Maciej Pinkwart

Kwartety na środek lata

 

TUTAJ skan artykułu

 

W festiwalu orawskim lubię ten moment, kiedy zabytkowy kościółek Matki Bożej Śnieżnej, usytuowany w Parku Etnograficznego w Zubrzycy powoli się zapełnia, publiczność jeszcze rozmawia o sprawach mijającej niedzieli, a Krzysztof Leksycki wygląda z zakrystii, czy już pora zaczynać. I lubię też, może jeszcze bardziej, powrót z koncertu, kiedy od Babiej Góry i Skoruszyńskich Wierchów schodzi mrok, znad torfowisk podnoszą się mgły, w uszach dźwięczą jeszcze motywy ostatnich utworów, a w głowie układają się pierwsze frazy relacji z koncertu.

 

Tegoroczny, szósty już Festiwal Muzyki Kameralnej jest pod niektórymi względami mocno odmieniony od poprzednich: nie jest już „Międzynarodowy”, bo zaprzyjaźniona włoska rodzina Borelli w tym roku w nim nie uczestniczy. Imprezy ograniczają się do samej tylko Zubrzycy, w innych miejscach Orawy muzyka nie zabrzmi. Koncertów będzie tylko cztery i wszystkie zawarte zostaną w jednym tygodniu, od niedzieli do niedzieli. No i tegoroczna edycja rozpoczęła się tydzień wcześniej niż to było w dotychczasowych zwyczajach.

Część zmian to zapewne efekt postępującej mizerii finansowej lokalnej kultury. Ale – jeśli można sądzić po pierwszym koncercie – na szczęście nie ma to wpływu na poziom programowy i wykonawczy.

W niedzielę, 27 lipca 2014 r. w Zubrzycy odbył się koncert inauguracyjny, sympatycznie otworzony przez  Dominikę Wachałowicz-Kiersztyn, dyrektorkę Parku Etnograficznego, który jest gospodarzem Festiwalu. Krzysztof Leksycki, twórca i szef artystyczny Festiwalu, wybrał na początek najbardziej kameralne z dzieł kameralnych – kwartety. Wystąpił Kwartet Festiwalowy w nowym składzie: Ilona Nieciąg i Krzysztof Leksycki – skrzypce, Żanna Laszkiewicz – altówka i Beata Urbanek-Kalinowska – wiolonczele, a w programie znalazły się Kwartet smyczkowy D-dur Aleksandra Borodina oraz Trzeci Kwartet Smyczkowy na motywach polskich pieśni ludowych Simona Laksa.

Dzieło Borodina, skomponowane w 1881 r. należy do najpopularniejszych jego utworów (choć może jest mniej znane niż Tańce połowieckie z opery Kniaź Igor), a marzycielski nokturn z III części kwartetu wpada w ucho nawet niewyrobionym melomanom. I pomyśleć, że Borodin całe życie żałował, że zostając kompozytorem zmarnował doskonale zapowiadającą się swoją karierę uczonego – chemika…

Simon Laks jest kompozytorem w Polsce prawie w ogóle nieznanym. Debiutował jeszcze przed wojną, studiował w konserwatorium warszawskim i paryskim (ale przedtem –matematykę na uniwersytecie w Wilnie i Warszawie…), pisał muzykę do kilku filmów, był członkiem Stowarzyszenia Młodych Muzyków Polskich w Paryżu, któremu patronował Karol Szymanowski. Przeżył Auschwitz i Dachau.

Jego trzeci kwartet rzeczywiście jest inspirowany polskim folklorem i słychać w nim wyraźnie popularne nuty ludowe zarówno z centralnej Polski, jak i z Podhala. Utworów takich w powojennej Polsce powstawało wiele, a władze Polski Ludowej przychylnym okiem patrzyły na kompozytorów, demonstrujących przywiązanie do takich słusznych ideowo inspiracji. Tyle, że utwór Laksa powstał w 1945 r., zaraz po jego wyzwoleniu z obozu i powrocie do… Paryża, gdzie mieszkał do śmierci i socrealizm w ogóle go nie dotyczył. Był polskim Żydem, cudem uratowanym z Holokaustu, a inspiracje polskimi treściami były po prostu wyrazem artystycznego uznania dla tej muzyki i dla jego pierwszej ojczyzny.

Najbardziej podobała mi się część trzecia, utrzymana w trzyćwierciowym rytmie mazurka. Ale Orawianie byli zachwyceni finałem (allegro moderato, presto) z nutami podhalańskimi. I finał ten muzycy powtórzyli na bis.

Dziś, w czwartek, 31 lipca, o 18-tej w Zubrzycy odbędzie się tradycyjny i lubiany koncert „Dzieci dzieciom”, w wykonaniu młodych muzyków.