Maciej Pinkwart

Jaśnie oświeceni

 

Otacza nas chamstwo, niekompetencja, czarnoziem intelektualny i zwyczajna głupota, której się schlebia i winduje na piedestał, by zarobić na tym parę punktów sondażowych. Inna rzecz, że ci, którzy liczą na poparcie ciemnogrodu, sami reprezentują podobny poziom intelektualny, mimo posiadanych niekiedy doktoratów czy habilitacji. Człowiek normalnie inteligentny czuje się w tym jak ryba w brudnym stawie w sierpniowy dzień, kiedy w wodzie panuje tzw. przyducha. Bronimy się przed tym, tkwiąc w swoich bańkach środowiskowych, obawiając się chlapnąć gdzieś publicznie o tym, że białe jest białe, czarne (z przeproszeniem!) czarne, a głupie - głupie. Co więcej - obawiamy się, że ta nasza bańka jest coraz mniejsza, a naszą, ludzką perspektywą jest powrót do średniowiecza - i to nie tego, w którym budowano katedry i spierano się o imponderabilia, tylko tego, w którym na płaskiej ziemi hasały wilkołaki, bożkom składano ofiary z ludzi, a każdy inny był zabijany lub wyganiany poza granicę plemienia.

Na szczęście - nie mamy racji. Są na świecie ludzie, którzy cenią wiedzę, wierzą bardziej uczonym niż influencerom, a ważność informacji mierzą nie liczbą trupów i aberracji, pokazywanych na pierwszych stronach gazet czy w czołówkach wiadomości, tylko istotną wagą dla człowieka jako samoświadomej jednostki i ludzi jako gatunku. A niektórzy z nich nawet piszą książki. Jedną z nich poleciła mi znajoma (pani Kasiu, wielkie dzięki!), natychmiast ją sprowadziłem i męczyłem się, czytając, przez kilkanaście dni. Męczyłem się głównie fizycznie – dzieło Stevena Pinkera Nowe Oświecenie waży przeszło kilogram, nie da się go więc czytać w łóżku, bo ręce mdleją, a poza tym jest solidną pracą jeśli nie naukową, to popularno-naukową, nie unikającą specjalistycznych terminów, z których nie wszystkie znałem i musiałem się posiłkować encyklopediami czy słownikami terminów naukowych. Na szczęście można to robić bez wysiłku, jedynie przy pomocy smartfona. W pewnym momencie pomyślałem sobie, że to jeden z przykładów tego, w jak dobrym kierunku idzie świat: wiedza jest naprawdę w zasięgu ręki, dostępna dla każdego i niemal za darmo. Tylko trzeba chcieć z niej skorzystać. Niebywała różnica w stosunku do tego, z czym miałem do czynienia jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Notabene, Pinker w pewnym momencie przypomina nam, że telefony komórkowe są czymś więcej niż narzędziem służącym dzieleniu się zdjęciami kotów...

Naturalnie, nie każda rzecz jest na każdy rozum, a wiedza szkodzi niektórym, zwłaszcza nieprzyzwyczajonym. Lecz dzieło Pinkera przeczytać warto, a może nawet trzeba, choć nie namawiam tu do rzeczy lekkiej, łatwej i przyjemnej – jak prezentowaną przed wielu laty muzykę nazywał wielki Lucjan Kydryński. No, może z tą przyjemnością przesadziłem, bo przyjemność czytania tej książki jest naprawdę spora: przede wszystkim dlatego, że jest w niej mnóstwo tak potrzebnego nam optymizmu i to takiego, który nie polega na głaskaniu kotka z włosem, tylko na rzetelnej wiedzy, ujętej w wielokrotnie weryfikowane dane statystyczne i sprawdzalne informacje, pochodzące z najlepszych źródeł. Autor rozprawia się z ogólnoświatowym czarnowidztwem, które szczególnie opanowało media i portale społecznościowe, wykazuje, że choć w wielu regionach i dziedzinach na Ziemi cudnie nie jest, to ogólna tendencja jest dobra, a świat zmierza w dobrym kierunku, wbrew temu, co zwykle sądzimy. Zakładam się, że nie we wszystkie informacje podane w tej książce uwierzymy – bo tak bardzo rozmijają się z naszą potoczną wiedzą, ale brak wiary nie eliminuje ważnych zagadnień – tak jak odgradzanie się od problemów zasiekami z drutu kolczastego czy impregnacją na argumenty problemów tych nie usuwa.

Steven Pinker to niespełna 70-letni dziś (a nie wygląda!) psycholog społeczny, urodzony w Montrealu, obecnie będący profesorem filozofii na słynnym Uniwersytecie Harwarda. Rodzina prawdopodobnie pochodziła z Polski, jako że w rozdziale poświęconym zagrożeniom, jakie niesie ze sobą rozwój komunikacji miejskiej autor wspomina, iż siostra jego dziadka w pierwszej dekadzie XX wieku została śmiertelnie potrącona przez warszawski tramwaj... Pisze w stylu, który znamy z publikacji wielu współczesnych amerykańskich profesorów, potrafiących trudne i niekiedy kontrowersyjne sprawy prezentować językiem wyrazistym, barwnym, nie pozbawionym ironii i swoistego poczucia humoru, przejawianego niekiedy w momentach zupełnie nieoczekiwanych – co świetnie wpływa na kondycję psychiczną czytelnika.

Do podgrzania atmosfery przyczyniło się również... uwalnianie się metanu (znacznie silniejszego gazu cieplarnianego) z cieknących instalacji, rozmarzającej wiecznej zmarzliny i otworów na obu końcach bydła.

Tego typu rozładowywanie gęstawej niekiedy treści odbywa się także poprzez sięganie do toposów kulturowych i odniesień do powszechnie znanych (przynajmniej w moim pokoleniu) książek, filmów i... zespołów rockowych. Z wielką frajdą przeczytałem zdanie o tym, jak spędzamy czas na emeryturze albo w wolne dni od pracy:

... chociaż wielu moich kolegów profesorów kończy karierę dopiero wtedy, kiedy wyniosą ich z gabinetu nogami do przodu – przedstawiciele innych zawodów spędzają późne lata życia na czytaniu, uczestnictwie w kursach, zwiedzaniu parków narodowych kamperem albo kołysaniu Very, Chucka i Dave’a w letnim domku na Isle od Wight.

To ostatnie, to oczywiście bezpośrednie odniesienie do piosenki Beatlesów When I’m Sixty Four:

Every summer we can rent a cottage

In the Isle of Wight, if it's not too dear

We shall scrimp and save

Grandchildren on your knee

Vera, Chuck and Dave...

Optymizm bijący z tej książki polega na weryfikowaniu popularnych i niemal zawsze ponurych ocen teraźniejszości i wizji przyszłości przy pomocy statystyk. Treść ujęta jest w trzech częściach: Oświecenie, Postęp, Rozum, nauka i humanizm. Może najcenniejsze treści zawarł autor w części drugiej, analizując rzeczywiste stany rzeczy w odniesieniu do długości i poziomu życia i zdrowia ludzi, wyżywienia, bogactwa, nierówności, środowiska i jego realnych, a nie propagandowo ujmowanych zagrożeń, pokoju, bezpieczeństwa, terroryzmu, demokracji, równości praw, wiedzy, szczęścia i zagrożeń egzystencjalnych. Niektóre analizy i wyciągane z nich wnioski przypominają konkluzje, zawarte w trylogii Juvala Noacha Harariego (Sapiens: od zwierząt do bogów, Homo deus: krótka historia jutra, 21 lekcji na XXI wiek), ale Pinker podaje je treściwiej i dowcipniej. Zajrzyjcie do rozdziału o wojnach, terroryzmie, światowym głodzie, wypadkach... Mnie najbardziej zszokowała informacja o tym, że w Nowym Jorku przed wynalezieniem automobilu było dziesięciokrotnie więcej śmiertelnych wypadków spowodowanych przez pojazdy konne niż w 1974 r. spowodowanych przez samochody...

Nasze fałszywe mniemanie o zagrożeniach, które niesie życie we współczesnym świecie często kreowane jest przez niekompetentne i goniące za sensacją media. Pisze Pinker:

Ludzie uważają tornada (które zabijają około 50 Amerykanów rocznie) za częstszą przyczynę śmierci niż astma (która zabija ponad cztery tysiące Amerykanów rocznie) przypuszczalnie dlatego, że tornada znacznie efektowniej wypadają w telewizji.

Jeśli do jesiennej depresji dokłada się nam wszystkim ponury obraz otaczającego nas świata, który naszym zdaniem ewidentnie zmierza w stronę samozagłady – nie podcinajcie sobie żył, nie kupujcie piwa bezalkoholowego ani nie czytajcie 800 stron programu „Polski Ład”, tylko zanim z plecakiem pełnym kostek brukowych pójdziecie na kolejną manifestację – przeczytajcie o tym, że przecież żyjemy w epoce nowego Oświecenia. To, że nie widać tego w telewizji ani nie słychać w wystąpieniach naszych polityków, nie powinno nas zniechęcać. A to, że świat - taki jaki jest - stoi nad krawędzią przepaści, bo już za chwilę wyczerpią się zapasy ropy naftowej, czystego powietrza czy normalności klimatycznej – nie musi nas tak strasznie przerażać, bo przecież jesteśmy coraz mądrzejsi i z pewnością poradzimy sobie i z nadmiarem głupoty w polityce i z brakami w rafineriach, portfelach i głowach władz. Jak pisze Pinker - epoka kamienia nie skończyła się dlatego, że wyczerpały się zasoby kamienia.

----------------------------

Steven Pinker, Nowe Oświecenie. Argumenty za rozumem, nauką, humanizmem i postępem. Tłumaczył Tomasz Bieroń, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2018, 660 stron.