Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

 

 © Copyright by Maciej Pinkwart

 

Nowinki 

27 września 2012

Po halnym

 

Wiało nie bardzo mocno, choć jadąc drogą Balzera widziałem mnóstwo połamanych gałęzi. Ale przez kilka dni wisiał nad Tatrami ciemny wał chmur, a ludzie byli na przemian senni i podenerwowani. A ja dodatkowo - okropnie śpiący. Szczęśliwie mogę sobie pozwolić na to, żeby wstawać o ósmej, albo i później, co też zwykle czyniłem. Przebiłem się ostatecznie przez wszystkie tomiszcza korespondencji Szymanowskiego i lektura ta mnie jeszcze dodatkowo przygnębiła. Powoli będę się zbierał do tego następnego wydania "Zakopiańskiego szlaku", choć w sumie nie ma się z czym spieszyć: czytelnicy nie ustawiają się w kolejce po następne moje książki... Wczoraj Harry namawiał mnie do wydania wyboru moich felietonów, ale raczej mnie nie przekonał - felieton, jako forma gazetowa, żyje chwilą ulotną i choć pewno jest, tak jak i prasa, obrazem  mijającego czasu, to przecież te moje kawałki często inspirowane są albo irytującymi meandrami współczesnej polityki, o których prawdę mówiąc należałoby jak najszybciej zapomnieć, a nie utrwalać je w formie książkowej, albo zbyt lokalnymi sprawami, by mogły zainteresować szersze grono czytelników. Poza tym - w samym "Tygodniku Podhalańskim" ukazało się już 230 tekstów, każdy po ok. 3000 znaków: trzeba by dokonać radykalnego wyboru, a ustalanie kryteriów takiego wyboru jest dość trudne - na pewno mnie podobałoby się coś innego, niż wydawcy, a przeciętnemu czytelnikowi jeszcze coś innego by odpowiadało. Skończyłem za to korektę nowego wydania "Zakopanego i okolic"; ten przewodnik powinien się pojawić na sezon zimowy.

No i po halnym. Chmury się rozsypały, ochłodziło się trochę i pada dość mocno. Dziś po południu jeszcze udało się odebrać moją lancię z komisu, gdzie stała bezskutecznie od maja i teraz będzie czekać na kupca na ulicy Sikorskiego... Wciąż mi jej szkoda. Ale Korolcia pali niecałe 6 na 100, lancia znacznie więcej. Ale też komfort i siła są znacznie większe.

 

 

 

Jennifer LawrenceDziewczyny z 9 klasy namówiły mnie do lektury trzytomowej sagi Susanne Collins o Igrzyskach śmierci (w oryginale jeszcze lepiej to brzmi: Hunger Games, czyli Głodowe Igrzyska). Lektura rzeczywiście pasjonująca, napisana z nerwem i doskonałym wyczuciem młodego, wrażliwego odbiorcy. Rzecz ma charakter SF, dzieje się w jakiejś niesprecyzowanej, ale nieodległej przyszłości, kiedy to wskutek wojen i klęsk elementarnych Stany Zjednoczone skurczyły swój obszar do niewielkiego państewka Panem, zarządzanego przez złowrogie władze skupione w dystrykcie stołecznym Kapitol i otoczonego przez trzynaście półniewolniczo podległych dystryktów dostarczających mu surowców, energii, produktów rolnych itp. Kiedyś - prawie sto lat wcześniej - eksploatowane i terroryzowane dystrykty zbuntowały się, wybuchło powstanie, w wyniku którego jeden z nich - trzynasty - został starty z powierzchni ziemi, a pozostałe wzięto jeszcze bardziej za mordę. Dla upamiętnienia owego nieudanego powstania, by już nie pomyślał o buncie, co roku odbywają się "Głodowe Igrzyska", w których biorą udział młodzi ludzie, po dwóch z każdego dystryktu wylosowywanych z populacji 12-18 lat. Przewiezieni do Kapitolu, walczą potem ze sobą i z przygotowanymi przez organizatorów niebezpieczeństwami do czasu aż pozostanie tylko jeden z nich. No i właśnie w takich igrzyskach śmierci bierze udział główna bohaterka, 14-letnia Katniss Everdeen. Trzy owe tomy ("Igrzyska śmierci", "W pierścieniu ognia", "Kosogłos") przeczytałem w dwa dni, mimo że były słusznej grubości, jeden wieczór poświęciłem też na obejrzenie filmu z pierwszej części sagi, z doskonałą i bardzo ładną (choć dla tego filmu nieco zbrzydzoną, no i za starą, bo 22-letnią) Jennifer Lawrence w głównej roli. Film jest nowy, z marca tego roku, reżyserował Gary Ross, a w epizodycznej roli sympatycznego projektanta ubiorów Cinny zagrał Lenny Kravitz.  Oczywiście, wg mnie fabuła jest całkowicie przewidywalna, ale to trochę dlatego, że "Igrzyska" są dla mnie pełne odniesień literackich - od "Spartakusa", przez "Rok 1984" Orwella po "Kongres futurologiczny" Lema. Ale to nie jest wadą książki, przeciwnie.