Zdjecie ze strony Mirte de Kok, dziękuję!Maciej Pinkwart

Inauguracja symfoniczna

 

 

W niedzielę, 21 września 2008 w Sali Miejskiego Ośrodka Kultury w Nowym Targu wystąpiła symfoniczna orkiestra Akademii Beethovenowskiej. Początek sezonu koncertowego w stolicy Podhala był nadzwyczaj udany i rokuje świetne nadzieje na przyszłość. Melomani nowotarscy byli bardzo usatysfakcjonowani. Władze miasta też.

Koncerty symfoniczne poza dużymi centrami kulturalnymi zdarzają się rzadko, bo i chętnych do słuchania tego rodzaju muzyki nie jest za wielu, i często nie ma jej gdzie ją grać. W Nowym Targu było jedno i drugie. Pomysł na koncert był świetny, wykonanie również. Licząca przeszło 60 osób młoda orkiestra Akademii Beethovenowskiej zaprezentowała się na Podhalu w repertuarze ciekawym i zróżnicowanym. Organizatorami koncertu były Miasto Nowy Targ i Miejski Ośrodek Kultury, a także Stowarzyszenie im. Ludwiga van Beethovena i holenderska fundacja Stichting Montferland Cultuurfonds.

Młoda orkiestra (podobno jeden z najmłodszych zespołów symfonicznych w kraju) przyjechała do nas z Krakowa, ale w jej składzie grają muzycy studiujący także w innych miastach europejskich. Kieruje nią koncertmistrz Marcin Klejdysz. Na inaugurację muzycznego sezonu wybrano trzy utwory – fragmenty muzyki Johna Williamsa ze ścieżki dźwiękowej filmu „Lista Schindlera”, I koncert skrzypcowy g-moll op. 26 Maxa Brucha i V symfonię e-moll op. 64 nr 5 Piotra Czajkowskiego. Trochę szkoda, że patron Akademii miał widać urlop i na inaugurację sezonu nie usłyszeliśmy ani jednego dzieła Ludwiga van Beethovena. W pierwszych dwóch utworach jako solistka wystąpiła holenderska skrzypaczka Mirte de Kok (na co dzień solistka Królewskiej Orkiestry Concertgebouw w Amsterdamie). Całością dyrygował także Holender, Alexander Geluk.

„Lista Schindlera” pozwoliła solistce zaprezentować ciepło brzmienia i delikatność frazowania, dobrze wsparte akompaniamentem orkiestry, ale najbardziej podobał mi się duet skrzypiec z harfą (Malwina Lipiec) w części drugiej, a także kilka fragmentów, które brzmiały jak dobra muzyka klezmerska. Koncert Brucha jak zwykle zanudził w pierwszej części, wzruszył w drugiej i porwał w trzeciej, publiczność owacyjnie oklaskiwała solistkę i czekała na bis, ale się nie doczekała. Po przerwie zabrzmiała nastrojowa i nader romantyczna „symfonia losu” V Symfonia Piotra Czajkowskiego, w której najbardziej oczywiście podobała się część III w formie walca i stanowiąca optymistyczne (nie częste u tego kompozytora!) rozwiązanie, majestatyczna część czwarta.

Koncert został entuzjastycznie przyjęty przez nader liczną publiczność, która wypełniła niemal całą salę Miejskiego Ośrodka Kultury (przeszło czterysta osób!). Z przyjemnością zauważyłem na sali młodzież i pedagogów nowotarskiej Szkoły Muzycznej. Spora grupa muzyków i melomanów przyjechała też z Zakopanego – w tym nauczyciele Zespołu Szkół Artystycznych i całe kierownictwo Stowarzyszenia imienia Karłowicza, które było współorganizatorem koncertu. Brzmienie orkiestry bardzo dobre, może tylko w tutti w II części Czajkowskiego świetnie brzmiące na ogół instrumenty dęte zostały wytłumione w pluszowych kotarach kulis. Przeszkadzali, jak zwykle, fotografowie, nie liczący się ani z publicznością, ani z muzykami, w dodatku fatalnie ubrani, przechadzający się po scenie i w jej okolicach i błyskający fleszami tak, że momentami koncert przekształcał się w widowisko "światło i dźwięk", z przewagą światła... Atmosferę londyńskich promsów przypominały też małoletnie dzieci, promenujące po sali i głośno przekrzykujące orkiestrę oraz szepczące do siebie grupki widzów.

Ale to wszystko kwestia czasu i obycia, które z czasem zapewne przyjdzie. Koncert doszedł do skutku dzięki osobistym staraniom burmistrza Marka Fryźlewicza, który w skupieniu wysłuchał wszystkich jego części. Jak mi powiedział, następne spotkanie z Akademią Bethovenowską w Nowym Targu czeka nas już za miesiąc. Usłyszymy wtedy zapewne co najmniej dwie symfonie patrona orkiestry – „Eroikę” i „Piątą”. Już się cieszę!