Maciej
Pinkwart
Różnica potencjałów
Mój komputer nie jest moją twierdzą, przeto wielokrotnie
znajduję w nim wiadomości, których się nie spodziewam, zawiadomienia o sprawach,
które mnie nie dotyczą i anonse, z których raczej nie skorzystam. Wielokrotnie
proponowano mi powiększenie piersi metodą bezoperacyjną, kupno tanich pieluszek
samooczyszczających się lub najnowocześniejszych SUV-ów hybrydowych po prostu za
bezcen, czy założenie konta w banku, na którym niemal bez żadnego mojego wysiłku
wciąż pojawiać się będą pieniądze znikąd. Te ostatnie zawiadomienia na wszelki
wypadek czytam, bo nie wiem, czy to nie jest kolejna rządowa oferta wyborcza.
Jednak do banku, który nie wiadomo, czy będzie jeszcze istniał po wyborach,
na pewno się nie wybiorę.
Dostaję też rozmaite newslettery, które czytam uważnie, bo przeważnie przychodzą
od instytucji, które współutrzymuję jako podatnik – niechętny, ale sumienny. I
właśnie dostałem taki zestaw wiadomości od Zakopiańskiego Centrum Kultury, czyli
instytucji miejskiej, za którą odpowiada burmistrz, a finansują podatnicy. W
dziale Strefa miejska są dwa artykuły: Przed nami kolejny Puchar
Zakopanego oraz Polska pod Krzyżem. Sportem się nie bardzo
interesuję, więc zabrałem się do drugiej wiadomości, spodziewając się materiału
przedwyborczego. Tytuł skojarzył mi się z poprzednim hasłem wyborczym, który
utorował naszej ukochanej Polskiej Zjednoczonej Partii Prawicowej drogę do
zasłużonego zwycięstwa: Polska w ruinie. Atoli wizja Polski,
przygniecionej Krzyżem, skojarzyła mi się z programem ugrupowania, które
nieoceniona treserka i pogromczyni sejmowych oponentów, profesor Krystyna
Pawłowicz nazwała ostatnio lewacką lewicą. Myślę, że określenie
postkomunistyczna lewica komunistycznego lewactwa mogłoby jeszcze lepiej
trafić w sedno, choć jak słusznie pisał mistrz Młynarski – ostatnio to sedno
zrobiło się takie duże, iż trafienie weń sztuką wielką nie jest.
Jednak już lektura pierwszych akapitów przekonała mnie, że Zakopiańskie Centrum
Kultury wypowiada się w imieniu nas, a nie ich, więc punkt
widzenia jest niejako odwrotny, choć logika wywodów zapadła na elephantiasis,
co powoduje efekt odbicia. Nie tylko w sensie odbicia komuś, kto to
pisał, nie tylko dlatego, że argumenty odbijają się od dna, na którym znaleźli
się autorzy tej propagandy, ale i dlatego, że czkawką odbijają się twórcom
newslettera braki w wykształceniu, zwłaszcza klasycznym.
Otóż bowiem w pierwsze akapity zaproszenia do udziału w wydarzeniu, jak
niezręcznie apostołowie kulturalni nazwali organizowaną przez siebie (chceMY
zgromadzić całe Podhale w modlitwie) mszę świętą na Równi Krupowej – wkradła
się brutalna krytyka rządów dobrej zmiany. W newsletterze Zakopiańskiego
Centrum Kultury czytamy bowiem:
W ciągu dwóch lat miały miejsca w Polsce wydarzenia, które wcześniej były nie
do pomyślenia. Bluźnierstwa, znieważanie sakramentów i świętych wizerunków,
napaści na kościoły oraz księży, szerzące się antychrześcijańskie ideologie,
opuszczanie stanu kapłańskiego przez księży, a po 22 sierpnia także
stwierdzenie, że Krzyż zabija.
Wcześniej, czyli za rządów PO-PSL, SLD, czy nawet PZPR, zdaniem ZCK było nie do
pomyślenia, by ktokolwiek bluźnił, znieważał święte wizerunki, napadał ma
kościoły i księży, a co najciekawsze – dopiero teraz księża opuszczają stan
kapłański. Rzeczywiście, co się nie porobiło w ostatnich dwu latach – o,
horrendum! Kiedyś święty był Bóg, w ostateczności Jego pomocnicy apostolscy,
teraz święte są wizerunki… Najgorsze zaś jest to, iż ktoś stwierdził, że
krzyż zabija. No, wiecie co? Przecież starożytni Rzymianie używali krzyża
dla pieszczot, albo delikatnych perswazji, a całe to opowiadanie, że ktoś umarł
na krzyżu, i to musiał umrzeć koniecznie, bo bez tego nie bylibyśmy
zbawieni – to jakieś nieporozumienie. Krzyż absolutnie nie zabija.
Oczywiście, to tylko delikatna niezręczność, przecież wiem, o co autorom
piszącym tę płomienną odezwę chodzi: o to, że profesor Jan Hartman, skądinąd
Żyd, komuch, lewak, a co gorsza – filozof, pozwolił sobie na napisanie, iż przez
krzyż na Giewoncie życie straciło kilka osób. Hartman występował nie przeciw
Krzyżowi, tylko przeciw krzyżowi – jeśli ktoś w jego tekście wyczytał
nawoływanie do walki z tym czego symbolem jest Krzyż – to powinien wrócić do
szkoły, zanim zabierze się za czytanie, a co gorsza pisanie. Akrybia nie jest
sztuką ani łatwą, ani małą. Jednak tak napisane, jak to widać w biuletynie ZCK,
przekształciło apologetykę w krytykę. Ktoś powiedział, że nadgorliwość jest
gorsza od faszyzmu, ale przede wszystkim warto pamiętać, że od wzniosłości do
śmieszności jest tylko maleńki krok.
Miejski organ kultury zakłada, że wszyscy jego czytelnicy - a. są gorliwymi
katolikami, b. nie umieją czytać tego co napisane, odbierając jedynie
apostolskie uniesienia władz Zakopanego, c. akceptują domyślny fakt, że wszyscy
podzielają punkt widzenia i zasady myślenia nadawców.
Burza w górach to zjawisko normalne, występujące jeszcze za kadencji
poprzedników obecnego burmistrza, obecnej dyrektorki Centrum Kultury, obecnie
panującej religii, obecnie żyjącego na Ziemi homo, który powinien być
sapiens, ale nie zawsze się to daje zaobserwować. Gromy uderzają nie
dlatego, że gdzieś stoi krzyż, czego być może nie życzy profesor Hartman, tylko
dlatego, że między chmurami a ziemią, a czasem między samymi chmurami powstaje
różnica potencjałów elektrycznych. Czy to prawo fizyki stworzyła Natura, czy Bóg
– mniejsza z tym; ma ono charakter obiektywny. Natomiast używanie pisma,
będącego przejawem zaawansowanego rozwoju cywilizacyjnego, jest zawsze
subiektywne, więc warto się nad nim zastanowić. Przypuszczam, że takich
dziwności (używam eufemizmu!) same nie napisały inteligentne w końcu osoby,
kierujące kulturalną instytucją, tylko opublikowały coś, co dostały przekazem
dnia, albo innym poleceniem służbowym. Ale to w swoim newsletterze
Zakopiańskie Centrum Kultury autoryzuje takie teksty – wciąż wypowiadając się
jako MY:
Na zakończenie pierwszej części modlitewnego spotkania nastąpi osobiste
odmówienie modlitwy stawiającej krzyż [krzyż, a nie Krzyż...] w centrum
życia każdego chrześcijanina i adoracja krzyża przez ucałowanie relikwii Krzyża
Świętego. (Prosimy, niech każdy przyniesie ze sobą swój mały, ale osobisty
krzyż).
[…] Kiedy gromy uderzają w naszą wiarę i Kościół dajmy się
poprowadzić Maryi pod Krzyż, Wróćmy [wielka litera w
oryginale] do podstaw, do korzeni - do tego, co dla nas najświętsze i
najdroższe. Odwagi! Sursum Corda! W Górę Serca. [koniecznie, wielkimi
literami! Wtedy i Góra, i Serca są większe…]
Chętnych do uczestniczenia we Mszy Św. spoza Zakopanego
zachęcamy do przyjazdu w zorganizowanych grupach. Dla autokarów przeznaczony
będzie parking przy ul. Aleje 3-go Maja [koniecznie
– ulica Aleje…], obok Dolnej Równi Krupowej. Prosimy o umieszczenie za
przednią szybą plakatu uroczystości lub kartki z napisem „Msza Św. Zakopane”.
Jakby kto nie wiedział, gdzie ma się jego zorganizowana grupa pojawić 14
września – to dodam, że Równia Krupowa to to samo miejsce, gdzie telewizja
rządowa razem z samorządowcami Zakopanego organizuje Sylwestra Marzeń. A
Zakopane to miasto, które kiedyś nazywano polskimi Atenami i polskim
Piemontem. Ale było to jeszcze zanim przyszła do nas jesień średniowiecza.
Zakopane,
12 września 2019