Zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

© Copyright by Maciej Pinkwart

Co słychać?

15 lipca 2017

 

Dalej lato. Rano plus 10. W południe ciepełko: plus 15. Dziś nie leje, lało wczoraj. Dziś z pewnością też nie będzie burzy, była wczoraj. Wierzbówka zaczyna przekwitać. A na Kithirze u Xristiny teraz plus 27, słońce przez chmury, lekki wietrzyk od północnego wschodu...

 

87 miesięcznica. Jak ta nazwa zaczęła być stosowana, wstrząsało mną obrzydzenie: jak można tak psuć i obyczaje (dotąd obchodziliśmy rocznice i wystarczało), i język polski. Jeśli może być miesięcznica, to czemu nie tygodnica, codziennica, a może i godzinnica oraz minutnica? W sumie z filologicznego punktu widzenia jest to możliwe: to zwykły rzeczownik denominalny, odrzeczownikowy. Tak jak jajecznica. Że absurdalne i bezsensowne? Ale działa. Choć w zasadzie coraz gorzej. 10 lipca mieliśmy 2000 osób w "czynności religijnej", kiedy to celebrowano nie żałobę po zmarłych, tylko nienawiść do żyjących, 2300 policjantów ochraniających te 2000 manifestantów i 2500 kontrmanifestantów, którzy najpierw mieli zamiar przeszkadzać w tym parteitagu, a potem zmienili zdanie i poszli złożyć białe róże (które dla miesiączkujących są symbolami nienawiści) pod grób Nieznanego Żołnierza. Pewno dlatego tam, że nie ma wciąż pomnika Nieznanego Opozycjonisty: konkurs na popiersie Jarosława Kaczyńskiego jest wciąż nierozstrzygnięty. W efekcie pan prezes maszerował chroniony przez policjantów i swoich dworzan środkiem pustej ulicy. Brak kontaktu z rzeczywistością zapewniali mu w dodatku dowiezieni stoczniowcy w kamizelkach odblaskowych (których chciano użyć do wyrzucenia byłego stoczniowca Wałęsy, gdyby się pojawił na Krakowskim Przedmieściu), górnicy w strojach paradnych z pióropuszami (w końcu, to święto kościelne, większe od Barbórki, która jest tylko co rok), był nawet jakiś gość co udawał górala, ale stać go było tylko na kapelusz, resztę miał ceperskie, więc może to był wczasowicz. Gwiazdą kontrmiesięcznicy był Władysław Frasyniuk, który zrobił karierę w stanie wojennym, jako najbardziej poszukiwany i najbardziej znienawidzony przez władzę człowiek. To mu zostało do dziś. Gwiazdą miesięcznicy był Jerzy Zelnik, który zrobił karierę w PRL jako faraon, próbujący dokonać dobrej zmiany i zniszczony przez kapłanów. Teraz jest przybocznym faraona, który zrozumiał jego błąd i wykonuje zmianę dobrą dla kapłanów. Najsmutniejsze jednak było co innego: oto bokiem manifestacji szli rośli tyczkarze, niosący transparenty. Niby nic nowego. Ale transparenty te były niesione równolegle do ulicy: zwyczajowe zaklęcia były zwrócone do Kaczyńskiego, do ulicy były puste sztrajfy, a wszystko to sprawiało, że prezes widział tylko te hasła, bo ulica była całkowicie zasłonięta. To signum temporis: Kaczyński nie potrzebuje dla realizacji swoich planów żadnej realnej rzeczywistości, potrzebuje tylko odgrodzonego od niej skansenu, sterylnego akwarium, gdzie czuje się jak ryba w wodzie. Najciekawszy fragment przemówienia Kaczyńskiego? Zapowiedź tego, że PiS dalej będzie szedł w odwrotną stronę niż większość poprzednich rządów... Trzeba szykować walonki... A że miesięcznica jako słowo psuje obyczaje i język polski? Ba! Nie takie rzeczy PiS już popsuł i jeszcze popsuje, przy blisko 30-procentowym poparciu społeczeństwa. Cóż, wypada sobie tylko życzyć: szerokiej drogi. I to w przeciwną stronę...

 

 

 

Sądny tydzień. Przyspieszenie w ustawach o zmianach w sądownictwie: dwie ustawy o sądach uchwalono w 48 godzin, a pan prezydent zapewne już grzeje długopis do ich podpisania. Jednocześnie pokazano projekt ustawy likwidującej Sąd Najwyższy, który zostanie przekształcony w mechanizm ręcznie sterowany przez ministra, przepraszam za wyrażenie, sprawiedliwości. Minister jest zarazem prokuratorem generalnym i już samo to jest kwintesencją zapowiadanych zmian: sprawiedliwość mają narodowi zapewnić prokuratorzy. Sędziów mianować będzie minister, on też wyznaczy do składu Sądu Najwyższego tych, których obdarzy zaufaniem. Sąd Najwyższy jest ostatnią instancją sądową, on też stwierdza ważność lub nieważność wyborów. W lipcu i sierpniu miał się wypowiedzieć w sprawie Mariusza Kamińskiego i ewentualnego wszczęcia przeciw niemu procesu za nadużycie władzy podczas poprzednich rządów PiS oraz w sprawie prawidłowości (nieprawidłowości?) mianowania mgr Julii Przyłębskiej na stanowisko prezeski Trybunału Konstytucyjnego. Alles klar, jakby powiedział... No, mniejsza z tym, z kim mi się to kojarzy. Jarosław Kaczyński zapowiedział, że komunistyczne złogi w sądownictwie (tłumaczę: ludzie i wyroki niezgodne/niewygodne dla władzy) zostaną usunięte/wypalone żelazem. Mam propozycję dalej idącą. W sądownictwie pracuje ponad 10 000 sędziów i ogromna liczba urzędników, archiwistów, protokolantek, woźnych i ochroniarzy. W konsekwencji przyjmowanych właśnie zmian wszyscy oni staną się zbędni. Do realizowania procesu dobrej zmiany (kiedyż ten proces się rozpocznie, kiedyż?I czy po kastracji sądownictwa będzie to w ogóle możliwe?) wystarczy urząd prokuratora generalnego, który ewentualnie można powiększyć o stanowiska komisarza ludowego w każdej gminie. Oni będą wszczynać i przeprowadzać postępowania oraz wydawać wyroki, zawsze sprawiedliwe i słuszne, więc bez konieczności tak obrony, jak i procedury odwoławczej. Oznaczać to może odzyskanie dla naszej przyspieszającej gwałtownie gospodarki odzyskanie setek tysięcy rąk do pracy: na budowach (mieszkanie plus, remonty zamków), do prowadzenia komunikacji miejskiej, do której przesiądą się wszyscy, których teraz nie będzie stać na droższą benzynę, do fedrowania węgla, którego w kopalniach już niebawem zabraknie, więc dalej będziemy go importować z Rosji, zwłaszcza jak przestaniemy stamtąd importować gaz, wreszcie do noszenia transparentów tyłem do ulicy a przodem do prezesa.

 

Zdjęcie ze strony Konrada Gałki, http://konradgalka.eu.interiowo.pl/ - pożyczam :-)

 

Pan minister obrony terytorialnej naszczuł prokuraturę wojskową na Tomasza Piątka, autora książki Macierewicz i jego tajemnice. W książce są dokumenty, zeznania, wywiady na temat pana ministra i jego ludzi w kontekście współpracy z Rosją. Nikt z ekipy rządzącej ani z samego ministerstwa nie odniósł się ani jednym słowem do implikowanych w książce zarzutów, nie udowodnił dziennikarzowi kłamstwa ani nie sprostował ewentualnych nieścisłości. Bohater książki nie zaryzykował procesu cywilnego - tylko chce postawić Piątka przed sądem wojskowym. Ciekawe za co? Za próbę zamachu na ministra, czy za ujawnienie tej tajemnicy państwowej, że może Rosja nie jest największym wrogiem ministra i jego ludzi, jak to się potocznie uważa? Rosja pewno pęka ze śmiechu...

 

Dekomunizacja dyplomacji. Podobno wśród polskiego personelu dyplomatycznego nie ma już nikogo, kto byłby skażony pracą w PRL, ale zostało chyba jeszcze kilka osób z czasów rządów PO-PSL. Teraz procesem lustracyjnego oczyszczania mają zostać objęci już nie tylko dyplomaci, ale biuraliści, kurierzy, tłumacze, kierowcy i sprzątaczki oraz ochrona. Ich miejsce zajmą biuraliści, kurierzy, kierowcy i sprzątaczki. Tłumaczy zastąpi translator Google, ochronę zapewni straż pożarna i kapelani.

 

Zapyziałe przez smog Zakopane podobno nie ma prawa do pobierania opłaty klimatycznej, przynajmniej zimą - tak orzekł sąd rozpatrując powództwo jednego z zadymionych wczasowiczów. Zakopane się od tego odwołało i opłatę nadal pobiera. Po likwidacji sądów decyzję w tej sprawie podejmie zapewne komisarz ludowy, a ten nie ma powodu wierzyć w tak obrzydliwe insynuacje, jakoby stolica narciarska Tatr, ukochana przez prezydenta Dudę, truła gości, w tym może nawet samego prezydenta. Płacimy, panowie, dalej.

 

Defolkloryzacja festiwalu folkloru. Władze Zakopanego odsunęły od udziału w Międzynarodowym Festiwalu Folkloru Ziem Górskich dwóch najwybitniejszych i najbardziej znanych znawców i praktyków folkloru: Jana Karpiela Bułeckę i Krzysztofa Trebunię Tutkę. Festiwalowi patronuje pani prezydentowa, pan prezydent także ma przyjechać na otwarcie - a w czasie "Dudaskiego Czwartku", przekształconego w tym roku przez władze Zakopanego w imprezę polityczną, obaj inkryminowani panowie albo dla pana prezydenta nie chcieli występować, albo nie chcieli mieć z nim selfie. Jest propozycja, żeby gwiazdami festiwalu zostali Zenon Martyniuk i Leśne Ruchadło. A propos, co u niej słychać? I jak tam nocne tweety pana Dudy, egzystują jeszcze, czy mamy być już tylko skazani na tweetowanie pana Trumpa? A propos - czy Melania jest na Instagramie? Co za suknie w Paryżu... Jestem wciąż zachwycony FLOTUS!

 

Sobota deszczowa, ale kwiaty kwitną pięknie...