Maciej Pinkwart

Gładysz i ziomale

 

Gładysz pospolity, fot. Renata PiżanowskaZnów jakiś ważniak usiłował zlustrować twórczość Szymanowskiego, tropiąc w których utworach kompozytor inspirował się którym kompozytorem. Twórca, każdy twórca, inspiruje się czynnikami zewnętrznymi i wewnętrznymi, własnym intelektem, własnymi doznaniami i emocjami, a także kontaktami ze światem. Inspiracją dla ważnych przemyśleń może być byle kwiatek.

Świadomie piszę „kwiatek”, a nie „kwiatki”, bo – mój kwiatuszku – inspiracje skakaniem z kwiatka na kwiatek są ogólnie mniejsze, choć być może jak byłem o 30 kilo młodszy, myślałem inaczej. Tymczasem wczoraj pod śmietnikiem jakiegoś domu zobaczyłem kwitnące przebiśniegi i pomyślałem, że jest to dobry przykład na oderwanie znaczenia słowa od jego treści. Przebiśniegi (śnieżyczka przebiśnieg, gładysz pospolity, gładyszek, Galanthus nivalis L.) od lat już nie przebijają śniegu, a moda na galantów i gładyszy została zastąpiona modą na obrzydliwość. Brak śniegu jest efektem efektu cieplarnianego, brak gładyszy jest efektem braku możliwości wyboru.

I tak dochodzimy do kolejnego słowa oderwanego od swej etymologii, mianowicie słowa „poseł”. Poseł to ktoś przez kogoś ważniejszego od siebie posłany, by w jakiejś sprawie reprezentował jego interesy, by działał w imieniu tego ważniejszego, który nie ma czasu i możliwości by osobiście wszystko załatwiać. Zanim ambasadorowie zostali ambasadorami, byli posłami króla, który ich posyłał w różne strony świata, niekiedy z łacińska zwano ich legatami, co znaczy dokładnie to samo. No i czy pan poseł z twojego okręgu wyborczego jest twoim ambasadorem? Czy reprezentuje ciebie, któryś go posłał? Czy tłumaczy się tobie, jak załatwia twoje sprawy? Nie, w życiu. Co najwyżej tłumaczy ci się z tego co mu kazał zrobić prezes jego partii. Czy pan poseł Jarosław Kaczyński ma świadomość, że jest ambasadorem spraw Polaków? Wszystkich Polaków? Wyborców, a nie wyznawców?

Ech, z tą polityką... No właśnie. Polityka... Sztuka rządzenia państwem, a nie sztuka utrzymania się przy władzy, jak to się teraz często mówi. Grecka politiká, którym to słowem określano ogół spraw państwowych wywodzi się od wyrazu politês – ziomek, krajan, co z kolei bierze się od pólis  - miasto. Polityk więc to ktoś kto rządzi w imieniu swoich krajan. Ale czy ja mogę przypuszczać, że pan, powiedzmy, Przemysław (E.) Gosiewski rządzi tak jak chcą jego ziomkowie? Ziomale raczej... Albo działa w duchu katolickim. Słowo katholikós w Grecji oznaczało coś ogólnodostępnego, powszechnego. Powszechnie dostępnego, a nie powszechnie obowiązującego.

Grecja... To ona zafundowała nam obraz mądrych polityków, którzy jak Perykles potrafili doprowadzić ateńskie polis do demokracji, choć rządzili nią początkowo autokratycznie. Jakże trudna jest droga od autokracji do demokracji, jakże łatwa – w drugą stronę... O czym dowodnie się przekonujemy od 1933 roku, do dziś. Włącznie.

Grecja... To stamtąd poszły w świat Muzy, pod przewodem Apolla, którego zwano Musegetes, Wiodący Muzy. Był bogiem muzyki, sztuki i poezji, ale także prawdy, utożsamianej z pięknem. Oraz życia i  śmierci na raz. Jego imię jedni wywodzą od słowa Apollami, które oznacza niszczenie, zabijanie, albo od abol, czyli jabłko. Miłośnicy „jabola” nie wiedzą, jak starożytne są te etymologie, w których abol był symbolem wiedzy, a ceniący wiedzę Grecy obolem nazywali najmniejszą swoją monetę. Tę, w którą musiał być zaopatrzony podróżujący łodzią Charona umarlak...

Wiodący Muzy Apollo pewno skorzystałby ze swojej licencji na zabijanie, gdyby usłyszał współczesnych efebów, ogłaszających przez komórkę, że oto mają w domu fajną muzę, jako że muza to nie Muza, ale muzyka. Ale czy fajna? Pozostawiając na boku współczesne produkcje ze szczególnym uwzględnieniem Kasi Cerekwickiej, wróćmy do Muz wyższego lotu. Karol Szymanowski pewno w grobie na krakowskiej Skałce by się wyzwyrtnął, gdyby słyszał, jaką muzę zrobili z jego muzyki ci, co się teraz nad nią znęcają w ramach roku jubileuszowego. Bowiem niektóre bardzo forytowane wykonania mają się tak do Szymanowskiego, jak muza do muzyki, albo jak Parnas Apolliński do Parnasu współczesnego, który z siedziby Apolla i Muz stał się najważniejszym greckim ośrodkiem sportów zimowych. Czy to czegoś nie przypomina Zakopiańczykom?

Ale specjalnie nie mamy możliwości wyboru, bo dwa razy nie da rady wejść do tej samej rzeki, zwłaszcza jeśli stężenie ścieków w niej niepomiernie wzrosło, muzy sparciały, politycy stali się ziomalami, a posłowie są tylko ambasadorami spraw własnych i partyjnych. I tylko gładysz pozostał piękny, choć zamiast śniegu przebija najczęściej warstwę pozimowych śmieci.