Maciej Pinkwart

Ocieplenie klimatu

TUTAJ skan artykułu

 

 

Jeśli by o nowym, 2012 roku sądzić wedle poprzedzającego jego nadejście sylwestrowego koncertu Tatrzańskiej Orkiestry Klimatycznej, to będzie on wesoły, inteligentny, harmonijny i bardzo rodzinny, jak również pozbawiony większych kłopotów finansowych. Aha, i jeszcze jedno – niewątpliwie upłynie pod znakiem ocieplenia klimatu, bo „Klimatyczna” zafundowała nam Sylwestra po hiszpańsku.

 

Agnieszka Kreiner, twórczyni, dyrygent i manager Tatrzańskiej Orkiestry Klimatycznej, którą kieruje żelazną ręką w jedwabnej rękawiczce od 2004 roku, udowodniła po raz kolejny, że jednym z największych jej atutów jest pomysłowość. Ósmy już z kolei muzyczny Sylwester zaprowadził nas w gorące klimaty Sewilli, Madrytu i Grenady, co jest kolejnym nawiązaniem do zakopiańskiej tradycji. Bowiem tradycją bohemy zakopiańskiej w latach międzywojennych było organizowanie sylwestrowych bali w klimatach pozornie od Tatr odległych – Witkacy, Malczewski, Makuszyński bawili się wielokrotnie u Neptuna, na arabskiej pustyni, w indyjskich pałacach… Ucieczka od zakopiańskiej szarzyzny dnia codziennego? Bogać, tam, nie! Zakopane i szarzyzna, dobre sobie… Po prostu tchnienie zakopianiny…

Na scenie niemal wszystkie panie miały czerwone kwiaty we włosach i choć może nie były to świeże hibiskusy, bo jednak nastrój był wyczuwalnie śródziemnomorski. Maestra w dostojnych czerniach wyglądała zabójczo jak damski Mefistofeles, demoniczna była także skrzypaczka Karolina Szymbara, a koncertmistrz Janusz Miryński, jak zawsze emanował dostojeństwem. W dalszych rzędach nie dało się nie dostrzec nowych nabytków orkiestry – ślicznych skrzypaczek Kasi i Małgosi Trebuniówien-Tutkówien, a o sekcji wiolonczel nie wspomnę, nie prowokując swojego nadciśnienia… Tylny rząd orkiestry zajmowała sekcja instrumentów dętych, bez których muzyka hiszpańska nie może się obejść, zatem flecistka Renata Guzik, klarnecista Paweł Krauzowicz i trębacz Paweł Durowski zza pleców kolegów natychmiast przebili się na pierwszy plan. Towarzyszył im na fagocie Juan Francisco Doctor Murcia, prosto z Madrytu przybyły mąż altowiolistki Dagmary Szydło. Jemu to głównie zawdzięczamy, że koncert był tak hiszpański, bowiem dostarczył on orkiestrze nie tylko materiał nutowy, ale i ogromną wiedzę na temat hiszpańskiej muzyki. Opodal debiutował w orkiestrze 18-letni Dawid Wirmański, perkusista z Czerwiennego.

Na sali kina „Sokół”, gdzie koncert się odbywał, miejsc zabrakło jeszcze na długo przed koncertem i niestudzona naczelniczka Wydziały Kultury, Joanna Staszak, która była głównym organizatorem imprezy, własnoręcznie dostawiała składane krzesełka, na których zasiadła miedzy innymi delegacja zaprzyjaźnionego z Zakopanem miasta St.-Dié-de-Vosges, która przybyła na hiszpański koncert, by nam życzyć bonne année. Całe rzędy miejsc zajmowane były przez grupy rodzinne i przyjacielskie, a pod sceną hasało rytmicznie kilkoro małych dzieci, wdzięcznie podrygując w rytmach pasodoble czy habanery. Stroje publiczności spokojne, choć mało ekstrawagancko sylwestrowe, co stworzyło świetne tło do wyeksponowania mundurów kilku druhów z zakopiańskiego „Sokoła”, ze Stanisławem Mardułą na czele – współorganizatorem koncertu.

Głównym solistą wieczoru był śpiewak Sebastian Szumski (baryton), który choć przyjechał do nas z włoskiej Pizy, a wychował się i kształcił w Poznaniu, to przecież urodził się w 1984 r. w Zakopanem, co jest kolejnym przykładem na to, jak ważnym miejscem na muzycznej mapie Polski stało się miasto pod Giewontem. Na scenie w ów sylwestrowy wieczór kreował nam to Mozartowskiego Don Giovanniego, to Don Josego z Bizetowskiej „Carmen”, ale zawsze w malowniczym kostiumie torreadora. Partnerowała mu bez słów (ech, marzenia mężczyzn…) przepiękna i bardzo hiszpańska tancerka Izabela Szylińska, która tak długo uwodziła go na scenie oczami, dłońmi i wachlarzem, aż koniec końców śpiewak nie tylko z nią zatańczył, ale uniósł jak piórko na rękach i pospiesznie wyniósł za kulisy…

Solistami byli także skrzypkowie – Karolina Szymbara i Janusz Miryński oraz trębacz Paweł Durowski (cóż za wspaniałe wykonanie Tańca meksykańskiego kapelusza!). Jednakże największym hitem był występ 9-letniego JuanitoJasia Trebuni-Tutki, który przepięknym głosem i w bezbłędnej españoli odśpiewał z towarzyszeniem orkiestry hiszpański toast noworoczny. Wyglądał jak młody grand i z wielką grandezzą się zachowywał, na co z dumą patrzyli z pierwszych rzędów rodzice – Anita i Krzysztof.

Polski i wzruszający toast, z kieliszkiem szampana w ręku, wygłosił z wielką swadą burmistrz Zakopanego Janusz Majcher, a że szampan za sprawą sponsorów dotarł do wszystkich widzów (z wyjątkiem kierowców, oczywiście) – w szampańskim nastroju dotarliśmy do końca koncertu, chóralnie już śpiewając Eviva, España! Agnieszka Kreiner brawurowo prowadziła nie tylko orkiestrę, ale i konferansjerkę koncertu, a nastrój był tak wspaniały, że niechętnie rozchodziliśmy się by spędzić niezbyt zimowe ostatnie godziny 2011 roku, mówiąc sobie nawzajem za dyrektorką Tatrzańskiej Orkiestry Klimatycznej  Feliz Año Nuevo – Szczęśliwego Nowego Roku. I tego szczęścia dla spraw muzycznych ja także sobie i Państwu życzę. I pieniędzy, oczywiście, też.