Maciej Pinkwart

Siedem słów, tysiąc wrażeń

TUTAJ skan artykułu

 

Wygląda na to, że za sprawą niezawodnego Krzysztofa Leksyckiego zyskaliśmy w Nowym Targu nową przestrzeń dla muzyki i sztuki wysokiej. I to w miejscu naprawdę magicznym – w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa przy Alejach. Oby jak najczęściej przestrzeń tę wypełniała muzyka.

 

Nowotarscy melomani przyzwyczaili się już do czwartkowych koncertów, organizowanych w auli Szkoły Muzycznej przez krakowianina, zamieszkałego na Orawie i blisko związanego z Nowym Targiem Krzysztofa Leksyckiego. Tym razem szef zespołu Da Camera zaprosił nas do przestronnego wnętrza największego kościoła Podhala i tu, między jedną katechezą rekolekcyjną a drugą, wraz z przyjaciółmi wypełnił tę przestrzeń piękną muzyką i poezją o tematyce wielkanocnej. Główny utwór wieczoru – słynne Siedem ostatnich słów Chrystusa na Krzyżu Józefa Haydna zaprezentował Kwartet Da Camera (Krzysztof Leksycki - I skrzypce, Ilona Nieciąg - II skrzypce, Jan Tomala – altówka, Michał Dąbek – wiolonczela). Pomiędzy poszczególne części utworu (jest ich dziewięć) wpleciona została poezja o tematyce pasyjnej, recytowana przez Katarzynę Pietrzyk oraz dwie arie Jana Sebastiana Bacha z Pasji wg św. Mateusza, śpiewane przez Andrzeja Nowickiego (bas).

Dzieło Haydna to utwór bardzo szczególny nie tylko w twórczości znakomitego klasyka, ale i w ogóle w światowej literaturze muzycznej. Tytułowe „słowa” (w oryginale niemieckim: Die sieben letzten Worte unseres Erlösers am Kreuze) należy rozumieć jako zdania, ostatnie zdania wygłaszane do Boga i ludzi przez Naszego Zbawiciela. Jest to specyficzne oratorium (w oryginale na orkiestrę symfoniczną, potem przeinstrumentowane przez Haydna na kwartet), składające się z siedmiu krótkich sonat, poprzedzonych introdukcją, a zakończonych częścią Il Terremonto, trzęsienie ziemi. Zamówił je u Haydna markiz Francisco Micon, a utwór wykonano po raz pierwszy o północy w Wielki Piątek w 1787 r. w hiszpańskim Kadyksie. Pomiędzy poszczególnymi częściami muzycznymi biskup Kadyksu wstępował na podwyższenie i wygłaszał kolejne zdania konającego Chrystusa (1 - Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią, 2 - Zaprawdę, powiadam ci: dziś jeszcze ze mną będziesz w raju, 3 – Niewiasto, oto syn Twój. Oto Matka twoja, 4 - Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?, 5 - Pragnę, 6 - Wykonało się, 7 - Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego), dodawał do nich krótki komentarz, po czym opadał przed ołtarzem na kolana i trwał tam przez kolejną część muzyczną. W miniony czwartek zamiast biskupa słowa Chrystusa wygłaszała aktorka Teatru Witkacego, Katarzyna Pietrzyk i co najmniej z punktu widzenia estetycznego była to zmiana na korzyść. Zamiast komentarza zaś słyszeliśmy fragmenty współczesnej poezji o tematyce pasyjnej, przy czym jakość dzieł literackich zdecydowanie ustępowała jakości muzyki. Haydn bowiem stworzył dzieło niemal doskonałe, w nastroju poważnym, choć nie smutnym i więcej mówiące o nadziei na Zmartwychwstanie niż o tragedii śmierci Krzyżowej. Poeci, jak zwykle, mówili głównie o sobie.

Dysonansem w tym nastroju (podkreślanym jeszcze przepiękną aranżacją świateł, które utrzymywały prezbiterium kościoła w półcieniu, eksponując podświetloną od tyłu postać Jezusa, górującego nad apostołami przy stole Ostatniej Wieczerzy) wydały mi się wtrącone między części utworu Haydna a poezje dwie arie Bacha, które sprawiały wrażenie przerwy na kawę. Może porównanie niestosowne, w końcu były to fragmenty Pasji Mateuszowej, ale czy to wykonanie, czy barokowe modulacje kojarzyły mi się właśnie z Bachowską Kantatą o kawie, co w tym kontekście trochę mnie rozpraszało.

Akustyka nowotarskiego kościoła dobrze eksponowała muzykę instrumentalną, nieco gorzej wypadał śpiew i recytacje, jako że w budowlach długich i wysokich zawsze, mimo nagłośnienia, jest spory pogłos, co trzeba będzie w przyszłości uwzględniać w programowaniu koncertów, zapraszając zespoły kameralne, zaś recytacjom pozwalając wybrzmieć po każdej frazie. Niewątpliwie w tym pomogą gospodarze parafii, jako że co dzień z owym pogłosem współdziałają w docieraniu do wiernych.

Cieszę się z zapowiedzi współpracy z muzykami, jaką zgłosił na zakończenie koncertu ksiądz Stanisław Strojek, proboszcz parafii NSPJ, ale ucieszyła mnie również wypowiedź celebransa, kończącego mszę, poprzedzającą koncert, który zachęcał wiernych do posłuchania muzyki: na koncert nie trzeba dziś nigdzie iść, wystarczy nie wychodzić. I obyśmy z tej muzycznej, kulturalnej atmosfery nie wychodzili nigdzie, także po świętach.