Maciej Pinkwart

Profesjonalizm amatora

 

Zacząłem o 7.15. Skończyłem o 9.30. Książka nie jest gruba, ma zaledwie 236 stron. A czyta się znakomicie, co zresztą w odniesieniu do twórczości tego autora nie jest niczym zaskakującym. Mariusz Koperski przyzwyczaił nas do tego, że wciągająca akcja, skomplikowane wątki, wyraziste postacie i akcja osadzona bardzo mocno w realiach zakopiańskich przykuwa uwagę czytelnika i choć nie wiem, czy jest wiele osób, które podobnie jak ja nie umieją się oderwać od czytania, to jednak w przypadku czwartej już publikacji książkowej tego autora wszystkie te cechy powodują, że Amator zbrodni jest książką wyjątkowo ciekawą. Cztery powieści to już nie jest działalność hobbystyczna, tylko profesjonalizm literacki. Inna rzecz, że tego rodzaju praca wciąga nie tylko czytelników, ale i autora: trudno mu będzie teraz przestać myśleć o kolejnym tomie i kolejnym sukcesie wydawniczym, a to niebezpieczne i ryzykowne przyzwyczajenie. Inna rzecz, że niebezpieczeństwo i ryzyko to towar, który w tej akurat powieści występuje w wielkich ilościach.

Ostatnie lata przyniosły prawdziwy wysyp kryminałów, których akcja toczy się w Zakopanem i Tatrach. Pisałem już o tym kilkakrotnie. To zapewne z jednej strony urok niezwykłej scenografii, jaką dla zbrodni tworzą groźne urwiska górskie, czające się na stokach lawiny, kłębiące się nad Giewontem chmury, sygnalizujące nadejście halnego wiatru, w dodatku specyficzny charakter zarówno górali, jak i niegóralskich zakopiańczyków, a niemniej patologia turystyki zakopiańskiej sprzyjają powstawaniu motywacji do czynów gwałtownych, a niemniej – zaspokajania dzikich żądz. Tego towaru w najnowszej książce Koperskiego nie brakuje. Jak celnie zauważyła prowadząca spotkanie promocyjne Amatora zbrodni redaktor Beata Słama – samo Zakopane jest prawdopodobnie wylęgarnią jeśli nie kryminalistów, to przynajmniej kryminałów.

W swojej czwartej z kolei powieści autor odsyła dotychczasowego bohatera, policjanta Tomasza Karpiela na zwolnienie lekarskie (po trzech śledztwach wśród zakopiańskich i kościeliskich wątków niewątpliwie należy mu się urlop dla poratowania zdrowia) i powołuje na stanowisko komisarza kryminalnego mądrą, doskonale strzelającą, młodą, piękną i oszałamiająco seksowną Ewę Konarską, skądinąd wdowę po Krzysztofie. Wszystkie te jej cechy w toku narracji ulegną z czasem pewnej destrukcji, ale to nam tylko urealnia tę postać: nie sposób babrać się w zakopiańskim bagnie i nie uwalać się choć trochę. Tym bardziej, że przychodzi jej działać w środowisku dość szemranym, w którym w cały ciąg zbrodni, tajemnic i niezwykłych wydarzeń autor wikła gangsterów, kandydatów na zakopiańskiego burmistrza, nauczycieli, toprowca, dziennikarza-erotomana, kilku piarowców, dobrych i złych policjantów a nawet jednego geja i rodzinę niedźwiedzią. Drugim grzybkiem w tym krwistym barszczu jest także piękna i atrakcyjna księgowa z pewnymi cechami autyzmu – znakomicie zapamiętująca wszystkie widziane rzeczy, a nawet zestawy cyfr (pamiętacie bohatera Rain Mana?). Dwie piękne kobiety w jednej książce – to musi się skończyć tragicznie, nawet jeśli obie bohaterki nigdy się nie spotkały… Akcja toczy się w zdewastowanym i podpalanym domu zabytkowym, na policji, w szpitalu, nielegalnym kasynie, kolejce na Kasprowy, no i oczywiście w kawiarni „Kmicic”, która wyrasta na najważniejszy punkt w kulturze Zakopanego – nawet, jeśli początkiem jej kariery jest niewyjaśniona zbrodnia sprzed wielu lat. Wszystko to powiązane jest kunsztownym łańcuchem wydarzeń, które – zgodnie z zasadami klasyki kryminalnej – prowadzą nas po trosze na manowce, ale tego w zasadzie nie zauważamy, bo akcja toczy się tak szybko, że nie zdążymy się przyzwyczaić do jednego hipotetycznego rozwiązania zagadki, a już pojawia się kolejne, ale i ono musi ustąpić pod naporem faktów czy pozorów faktów.

Nowo mianowana na stanowisko komisarza Ewa Konarska ma strasznie pod górę. Jej kariera na poważnym stanowisku policyjnym zaczyna się od odnalezienia trupa w podpalonej ruderze opuszczonego zabytku, a potem, jak u Hitchcocka, napięcie wzrasta, i nie stopniowo, ale lawinowo. Pierwsze słowa w powieści sensacyjnej są najważniejsze, od nich bowiem zależy, czy książka nas wciągnie i nie pozwoli się od niej oderwać, czy zaczniemy się rozglądać za psem, by za nim powieścią rzucić. Tu, oczywiście, pies może spać spokojnie:

 

- Nie zostaw żadnych śladów, żadnych, uważaj – powiedział posłaniec.

Uważał. Założył lateksowe rękawiczki, pomyślał też o butach, żeby nie miały jakiegoś szczególnie charakterystycznego wzoru podeszwy.

- Zresztą nie musisz się tak przejmować, skoro tylko pożar się rozkręci – dodał po chwili, uśmiechając się. – Wpadną tam strażacy i już oni się postarają, żeby zniknęły wszystkie ślady.

 

Zarówno autor, jak i jego bohaterka nie tylko nie lubią techniki kryminalistycznej, ale nawet nie mają czasu, a może i okazji ich użyć. Nie zajmują się też pracą umysłową w postaci wykwintnej dedukcji, śledzenia zawiłych powiązań rodzinnych i uczuciowych czy też niuansów charakterologicznych – akcja biegnie tak szybko i obfituje w tak dramatyczne momenty, że po prostu poddajemy się narracji, która nie tylko że jest doskonale wymyślona, ale i zapisana świetnym językiem. Jeśli Amator zbrodni stałby się materiałem na scenariusz filmowy (czego autorowi i sobie życzę!) – to pewno zrealizowany by był przy pomocy ośmiosekundowych ujęć, jak dawniejsze klipy w MTV.

Wciąż irytuje mnie – jak i w poprzednich powieściach Mariusza Koperskiego – umieszczony na okładce podtytuł Zakopiańska powieść kryminalna. Rozumiem, że jest to taka przynęta, która ma łyknąć nie tyle miłośnik kryminałów, ale miłośnik Zakopanego. Doprawdy, zbyteczne złudzenia… Na „skrzydełku” Amatora czytamy, że jest to nazwa serii. Ale to chyba kiepski pomysł. Recenzując powieść Po własnych śladach w 2017 roku pisałem:

 

…w tym kontekście wydaje mi się zbyteczne przyozdabianie okładki książki oscypkiem w postaci podtytułu Zakopiańska powieść kryminalna. No bo, powiedzmy sobie szczerze – czy w jakimkolwiek światowej klasy kryminale dodaje się jego lokalizację jako wabik? Agata Christie, Śmierć na Nilu – egipska powieść kryminalna? Alistair MacLean, Lalka na łańcuchu – holenderska powieść kryminalna? Arthur Conan-Doyle, Pusty dom – londyńska powieść kryminalna?

 

Autorskie spotkanie promocyjne zgromadziło 16 grudnia 2021 r. w Kmicicu elitę Zakopanego, Kościeliska i Nowego Targu, czyli grupę kilkudziesięciu osób umiejących i lubiących czytać i ceniących fakt, że są wśród nas ludzie, umiejący pisać – i wydawcy, który chcą to wydawać. To, że nie było wśród nas przedstawicieli władz Zakopanego jakoś mnie zupełnie nie zdziwiło: w końcu, jest okres przedświąteczny i zapewne burmistrzowie miasta są zajęci przy szopce, którą ustawiono przed magistratem. To, że był wśród nas wójt Kościeliska dziwi jeszcze mniej: Mariusz Koperski, który kiedyś był wiceburmistrzem Zakopanego, teraz jest sekretarzem w gminie kościeliskiej. Ale że nie było nikogo z zakopiańskiej policji? Choćby pod pretekstem sprawdzenia maseczek?

Krakowska Oficyna Artystyczna Astraia, która jest wydawcą Amatora zbrodni opublikowała równolegle drugie wydanie Śmierci samobójcy, debiutanckiej powieści Mariusza Koperskiego. Właściciel Astrai, Rafał Monita, zapowiedział, że szykuje też wznowienie kolejnych tomów kryminałów tego autora, w szacie graficznej opracowanej przez Annę Schumacher.

Nie wiem, czy to jest odpowiednia lektura w czasie śpiewania kolęd. Ale jeśli będziecie myśleć o zakopiańskim Sylwestrze Marzeń, sięgnijcie po Amatora zbrodni.

--------------------------------

M. Koperski, Amator zbrodni. Zakopiańska powieść kryminalna, Oficyna Artystyczna Astraia, Kraków 2021, 236 stron.

 

17 grudnia 2021