Maciej Pinkwart

Szymanowski w Świętym Krzyżu

TUTAJ skan artykułu

(Uwaga - poniżej wersja pełna!)

 

Głównym motywem finałowego koncertu XXXVI Dni Muzyki Karola Szymanowskiego (27 lipca 2013) było 100-lecie urodzin Witolda Lutosławskiego, co nie jest takie dziwne zważywszy na fakt, że jeśli słusznie nazywamy Szymanowskiego ojcem polskiej muzyki współczesnej, to Lutosławski jest jednym z najzdolniejszych jego „dzieci”.

Wprowadzenie do koncertu wygłosiła tym razem prezes Towarzystwa Muzycznego im. K. Szymanowskiego, prof. Joanna Domańska, bo po niemal dwóch tygodniach imprezy dr Karol Bula, wycieńczony festiwalem i upałem trafił do nowotarskiego szpitala, co pokazuje, że życie muzyczne nie jest życiem motyla na łące pełnej kwiatów.

Głównym wykonawcą była Orkiestra Akademii Beetovenowskiej, którą znam od 10 lat i na którą bardzo lubię patrzeć, bo składa się z młodych i sympatycznych osób płci w większości pięknej z kilku krajów Europy. Lubię też jej słuchać, oczywiście. Zespołem (blisko 100 osób!) kieruje mediolańczyk Massimiliano Caldi, prowadzący też Śląską Orkiestrę Kameralną oraz Orkiestrę Symfoniczną Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku, z czego wynika, że porusza się po Polsce z szybkością boeinga. Zakopiański koncert rozpoczął się Preludiami tanecznymi na klarnet, harfę, fortepian, perkusję i smyczki Witolda Lutosławskiego, z solistą Romanem Widaszkiem na klarnecie. Utwór z 1955 r., o charakterze suity, spokojny i niemal kameralny, pozwolił raz jeszcze zapoznać się z niezwykłym talentem śląskiego klarnecisty.

Najważniejszą częścią koncertu była dla mnie IV Symfonia Koncertująca Karola Szymanowskiego, od pierwszej do ostatniej nuty napisana w zakopiańskiej „Atmie”, głównie zresztą z myślą o kompozytorze jako wykonawcy partii fortepianowej. W Kościele św. Krzyża solistą był Adam Wodnicki, polsko-amerykański pianista, znany już z kilku występów na zakopiańskich Festiwalach i zawsze bardzo oklaskiwany. Podobnie było i tym razem: swój kunszt pokazał wybornie zwłaszcza w kadencji zaprezentowanej z iście Rubinsteinowskim „pazurem”, choć w pozostałych partiach także był w wysokiej formie. Jak zwykle, solista był trochę „przykryty” przez orkiestrę, co zdaje się jest albo winą specyficznej akustyki kościoła Św. Krzyża, albo zapału, jaki w swą pracę wkłada młody zespół symfoniczny. Oklaskiwany gorąco, artysta dwukrotnie bisował – prezentując jeden z Bukolików Lutosławskiego, oraz Czwartą etiudę op. 32 Szymanowskiego.

W ostatnim punkcie usłyszeliśmy jedno z największych dzieł Witolda Lutosławskiego – słynny Koncert na orkiestrę z 1954 r. Zagrany znakomicie, ciekawie zinterpretowany, wzbudził ogromny aplauz publiczności, choć jest to dzieło niełatwe i bynajmniej nie przebojowe.

Pora na kilka zdań podsumowania. XXXVI Dni Muzyki Karola Szymanowskiego to wielki sukces organizatora – Towarzystwa Muzycznego im. Karola Szymanowskiego. Sukces zarówno organizacyjny (wszystkie koncerty się odbyły, w większości zgodnie z zapowiedziami, imprezom towarzyszył profesjonalnie wydany i estetyczny program, przyjechali wszyscy wykonawcy) jak i artystyczny. W kilku przypadkach można by było mieć zastrzeżenia do zestawienia programu, szwankował kiepski fortepian w „Atmie”, ale w sumie impreza była na bardzo wysokim poziomie. Wielką zasługą nowego Zarządu Towarzystwa, pracującego pod kierunkiem Joanny Domańskiej, było pozyskanie niemałych środków finansowych i zdobycie poparcia znaczących sponsorów, co pozwoliło na to, że przez 11 dni koncerty odbywały się codziennie. Frekwencja była spora, choć w kilku miejscach widziało się puste krzesła. Niestety, na żadnym koncercie nie pojawił się nikt z władz Zakopanego, ale w najbliższym czasie nie ma żadnych wyborów... Kultura jest dla wybranych – ale nie w wyborach samorządowych…