Maciej Pinkwart

Tylko prawda…

 

Tutaj skan

 

Koniec kwietnia 1986 roku zastał nas w Bratysławie i tam dowiedzieliśmy się o wybuchu reaktora w Czarnobylu. Wiadomość o tym przyniósł nam do hotelu Milan, słowacki przyjaciel Wieśka Wójcika, wprost z nasłuchu radia BBC. Kieszenie kurtki miał wypełnione butelkami whisky. Bóg raczy wiedzieć, skąd ją wziął. Ale twierdził, że to jedyny środek na napromieniowanie. Chętnie mu uwierzyliśmy. Nasze rodziny w kraju w tym czasie piły lugol. Im też pomogło. Ale my piliśmy whisky i rozmawialiśmy o Tatrach bez dzielącej je granicy. Wtedy wydawało się to popromiennym majaczeniem.

Potem jeszcze wiele wieczorów i nocy przegadałem i przebalowałem z Wiesławem Aleksandrem Wójcikiem, ale tego, że na starość zarwę noc przez jego książkę – się nie spodziewałem.

 

Wójcik pisze tak, jak mówi Benia Krzyk w „Opowiadaniach odesskich” Izaaka Babla – mało, ale smacznie. Na co dzień przygnieciony stertami tekstów innych autorów jako redaktor rocznika „Wierchy” i szef Centralnej Biblioteki Górskiej PTTK odkłada własną twórczość na wieczne „potem”, a że w dodatku ma chwalebny zwyczaj pracowania wolno, uważnie i z wykorzystaniem wszelkiego dostępnego zaplecza źródłowego – latami się czeka na jego kolejne publikacje. Ale czekać warto, bo redaktor „Wierchów” łączy w sobie dwie, rzadko występujące razem cechy – drobiazgową rzetelność i piękny język. Dla licznych autorów, piszących o Tatrach i Podhalu jest – powinien być – może już ostatnim niekwestionowanym autorytetem, następcą w prostej linii Juliusza Zborowskiego i Witolda H. Paryskiego.

Nakładem i staraniem Tatrzańskiego Parku Narodowego ukazała się właśnie książka Wiesława A. Wójcika „W kręgu Tatr”, rozpoczynająca nową serię wydawniczą TNP „Tatry: sprawy i ludzie”. Składa się na nią szesnaście szkiców, poświęconych interesującym, często do dziś dyskutowanym szczegółom z życia kilku legendowych postaci zakopiańskich (Stolarczyk, Chałubiński, Sabała, Witkiewicz, Sienkiewicz, Sieczka, Tatar) i z dziejów piśmiennictwa tatrzańskiego. Są to przeważnie przyczynki, ale niejednokrotnie na zasadzie pars pro toto możemy prawdziwiej zobaczyć sylwetki ważnych ludzi niż w wielkich monografiach. Wójcik nie unika tematów drażliwych, dyskusyjnych czy polemicznych, ale – zgodnie ze swoją wielką skromnością i delikatnością – argumenty wkłada między cytaty źródłowe, rzadko ostatecznie rozstrzygając sprawę samodzielnie. Ech, doprawdy, uczyć się nam od niego…  

Szczególnie ciekawe są kilkakrotnie ukazane w książce kolejne nawarstwienia mitów, nieprawd czy nadinterpretacji w życiorysach wielkich Zakopiańczyków, drogi, jakimi od fikcji literackiej, zgrabnego kalamburu czy uproszczenia dziennikarskiego dochodzi do fałszowania historii. Niestety, ze zjawiskiem tym mamy do czynienia stale i są to te kulturowe warstwy śmieci, przez które musi przebić się historyk, by ukazać światu prawdę. Najczęściej zresztą jest to praca syzyfowa, bo raz stworzone mity żyją potem własnym życiem i wydają się nieśmiertelne.

Mottem swojej twórczości Wiesław Wójcik uczynił wypowiedź wielkiego pisarza i publicysty Józefa Mackiewicza „Tylko prawda jest ciekawa”. Beletryści pewno będą innego zdania, ale dobrze, żeby to sobie zapamiętali ci, którzy kierują się w dziennikarstwie i dokumentalistyce opinią, że nieważna jest prawda, ważna jest poczytność…

W tym zbiorze szkiców szczególne miejsce zajmują teksty poświęcone postaci Sabały. To niejako konik, a może obsesja Wójcika, bowiem od co najmniej kilkunastu lat zbiera on materiały na temat tej postaci, jak mało która w historii Zakopanego obrosłej legendami, półprawdami i kłamstwami. Z lektury pomieszczonych tu materiałów można się zorientować, że książka o Sabale będzie kapitalna, a dla środowiska zakopiańskiego poruszająca. Apeluję po raz kolejny do autora, żeby przestał szukać dalszych źródeł i ogłosił to, co już wie. Jak mawiał nas wspólny nauczyciel Witold H.Paryski: wydaj już, uzupełnisz w drugim wydaniu.

Publikacja jest niezwykle staranna, wysmakowana artystycznie i estetyczna (redakcja: Zbigniew Ładygin, brawo!) i jest prawdziwą ozdobą współczesnego piśmiennictwa tatrzańskiego – także i dlatego, że na pewno przebije się swoją elegancją przez księgarską tandetę. Promocja książki „W kręgu Tatr” odbyła się 22 sierpnia 2008 w budynku starej wozowni Homolacsów w Kuźnicach, gdzie dyrekcja TPN stworzyła świetną salkę ekspozycyjną (piękna wystawa fotografii – w tym tych, które ilustrują książkę Wójcika) i miejsce spotkań. Przewiduję dla tego miejsca wielką karierę, jeśli tylko będzie rozstrzygnięta kwestia dojazdu i parkingu. Na popromocyjnym spotkaniu whisky nie było, ale kto o 14-tej pija whisky?