Jaśnie oświeceni
Otacza nas chamstwo, niekompetencja, czarnoziem intelektualny i zwyczajna
głupota, której się schlebia i winduje na piedestał, by zarobić na tym parę
punktów sondażowych. Inna rzecz, że ci, którzy liczą na poparcie ciemnogrodu,
sami reprezentują podobny poziom intelektualny, mimo posiadanych niekiedy
doktoratów czy habilitacji. Człowiek normalnie inteligentny czuje się w tym jak
ryba w brudnym stawie w sierpniowy dzień, kiedy w wodzie panuje tzw. przyducha.
Bronimy się przed tym, tkwiąc w swoich bańkach środowiskowych, obawiając się
chlapnąć gdzieś publicznie o tym, że białe jest białe, czarne (z
przeproszeniem!) czarne, a głupie - głupie. Co więcej - obawiamy się, że ta
nasza bańka jest coraz mniejsza, a naszą, ludzką perspektywą jest powrót do
średniowiecza - i to nie tego, w którym budowano katedry i spierano się o
imponderabilia, tylko tego, w którym na płaskiej ziemi hasały wilkołaki, bożkom
składano ofiary z ludzi, a każdy inny był zabijany lub wyganiany poza
granicę plemienia.
Na szczęście - nie mamy racji. Są na świecie ludzie, którzy cenią wiedzę, wierzą
bardziej uczonym niż influencerom, a ważność informacji mierzą nie liczbą trupów
i aberracji, pokazywanych na pierwszych stronach gazet czy w czołówkach
wiadomości, tylko istotną wagą dla człowieka jako samoświadomej jednostki i
ludzi jako gatunku. A niektórzy z nich nawet piszą książki.
Jedną z nich poleciła mi znajoma (pani Kasiu, wielkie dzięki!), natychmiast ją
sprowadziłem i męczyłem się, czytając, przez kilkanaście dni. Męczyłem się
głównie fizycznie – dzieło Stevena Pinkera Nowe Oświecenie waży przeszło
kilogram, nie da się go więc czytać w łóżku, bo ręce mdleją, a poza tym jest
solidną pracą jeśli nie naukową, to popularno-naukową, nie unikającą
specjalistycznych terminów, z których nie wszystkie znałem i musiałem się
posiłkować encyklopediami czy słownikami terminów naukowych. Na szczęście można
to robić bez wysiłku, jedynie przy pomocy smartfona. W pewnym momencie
pomyślałem sobie, że to jeden z przykładów tego, w jak dobrym kierunku idzie
świat: wiedza jest naprawdę w zasięgu ręki, dostępna dla każdego i niemal za
darmo. Tylko trzeba chcieć z niej skorzystać. Niebywała różnica w stosunku do
tego, z czym miałem do czynienia jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Notabene,
Pinker w pewnym momencie przypomina nam, że telefony komórkowe są czymś więcej
niż narzędziem służącym dzieleniu się zdjęciami kotów...
Naturalnie, nie każda rzecz jest na każdy rozum, a wiedza szkodzi niektórym,
zwłaszcza nieprzyzwyczajonym. Lecz dzieło Pinkera przeczytać warto, a może nawet
trzeba, choć nie namawiam tu do rzeczy lekkiej, łatwej i przyjemnej – jak
prezentowaną przed wielu laty muzykę nazywał wielki Lucjan Kydryński. No, może z
tą przyjemnością przesadziłem, bo przyjemność czytania tej książki jest naprawdę
spora: przede wszystkim dlatego, że jest w niej mnóstwo tak potrzebnego nam
optymizmu i to takiego, który nie polega na głaskaniu kotka z włosem, tylko na
rzetelnej wiedzy, ujętej w wielokrotnie weryfikowane dane statystyczne i
sprawdzalne informacje, pochodzące z najlepszych źródeł. Autor rozprawia się z
ogólnoświatowym czarnowidztwem, które szczególnie opanowało media i portale
społecznościowe, wykazuje, że choć w wielu regionach i dziedzinach na Ziemi
cudnie nie jest, to ogólna tendencja jest dobra, a świat zmierza w dobrym
kierunku, wbrew temu, co zwykle sądzimy. Zakładam się, że nie we wszystkie
informacje podane w tej książce uwierzymy – bo tak bardzo rozmijają się z naszą
potoczną wiedzą, ale brak wiary nie eliminuje ważnych zagadnień – tak jak
odgradzanie się od problemów zasiekami z drutu kolczastego czy impregnacją na
argumenty problemów tych nie usuwa.
Steven Pinker to niespełna 70-letni dziś (a nie wygląda!) psycholog społeczny,
urodzony w Montrealu, obecnie będący profesorem filozofii na słynnym
Uniwersytecie Harwarda. Rodzina prawdopodobnie pochodziła z Polski, jako że w
rozdziale poświęconym zagrożeniom, jakie niesie ze sobą rozwój komunikacji
miejskiej autor wspomina, iż siostra jego dziadka w pierwszej dekadzie XX wieku
została śmiertelnie potrącona przez warszawski tramwaj... Pisze w stylu, który
znamy z publikacji wielu współczesnych amerykańskich profesorów, potrafiących
trudne i niekiedy kontrowersyjne sprawy prezentować językiem wyrazistym,
barwnym, nie pozbawionym ironii i swoistego poczucia humoru, przejawianego
niekiedy w momentach zupełnie nieoczekiwanych – co świetnie wpływa na kondycję
psychiczną czytelnika.
Do podgrzania atmosfery przyczyniło się również... uwalnianie się metanu
(znacznie silniejszego gazu cieplarnianego) z cieknących instalacji,
rozmarzającej wiecznej zmarzliny i otworów na obu końcach bydła.
Tego typu rozładowywanie gęstawej niekiedy treści odbywa się także poprzez
sięganie do toposów kulturowych i odniesień do powszechnie znanych (przynajmniej
w moim pokoleniu) książek, filmów i... zespołów rockowych. Z wielką frajdą
przeczytałem zdanie o tym, jak spędzamy czas na emeryturze albo w wolne dni od
pracy:
... chociaż wielu moich kolegów profesorów kończy karierę dopiero wtedy, kiedy
wyniosą ich z gabinetu nogami do przodu – przedstawiciele innych zawodów
spędzają późne lata życia na czytaniu, uczestnictwie w kursach, zwiedzaniu
parków narodowych kamperem albo kołysaniu Very, Chucka i Dave’a w letnim domku
na Isle od Wight.
To ostatnie, to oczywiście bezpośrednie odniesienie do piosenki Beatlesów
When I’m Sixty Four:
Every summer we can rent a cottage
In the Isle of Wight, if it's not too dear
We shall scrimp and save
Grandchildren on your knee
Vera, Chuck and Dave...
Optymizm bijący z tej książki polega na weryfikowaniu popularnych i niemal
zawsze ponurych ocen teraźniejszości i wizji przyszłości przy pomocy statystyk.
Treść ujęta jest w trzech częściach: Oświecenie, Postęp, Rozum,
nauka i humanizm. Może najcenniejsze treści zawarł autor w części drugiej,
analizując rzeczywiste stany rzeczy w odniesieniu do długości i poziomu życia i
zdrowia ludzi, wyżywienia, bogactwa, nierówności, środowiska i jego realnych, a
nie propagandowo ujmowanych zagrożeń, pokoju, bezpieczeństwa, terroryzmu,
demokracji, równości praw, wiedzy, szczęścia i zagrożeń egzystencjalnych.
Niektóre analizy i wyciągane z nich wnioski przypominają konkluzje, zawarte w
trylogii Juvala Noacha Harariego (Sapiens:
od zwierząt do bogów,
Homo deus: krótka historia jutra, 21 lekcji na XXI wiek), ale Pinker
podaje je treściwiej i dowcipniej. Zajrzyjcie do rozdziału o wojnach,
terroryzmie, światowym głodzie, wypadkach... Mnie najbardziej zszokowała
informacja o tym, że w Nowym Jorku przed wynalezieniem automobilu było
dziesięciokrotnie więcej śmiertelnych wypadków spowodowanych przez pojazdy konne
niż w 1974 r. spowodowanych przez samochody...
Nasze fałszywe mniemanie o zagrożeniach, które niesie życie we współczesnym
świecie często kreowane jest przez niekompetentne i goniące za sensacją media.
Pisze Pinker:
Ludzie uważają tornada (które zabijają około 50 Amerykanów rocznie) za częstszą
przyczynę śmierci niż astma (która zabija ponad cztery tysiące Amerykanów
rocznie) przypuszczalnie dlatego, że tornada znacznie efektowniej wypadają w
telewizji.
Jeśli do jesiennej depresji dokłada się nam wszystkim ponury obraz otaczającego
nas świata, który naszym zdaniem ewidentnie zmierza w stronę samozagłady – nie
podcinajcie sobie żył, nie kupujcie piwa bezalkoholowego ani nie czytajcie 800
stron programu „Polski Ład”, tylko zanim z plecakiem pełnym kostek brukowych
pójdziecie na kolejną manifestację – przeczytajcie o tym, że przecież żyjemy w
epoce nowego Oświecenia. To, że nie widać tego w telewizji ani nie słychać w
wystąpieniach naszych polityków, nie powinno nas zniechęcać. A to, że świat -
taki jaki jest - stoi nad krawędzią przepaści, bo już za chwilę wyczerpią się
zapasy ropy naftowej, czystego powietrza czy normalności klimatycznej – nie musi
nas tak strasznie przerażać, bo przecież jesteśmy coraz mądrzejsi i z pewnością
poradzimy sobie i z nadmiarem głupoty w polityce i z brakami w rafineriach,
portfelach i głowach władz. Jak pisze Pinker - epoka kamienia nie skończyła
się dlatego, że wyczerpały się zasoby kamienia.
----------------------------
Steven Pinker, Nowe Oświecenie. Argumenty za rozumem, nauką, humanizmem i
postępem. Tłumaczył Tomasz Bieroń, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2018, 660
stron.