4 listopada 2006, jubileusz 90 urodzin dra Wincentego Galicy

 

Maciej Pinkwart

Perfekcja i tradycja

 

4-11-2006, Atma, Dr Galica z córkami Lucyną i Krystyną, fot. Renata PiżanowskaKażda okazja jest dobra do słuchania dobrej muzyki, ale okazja dobra i wzniosła jest dobra szczególnie. Ponieważ 90 rocznica urodzin nie zdarza się często w zakopiańskim klimacie, więc doszliśmy do przekonania, że urodziny jednego ze współtwórców „Atmy” – doktora Wincentego Galicy trzeba uczcić piękną muzyką. Koncert odbył się 4 listopada 2006 r., w kilka dni po rocznicy (przypadała 29 października). Doktor Wincenty Galica był jednym z animatorów akcji wykupienia „Atmy” i stworzenia w niej Muzeum Szymanowskiego, był członkiem założycielem Towarzystwa Muzycznego im. K.Szymanowskiego, współorganizatorem festiwali Dni Muzyki Szymanowskiego i w ogóle dobrym duchem kultury zakopiańskiej, przez wiele lat wchodził w skład władz Towarzystwa Muzycznego i Związku Podhalan, więc do udziału w koncercie zaprosiłem jednego z najlepszych polskich pianistów, także członka zarządu Towarzystwa Muzycznego – Andrzeja Tatarskiego, profesora Akademii Muzycznej w Poznaniu. Muzeum Narodowe w Krakowie było organizatorem koncertu, a gości do muzeum zapraszała dyrektor MNK – Zofia Gołubiew.

Doktor Galica to postać wielka i wielkoformatowa, osoba działająca w tak wielu dziedzinach, że można by zastosować doń zdanie Witkiewicza o doktorze Chałubińskim, iż bez mała nie było w Zakopanem żadnej dobrej sprawy, do której  nie przyłożyłby on ręki. Ale pamiętamy także, że jest także wielkim działaczem patriotycznym, kurierem tatrzańskim i wielkim Polakiem – stąd Andrzej Tatarski zaproponował w programie tylko muzykę polską.

Koncert prowadził kustosz Atmy, Maciej Pinkwart, fot. Renata PiżanowskaArtysta rozpoczął – od czegóż by innego! – od wspaniałego Poloneza A-dur op. 40 nr 1, który wspaniale i uroczyście określił wzniosły charakter uroczystości. Drewniane ściany „Atmy” świetnie niosły dźwięki muzyki mistrza, o którym Karol Szymanowski pisał, że Fryderyk Chopin jest wspaniałym przykładem tego, czym może być muzyka polska. Za oknem sypał śnieg, a my wyobrażaliśmy sobie, jak pierwszy polski wielki muzyk kreślił w liście do Juliana Fontany dedykację na nutach poloneza, a za oknami dawnego kartuzjańskiego klasztoru w Valdemosa na Majorce niosła się ciepła bryza od Atlantyku. Potem przeskoczyliśmy w wyobraźni lat bez mała 50, by nastroić się do odbioru muzyki pierwszego z wielkich kompozytorów, związanego z Zakopanem – Ignacego Jana Paderewskiego. Najpierw zabrzmiała niesłychanie delikatna i romantyczna Legenda As-Dur op. 16 nr 1 a 1886 r., a potem zawadiacki i wirtuozowski Krakowiak fantastyczny op. 14 nr 6. Podobno Krakowiak ten powstał w 1884 r. w Zakopanem, podczas uroczystości poświęcenia pod Antałówką domu Heleny Modrzejewskiej, na cześć której przyprowadzony na ceremonię przez Chałubińskiego Paderewski nie mógł się oderwać od fortepianu i improwizował na cześć słynnej gospodyni. Przyjaźń między tym dwojgiem artystów (20 lat różnicy wieku, przez grzeczność nie powiem w którą stronę...) przetrwała przez ćwierć wieku i to właśnie „pięknej Helenie” przyszły polski premier zawdzięczał możliwość odbycia wirtuozowskich studiów u Teodora Leszetyckiego w Wiedniu, bowiem Modrzejewska wystąpiła w Krakowie wspólnie z Paderewskim na koncercie, z którego dochód przeznaczony został na opłacenie jego nauki. Po wielu latach los sprawił, że gdy on był już sławnym muzykiem w Ameryce, a ona schodzącą ze sceny gasnąca gwiazdą - mógł odwdzięczyć się Modrzejewskiej, organizując w 1905 r. w nowojorskiej Metropolitan Opera House uroczysty „testimonial” - pożegnanie sceniczne Heleny Modrzejewskiej, z udziałem najwybitniejszych aktorów amerykańskich. Dochód z nowojorskiego przedstawienia pozwolił jej w spokoju doczekać końca swych dni. Przyjaźń między wielkimi i sławnymi ludźmi to zjawisko rzadkie, ale jednak się zdarza, czego świadomość mieliśmy tamtego wieczoru w „Atmie”, bowiem zgromadzili się przy Kasprusiach sami przyjaciele doktora Galicy, a wśród nich sporo osób znanych i lubianych w Zakopanem i daleko poza jego granicami.

Andrzej Tatarski, fot. Renata PiżanowskaNo i wreszcie Andrzej Tatarski na deser podał nam danie główne – utwory Karola Szymanowskiego. To zresztą poniekąd jego specjalność – ma w swoim repertuarze wszystkie działa fortepianowe wielkiego lokatora „Atmy”, wykonuje je od lat perfekcyjnie, a w Zakopanem jest znany i uwielbiany od lat: koncert z 4 listopada 2006 r. był jego siedemnastym występem w salonie Muzeum Szymanowskiego. Na początek zabrzmiało pięć preludiów z opusu 1, pisanych gdy kompozytor był jeszcze na początku swej drogi artystycznej i miał ledwie 16-18 lat. Potem usłyszeliśmy słynną Etiudę b-moll op. 3 nr 4, którą zachwycał się Paderewski, na który to temat Szymanowski autoironizował w liście do siostry, że fatalnie jest w tak młodym wieku napisać swoją IX Symfonię... Ten utwór to niejako firmowe danie Andrzeja Tatarskiego – grał Etiudę na pierwszym swoim występie w Atmie, a potem jeszcze wielokrotnie, za każdym razem wywołując entuzjazm słuchaczy. Tak było i tym razem, ale jeszcze gorętsze oklaski były po kolejnym dziele – Serenadzie Don Juana z cyklu „Maski”, op. 34 nr 3 z 1916 r. Piękny impresjonistyczny utwór, dedykowany przez Szymanowskiego Arturowi Rubinsteinowi, nawiązuje do miłosnych podbojów wielkiego pianisty i jest wyrazem przyjaźni i doskonałej współpracy między kompozytorem i wydawcą. Przyjaźni, która rozpoczęła się w Zakopanem w 1905 r. i przetrwała długo poza śmierć autora „Masek”. Serenadę Andrzej Tatarski zagrał kapitalnie, nastrojowo i zarazem z matematyczną precyzją, nadając dziełu bardzo osobisty, pełen uczucia wyraz. Koncert zakończyły dwa pierwsze Mazurki z op. 50, skomponowane w 1924 r. w Zakopanem, w położonej niedaleko „Atmy” willi „Limba”. To te utwory nazywa się niekiedy mazurkami podhalańskimi, nie bacząc na oksymoroniczną sprzeczność w tej nazwie: gdzie mazurek, a gdzie Podhale! Ale przecież czuje się tu powiew od Tatr, choć nie ma tu ani jednego cytatu, ani jednej nuty góralskiej. To geniusz Szymanowskiego potrafił zakląć w tej formie od Podhala odległej podhalańskie duchy muzyczne...

Oklaskom nie było końca, najgoręcej gratulował i dziękował Andrzejowi Tatarskiemu dostojny jubilat – który mimo 90 lat cieszył się jak młodzieniec, żartował, opowiadał anegdoty i sprawił, że część uroczysta, która nastąpiła po koncercie nie była nudną celebrą, ale sympatycznym show, gdzie publiczność i doktor Wincenty Galica cieszyli się nawzajem swoją obecnością. Wszyscy mieli świadomość, że pewno gdyby nie on, nie siedzieliby w „Atmie” na koncercie, bowiem to właśnie Wincenty Galica, jako członek komitetu społecznej „Akcji Atma”, założonej i prowadzonej przez Jerzego Waldorffa przy Warszawskim Towarzystwie Muzycznym podjął się skutecznie negocjacji między warszawskimi entuzjastami, nie znającymi ani realiów zakopiańskich, ani honoru górali, a obrażaną przez nich (może i bez złych intencji...) właścicielką „Atmy”, a później – władzami Zakopanego, co w konsekwencji doprowadziło do wykupienia „Atmy” w 1972 r. i przekazania jej w 1974 r. w gestię Muzeum Narodowego w Krakowie.

Andrzej Tatarski, fot. Renata PiżanowskaI właśnie dyrekcja Muzeum Narodowego w Krakowie przekazała Wincentemu Galicy pierwszy dziękczynny i gratulacyjny adres:

Szanowny Panie Doktorze, Drogi Jubilacie!

Życie zacnego człowieka jest jak dorodna jabłoń – daje innym owoce swego istnienia, choć samemu naraża się na porywy dziejowych wichrów – chroni tych, którzy przy nim się znajdą, daje pomoc, radość i wypoczynek. Będąc wspaniałym fachowcem w szlachetnej dziedzinie medycyny, niosąc pomoc ludziom w potrzebie, był pan także niezłomnym obrońcą wartości cenniejszych niż życie: obrońcą kraju, wiary i tradycji. Mocno zakorzeniony wśród ludu podhalańskiego, z którego wiodła Pana droga życiowa – stał się Pan jednym z najwspanialej działających współtwórców kultury ogólnonarodowej, jako dzielny obrońca zabytków, propagator muzyki, twórca muzeum martyrologii Podhala. Ale Muzeum Narodowe w Krakowie, szczególnie zaś jego oddział zakopiański – Muzeum Karola Szymanowskiego w willi „Atma” w Zakopanem, ma Panu szczególnie wiele do zawdzięczenia. Dobrze pamiętamy, jakie wielkie znaczenie miał Pana udział w trudnych negocjacjach w sprawie wykupienia „Atmy” i utworzenia w niej muzeum Karola Szymanowskiego. Gdyby nie Pana cierpliwa dyplomacja i umiejętność rozmawiania ze wszystkimi środowiskami, uczestniczącymi w tych działaniach, zapewne nie siedzielibyśmy teraz tutaj. Pan Doktor, jako przewodniczący Związku Podhalan, należał do grona współzałożycieli Towarzystwa Muzycznego imienia Karola Szymanowskiego i odegrał – wraz z Małżonką – ogromną rolę przy organizacji pierwszych odbywających się w Zakopanem festiwali Dni Muzyki Karola Szymanowskiego. Był także przez wiele lat członkiem władz Towarzystwa Muzycznego i przyczynił się w znacznym stopniu do rozwoju życia muzycznego w Zakopanem.

Życzenia składa prezes Towarzystwa Muzycznego, prof.Karol BulaZa te wszystkie dobre działania z całego serca Panu dziękujemy – i prosimy o jeszcze. Piękny wiek, który dzisiaj świętujemy jest bowiem dla takich ludzi jak pan doktor Wincenty Galica, tylko ornamentem dla dzielnego i dobrego serca i wspaniałego umysłu. Tacy ludzie potrzebni są zawsze i wszędzie, ale niestety – jest ich mało. Dlatego też gorąco prosimy, by zechciał Pan długo jeszcze współdziałać z nami dla dobra polskiej kultury, regionu Podhala i dla Muzeum Narodowego w Krakowie, które tą laudacją pragnie wyrazić Panu swój podziw, szacunek i wielką wdzięczność. Ad multos annos, Drogi Jubilacie!

Dokument podpisali dyrektorzy MNK – Zofia Gołubiew i Marek Świca. Napisałem ja.

A potem swe życzenia składali przedstawiciele Towarzystwa Muzycznego im. K.Szymanowskiego w osobach prezesa Karola Buli i wiceprezesa Sławomira Czarneckiego, burmistrz Zakopanego Piotr Bąk, dyrektorka Muzeum Tatrzańskiego Teresa Jabłońska, prezes Towarzystwa Opieki nad Zabytkami (którego dr Galica był współzałożycielem) Agata Nowakowska-Wolak, przedstawiciele Związku Podhalan, środowisk turystycznych i wiele innych osób. Doktor w piaskowym garniturze, jego córki, wnuczka i prawnuczka po góralsku, wnukowie na sportowo – wszyscy uginali się pod ciężarem kwiatów i unosili zarazem na skrzydłach dobrych życzeń. A „Atma” po raz kolejny pokazała nam wszystkim, jak bardzo jest wszechstronną i potrzebną placówką, w której już od 30 lat muzyka łagodzi obyczaje i jest pomostem, łączącym tych, którym sprawy polskiej kultury leżą na sercu i którzy widzą w Zakopanem nadal jedną ze stolic polskiej kultury wysokiej.

 

Andrzej Tatarski i burmistrz Zakopanego Piotr Bąk, fot. Renata Piżanowska Wincenty Galica i dyr. Muzeum Tatrzańskiego Teresa Jabłońska, fot. Renata Piżanowska
Wincenty Galica i Ewa Iwulska ze Zw. Podhalan w Ludźmierzu Życzenia w imieniu Fundacji Szymanowskiego składa kierownik Atmy, Lesław Dall