Maciej Pinkwart

Trzej ludzie gór

 

Mniej więcej w tym samym czasie – latem 2021 - na moim biurku, w miejscu gdzie układają się w stertę książki do przeczytania, znalazły się trzy publikacje, będące szczegółowymi biografiami trzech zakopiańczyków, będących czołowymi postaciami w środowisku ludzi gór, z którymi przez wiele lat byłem/jestem blisko związany. Mając własne terminowe zobowiązania pisarskie odkładałem recenzję na potem, a gdy wreszcie to „potem” nadeszło – doszedłem do wniosku, że nie mam powodu rozdzielać moich rekomendacji na trzy różne recenzje, bo zmusiłoby to mnie do szczegółowej analizy, a w tym przypadku zbyt osobiste relacje mogłyby wpłynąć na moje oceny. Więc tylko bez zbyt głębokiego wnikania w szczegóły zwracam uwagę moich Czytelników, że takie pozycje się ukazały.

Najmłodsza z nich to mająca zaledwie kilka tygodni książka o znakomitym tytule Mój Everest, będąca pierwszym tomem wspomnień wybitnego taternika, speleologa, geografa i pedagoga, a w ostatnim czasie renomowanego publicysty górskiego - Apoloniusza Rajwy. Znamy się blisko przeszło 30 lat i jeśli wolno mi sądzić – wiemy o sobie nawzajem sporo. Najbliższa jest mi działalność pisarska Poldka, bo ją nie tylko z uwagą obserwuję, ale czerpię z niej mnóstwo wiedzy o regionie, który nas obu interesuje. Wspomnienia w tej książce ujęte są po Bożemu, czyli chronologicznie, więc pierwszy tom (drugi ma się ukazać do końca tego roku) dotyczy dzieciństwa, młodości, studiów, początków działalności taternickiej i fascynującej pracy w najwyższym budynku w Polsce – w Wysokogórskim Obserwatorium Meteorologicznym IMGW na Kasprowym Wierchu, nie zaś pisarstwa Poldka. Przeczytałem w jeden dzień i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy. Książka ma charakter półprywatny: autor pisze w przedmowie, że będzie to książka przede wszystkim dla rodziny i przyjaciół, którzy mnie znają, ale chcą dowiedzieć się o mnie czegoś więcej. Wydali ją dwaj uczniowie Apoloniusza Rajwy, a firmuje Krośnieńska Oficyna Wydawnicza. Mam wrażenie, że publikacja doczeka się następnego wydania – sugerowałbym przed nim poddać ją nieco wnikliwszej obróbce redakcyjnej i korektorskiej – tutaj znać pewien pośpiech i odpuszczenie części z procesu wydawniczego, co nieco osłabia ogólnie pozytywne wrażenie. Mam nadzieję, że drugi tom tych niedostatków już mieć nie będzie.

Włodek Cywiński (a formalnie: Władysław) zrobił nam wszystkim głupi kawał i w październiku 2013 r. odpadł ze ściany podczas wspinaczki na północno-zachodniej ścianie Tępej w Dolinie Złomisk, w Tatrach Słowackich. Miał wtedy, co prawda, 74 lata, ale daj Panie Boże taką kondycję dzisiejszym czterdziestolatkom! Jednak sam mawiał, że jeśli ktoś, tak jak on, ponad 200 dni w roku spędza na wspinaczce w górach, to sama statystyka przekonuje, że raczej zginie w górach, niż zostanie przejechany przez samochód lub umrze na jakiegoś beznadziejnego raka. Tak mawiał, uśmiechaliśmy się uprzejmie, ale nikt z nas nie wierzył, że ktoś taki jak Włodek może zginąć w górach. On? Najlepszy w historii znawca Tatr, przewodnik i instruktor przewodnictwa, autor dziewiętnastu tomów przewodników taternickich, ratownik, a właściwie nawet emblematyczna postać TOPR-u (535 wypraw ratunkowych)? No, i jak to często bywało w naszych relacjach, to Włodek miał rację.

Książkowo uczcili go w 2019 r. jego przyjaciele, którzy doprowadzili do wydania niezwykłego albumu, prezentującego ponad setkę zdjęć, wykonanych przez Cywińskiego w rozmaitych zakątkach Tatr, uzupełnionych dziewięcioma dłuższymi czy krótszymi esejami wspominkowymi na jego temat (najobszerniejszy – szkic biograficzny Antoniego Kroha, najbardziej osobiste i, by tak rzec, górskie – Roberta Janika, Jana Krzysztofa i Piotra Konopki). Końcową część książki stanowi Włodkowy kalejdoskop – wybrane cytaty z jego książki biograficznej, wydanej w 2002 r. pod tytułem Góral z Wilna. Tatry, seks i polityka oraz z jego Przewodnika szczegółowego. Czyta się świetnie, a dodatkową atrakcją (zwłaszcza dla setek wielbicielek Włodka) są jego zdjęcia, ukazujące go w różnych okresach jego życia.

Był człowiekiem niezwykłym i, by tak rzec – wielopłaszczyznowym, dobrym przyjacielem i bezkompromisowym przeciwnikiem, wielkim erudytą, znawcą zarówno fizyki, jak i metafizyki, co przy jego bezwzględnym ateizmie dawało niezwykle smaczne rezultaty. Rozmowa z nim była prawdziwą przyjemnością, co stwierdzam z żalem, bo po odejściu Zofii i Witolda Paryskich, Henryka Josta, Kazimierza Dzióba, Konstantego i Zofii Steckich, Władysława Hasiora i Władysława Cywińskiego niewiele już pod Tatrami pozostało osób, z którymi chce się być. Włodek był poza tym wielkim melomanem i by tak rzec, koneserem muzyki. Przez jakiś czas prowadziłem w radiu (w Zakopanem, potem w Krakowie) audycję Cień wielkiej góry, gdzie rozmawiałem co tydzień z ludźmi gór o różnych sprawach. Spotkania z Włodkiem Cywińskim prawie zawsze dotyczyły muzyki, tzw. poważnej. Miał ogromną płytotekę i o muzyce i muzykach wiedział bardzo dużo. Ciekawe, że nigdy nie widywałem go na koncertach „na żywo”. Mogło to wynikać z tego, że wcześnie chodził spać, bo wcześnie wstawał i bladym świtem wychodził w góry.

Trzeci z bohaterów tej opowieści też bywał niekiedy gościem mojej górskiej audycji. To Maciej Berbeka, o którym książkę, będącą jego szczegółową biografią, napisali Dariusz Kortko i Jerzy Porębski.  Autorzy za tę właśnie książkę w 2021 r. otrzymali Literacką Nagrodę Zakopanego. Przeczytałem z zainteresowaniem i dość szybko, bo to sprawnie przyrządzony i doskonale skomponowany reportaż, będący czymś w rodzaju literackiej rekonstrukcji wizerunku człowieka, którego już nie ma – zginął w tym samym co Cywiński, pechowym 2013 r. schodząc ze zdobytego właśnie szczytu Broad Peak w Karakorum. Znałem Maćka nie tylko ze wspólnych audycji, także z rozmaitych spotkań – jego żona, Ewa Dyakowska-Berbeka, była w gronie osób, stanowiących pierwszy skład pedagogiczny zakładanej w 1991 r. Szkoły Artystycznej w Zakopanem i sporo razem przegadaliśmy w tamtej sprawie. Maciej Berbeka pozostał w mojej pamięci jako jeden z najmilszych, najskromniejszych i najbardziej kulturalnych ludzi. Ale znaliśmy się tylko ze spraw związanych z kulturą. Książka, która głównie koncentruje się na jego działalności himalaistycznej, pokazuje zupełnie innego człowieka, a naszkicowany w niej zarówno jego wizerunek, jak i panorama środowiska, w którym się obracał pokazały mi kogoś, kogo nie znałem - wśród ludzi, z którymi bym niewiele chciał mieć wspólnego.

Chciałem w tym miejscu podać kilka przykładów, cytatów, które uzasadniałyby powyższe zdanie. Nie zrobię tego, bo nie mam prawa uważać, że autorzy książki nie mają racji, a to że nie mają mojej racji wynika prawie na pewno z faktu, że nie jestem himalaistą, ani taternikiem, nie znam obyczajów, panujących wyżej niż w Tatrach, ani nawet nie byłem znajomym takiego Macieja Berbeki, jaki jest bohaterem tej opowieści. Taternickie i zakopiańskie odniesienia też warte byłyby analizy, ale niech dokonają jej może współcześni Maćkowi ludzie gór, którzy zapewne powinni dokładnie przeczytać tę książkę.

 

-------------------------------

A. Rajwa, Mój Everest, część pierwsza, Krośnieńska Oficyna Wydawnicza, Krosno 2021, s. 200.

Włodek. Władysław Cywiński, autorzy wspomnień: Edyta Krzysztof, Antoni Kroh, Roberk Janik, Piotr Konopka, František Kormaňák, Jan Krzysztof, Andrzej Osika, Paweł Skawiński, Piotr Ziemak, Wydawnictwo STAPIS, Katowice 2019, s. 168.

D. Kortko, J. Porębski, Berbeka, Życie w cieniu Broad Peaku, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2020, s. 456.