kilkoma utworami o tematyce, by tak rzec, parowozowej, spośród których najbardziej podobał mi się Bahn frei Eduarda Straussa. Orkiestrę Klimatyczną wspomógł tu utalentowany naczelnik zakopiańskiej stacji kolejowej Andrzej Jeleń, wyposażony w czapkę z epoki, archaiczny lizak, plastikową wuwuzelę i gwizdek, których nie zawahał się użyć.

W drugiej części koncertu Agnieszka Kreiner nawiązała do faktu, iż świętowaliśmy 100-lecie Galerii i przedstawiła kilka utworów o charakterze malarskim. Najbardziej podobał się pejzaż muzyczny z dzieła Karola Kurpińskiego Zamek na Czorsztynie. W kilku utworach wystąpił także saksofonista Antoni Rzymowski, choć przyznam szczerze, iż mimo niewątpliwej wirtuozerii wykonawcy Stary zamek Musorgskiego, Mały biały osiołek i Kryształowa klatka Jacquesa Iverta, czy Londonderry aire, funkcjonująca jako hymn Irlandii Północnej, nieco sztucznie brzmiały w tatrzańsko-klimatycznym kontekście. Dobiły mnie końcowe wariacje na temat pieśni Sto lat, choć początkowe frazy brzmiały zupełnie jak Pobili się dwaj górale… w opracowaniu Paderewskiego. Ale ponieważ pieśń dedykowana była pracownikom Miejskiej Galerii Sztuki w jej stulecie – więc warto było wstać i śpiewać razem z „cepculkami” z chóru „Szumny”. Inna rzecz, że standing ovation na zakopiańskich koncertach stała się rutyną, co mocno deprecjonuje rangę takiego aplauzu i trochę przypomina obciachowe oklaski w samolocie, kiedy pilotowi udaje się wylądować bez wypadku…

Koncert bez dwóch zdań udany, ciekawie wymyślony i bardzo dobrze przyjęty. Dodam jeszcze, że z prawdziwą przyjemnością zauważyłem na sali kilku radnych, dwóch wiceburmistrzów oraz szefostwo Klubu im. hr. Zamoyskiego, z byłym burmistrzem Piotrem Bąkiem i obecnym przewodniczącym Rady – Jerzym Zacharką, co dowodzi, że muzyka łagodzi obyczaje, wznosi się ponad podziały polityczne i stanowi wartość zdecydowanie ponadpartyjną.