Maciej Pinkwart

Dialogi mimów

 

Książka prawie dwa lata przeleżała u mnie na półce, gdzie trzymam dzieła do natychmiastowego przeczytania. No, ale tak jakoś zeszło. Były pilniejsze lektury i hektary pisania, więc dopiero wakacyjny wyjazd sprawił, że Awantura o pieniądze albo życie Eduarda Mendozy znalazła się w plecaku i pojechała ze mną nad Morze Śródziemne. I tam została łyknięta w kilka godzin, powodując u moich przyjaciół podejrzenia, że dotknął mnie udar słoneczny, gdyż w najbardziej nieoczekiwanych momentach leniwego wypoczynku wybuchałem nieopanowanym śmiechem, co mi się raczej nie zdarza. Jak wiadomo, jestem ponurakiem.

 

Awantura to ostatnia z powieści wchodzących w skład „trylogii w czterech częściach”, jak Eduardo Mendoza nazywa serię o zwariowanym, ale sympatycznym fryzjerze z Barcelony, któremu za sprawą niebywałych przypadków przyszło odgrywać rolę detektywa, wmieszanego wielokrotnie w niezwykłe brewerie, związane ze współczesną Hiszpanią, a  dokładniej – Katalonią. W Polsce powieści te ukazywały się trochę nie po kolei, skądinąd logicznie, bo pierwsza i ostatnia część przedstawiają bohatera jako damskiego fryzjera bez umiejętności (ale też na szczęście bez klientek). Na Zachodzie jako pierwszy został opublikowany Sekret hiszpańskiej sekretarki (1979, Znak – 2004), potem Oliwkowy labirynt (1982, Znak – 2004) i wreszcie Przygoda fryzjera damskiego (2001, Znak – 2003). Wszystkie recenzowałem, więc po prostu odsyłam do odpowiednich linków. Najbardziej brawurowy jest, rzecz jasna, Fryzjer, przez samego autora nazwany powieścią post-postmodernistyczną.

Awantura o pieniądze albo życie to oczywiście także komedia niby-to-kryminalna, a nawet parodia powieści sensacyjnej, a jej miejscem akcji jest Barcelona (jeden epizod w Lloret del Mar na Costa Brava), jednak głównie ta część stolicy Katalonii, która położona jest z dala od słynnych Krupówek – Ramblas, mariny jachtowej, wzgórza Montjuïc i stadionu Camp Nou. W Przygodzie fryzjera damskiego znaczną część humoru zapewniał starannie budowany kontrast między chamskimi władzami miasta a super eleganckim w wysławianiu się lumpenproletariatem; tutaj ten element znika, ale za to mamy do czynienia z uwikłaniem głównego bohatera w siatkę międzynarodowego terroryzmu, z którą przymierający głodem fryzjer bez zajęcia będzie walczył, w imię solidarności z dawnym kolegą z zakładu psychiatrycznego, przy pomocy rodziny imigrantów chińskich, grupy mimów z ulic Barcelony i kilku innych zabawnych typów z podobnego środowiska. A osią dramatu jest przeciwdziałanie próbie porwania… Angeli Merkel, odwiedzającej Barcelonę. By uchronić niemiecką kanclerz przed porwaniem, fryzjer sam ją porywa, co udaje mu się bez trudu, jako że Angela rozpoznaje w nim (mylnie, już nie te oczy…) swego dawnego hiszpańskiego towarzysza z czasów NRD-owskich, kiedy to była z jakąś pionierską młodzieżówką na wycieczce na Costa Brava…

Fabuła jest dość skromna, ale stosownie do gatunku powikłana i pełna zaskakujących zwrotów akcji. Mendoza jest kapitalny w kreowaniu nie tylko zabawnych i niezwykłych sytuacji, ale i w malowaniu wspaniałych i zróżnicowanych typów ludzkich. Dialogi są brawurowe, a obraz sytuacji hiszpańskiej w dobie kryzysu Eurolandu, zwłaszcza komentowanego przez drobnych kapitalistów… chińskich powodują ból przepony. Nie czytać przy jedzeniu! Głównie dlatego, że można się zakrztusić ze śmiechu. Ale także z tego powodu, że tę część twórczości Mendozy określono kiedyś jako podróż przez wysypisko śmieci, na które już wjechały poranne buldożery i przyleciały rozgrzebujące wszystko wrony. Bo tak jak pod śmiesznymi maskami mimów kryją się zmęczone twarze głodnych ludzi, usiłujących zdobyć choć kilka centów na bułkę, tak pod kostiumem zabawnych sytuacji z pogranicza burleski widać wyraźnie stale aktualną smutną postać bezdomnego Charliego, wędrującego ulicami w światłach wielkiego miasta.

 

-------------------------------------------------------------------

Eduardo Mendoza, Awantura o pieniądze albo życie, tłumaczenie Tomasz Pindel, Wydawnictwo Znak, 272 strony, Kraków 2013