Maciej Pinkwart

Barok z Gliczarowa

 

Książka Barbary GałdyśNie każda miejscowość ma w swoich dziejach geniusza. Właściwie nawet mało która. Więcej wśród nas wiejskich mędrków, miastowych cwaniaków, prymitywnych majsterklepków, czy – w wersji lux – rzemieślniczych złotych rączek, przydatnych na poprzednim etapie rozwoju technologicznego, dziś bezradnych wobec obwodów scalonych czy nanotechnologii. Najwięcej zaś szarych zjadaczy chleba, ledwo wiążących koniec z końcem, naciągających na oczy rzeczywistość jak przykrótką kołdrę.

Ale zakopany wśród wierchów Gliczarów, jedną stroną wygrzewający się w tatrzańskim słonku, drugą – marznący nad wiecznie wilgotnymi, cienistymi potokami miał to szczęście, że w napoleońskim 1812 roku Janowi i Jadwidze Kułachom urodził się drugi już – ale nie ostatni - syn, Wojciech. W ojcowskiej kuźni terminował, ale pierwsze dzieła jego rąk to były drewniane zwierzątka – zabawki, wystrugane dla najmłodszego brata, Piotra. Talent plastyczny rozwijał się szybko, nawet wysłano go (kto? może ksiądz Marcin Więckowski z Poronina? Może „dziedzice” Uznańscy z Szaflar?) do Wiednia na nauki, ale po miesiącu stamtąd uciekł, tęskniąc za domem rodzinnym. Jego umiejętności dostrzeżono szerzej, gdy powierzono mu w 1836 roku wykonanie modelu krzyża, stojącego do dziś nad Czarnym Stawem pod Rysami. Ale tak naprawdę Wojciech Kułach, noszący przydomek „Wawrzyńcok” zasłynął wygraniem konkursu na model pomnika arcyksięcia Franciszka Karola, odlanego potem w zakopiańskich Kuźnicach i ustawionego przed dworem Homolacsów w 1840 roku. Wkrótce potem stał się poszukiwanym twórcą rzeźb i całych ołtarzy dla kościołów Podhala i okolic: w Poroninie, Ostrowsku, Ludźmierzu, Zakopanem, Szaflarach, Klikuszowej, Białce, Jurgowie, Groniu i Szczawnicy. Wykonywał też meble, sprzęty domowe, ciupagi, nawet broń palną. Zarabiał nieźle, ale ani bogactwem, ani popularnością się nie wyróżniał: był zwykłym gazdą wśród innych gazdów. Różnił się jednym – otwartością i ciekawością świata, z którego czerpał inspiracje i nauki.

Nazywano go – daleko później – Leonardem z Gliczarowa, bo podobno wyzdajał nawet skrzydła, coś w rodzaju lotni, ale legendą jest to, że próbował na nich latać. Zresztą takich domorosłych da Vincich znajdywano w różnych wiejskich kuźniach w całej Europie. O każdym dziś się mówi, że wynalazł lotnię i naśladował ptaki… Dla mnie najbardziej interesujące jest to, że któregoś roku – nawet nie wiemy, kiedy – Wojciech Kułach spakował się, pożegnał najbliższych i zniknął, by przez Lewoczę i Budapeszt powędrować aż do Rzymu, po czym wrócił przez Wiedeń. Jakie przeżył przygody, jakich niebezpieczeństw uniknął, jakich doznał zachwytów – możemy się tylko domyślać. Wędrował, pieszo rzecz jasna, przez kilka miesięcy, szkicował i notował. Niestety, do naszych czasów zachowały się tylko pojedyncze kartki z tych notatek – i potwierdzają one to, że swego gliczarowskiego baroku uczył się Kułach u najlepszych europejskich mistrzów, podglądając jako to czynią z barokiem Włosi.

Znany i wzmiankowany w publikacjach za czasów Stanisława Witkiewicza i Władysława Matlakowskiego, potem został trochę zapomniany i dopiero Tadeusz Staich w swej publikacji Drogami skalnej ziemi z 1956 r. przypomniał w kilku wzmiankach jego postać. Ale kto wie, jak potoczyłyby się losy jego artystycznej spuścizny i czy nie zanikłaby pamięć o tym wybitnym artyście, gdyby nie działalność Barbary Gałdyś, nauczycielki Szkoły Podstawowej w Gliczarowie Dolnym, od lat już pisującej o kulturowej spuściźnie Podhala, która w 2005 roku doprowadziła do nadania tej właśnie szkole imienia Wojciecha Kułacha-Wawrzyńcoka. Uroczystość tę poprzedziła roczna akcja przypominania uczniom – a niemniej, mieszkańcom Gliczarowa i Białego Dunajca – postaci i dzieła patrona. Jej elementem był konkurs plastyczny, który pod nazwą „Wszyscy Święci Wawrzyńcoka” powtarzany jest w Gliczarowie Dolnym co roku, oraz odszukanie i opisanie znajdujących się jeszcze w terenie, w kościołach i w muzeach prac artysty. Skutkiem tych działań stało się wytyczenie szlaku Kułacha-Wawrzyńcoka, przebiegającego przez miejscowości Podhala i Spisza, gdzie znajdują się jego dzieła.

Barbara Gałdyś jest także autorką ładnej i potrzebnej książki Wojciech Kułach-Wawrzyńcok. Artysta z geniuszem w oczach, opublikowanej przez Wydawnictwo „Kolorowe” w 2012 roku z okazji 200-lecia urodzin Gliczarowskiego twórcy. Niewielkie (66 stron) dzieło, wydane w półalbumowym formacie (21 x 24 cm) zawiera krótką, ale ciekawą biografię Wawrzyńcoka, wykaz jego dzieł i świetne zdjęcia tych prac, które się zachowały i które udało się autorce odszukać. Interesujący – choć w kontekście monograficznego charakteru publikacji pozostający obok głównego tematu – jest zarys dziejów potomków Wojciecha Kułacha, wykazujący, jak wiele osób z tej rodziny związanych jest nadal z działalnością w dziedzinie sztuki ludowej. Obszerniejszy szkic poświęcony jest też młodszemu o 9 lat bratu Wojciecha – Piotrowi Kułachowi, także cenionemu w swoim czasie rzeźbiarzowi. Ciekawym uzupełnieniem są fragmenty prac literackich poświęconych Kułachowi i jego dziełom, w tym interesujące wiersze Tadeusza Staicha, Hanki Nowobielskiej i Zofii Roj-Mrozickiej. Książka może być ozdobą biblioteki każdego miłośnika Podhala, choć oczywiście chciałoby się widzieć ją nieco obszerniejszą, szczególnie w zakresie dokumentacji i lokalizacji dzieł Wojciecha Kułacha. Lokalizację ukazałaby choćby skromna mapka na rozkładówce (nie wszyscy czytelnicy zidentyfikują wszystkie miejscowości, a zwłaszcza przysiółki, w których stoją na przykład kapliczki Wawrzyńcoka), zaś dokumentacja mogłaby być zamieszczona w aneksie. W załączonej bibliografii warto by rozróżnić publikacje naukowe, popularnonaukowe i publicystyczne od dzieł literackich. To uwaga dla ewentualnych wydawców następnej edycji dzieła Barbary Gałdyś. Warto dodać, że książka jest bardzo elegancko opracowana graficznie (Ryszard Szokalski), a większość zdjęć wykonali Maciej Gillert i Janusz Tycner.

Okazją do przypomnienia o tej potrzebnej książce jest rozstrzygana w maju tego roku jubileuszowa, dziesiąta edycja konkursu „Wszyscy święci Wawrzyńcoka”, organizowana staraniem szkoły podstawowej w Gliczarowie Dolnym, a prowadzona pod kierunkiem plastycznym Barbary Piszczór-Malaciny. Skoro o jubileuszach mowa – zbliża się 120 rocznica śmierci podhalańskiego rzeźbiarza (2017). Cztery lata to niby dużo, ale warto je poświęcić na rozszerzoną reedycję albumu Barbary Gałdyś oraz – dodatkowo – na opracowanie i wydanie tematycznego przewodnika krajoznawczego o szlaku Wojciecha Kułacha-Wawrzyńcoka.