TUTAJ Nowinki archiwalne, ładny oksymoron, co?

 

Nowinki

11-08-2007

 

W Zębie, fot. Jacek SochaNo, więc kryzys nerkowy tymczasowo zdaje się zażegnany. Może jeszcze nie czuję się super, ale te okropne bóle ustąpiły i po kolejnej wizycie w szpitalu u kilku lekarzy wychodzi na to, że trzeba czekać do następnego razu... Najlepsze rady dostałem od jednego z najlepszych podobno specjalistów z Krakowa: lekarstwa - lekarstwami, ale i tak najlepsze jest piwo w dużych ilościach, pite w wannie z gorącą wodą, pod opieką kogoś życzliwego... Nie wiem, czy zdołam tak długo się leczyć, z moim nadciśnieniem i nadmiarem życzliwości wokół... O piwie nie wspomnę - mając Słowację o dwa kroki, a dobry market o jeden - na brak tego medykamentu z pewnością nie będę narzekać...

Tak czy inaczej, powoli zaczynam wracać do normalnego funkcjonowania, czego wyrazem jest m.in. uzupełnienie strony atmowskiej o sprawozdanie ze spektaklu Teatru Witkacego w Atmie 6 sierpnia 2007. Był to jeden z najlepszych wieczorów w historii Atmy, niesłychanie ciekawy i bardzo - właśnie - teatralny. Siedząc w środku Atmy niewiele widziałem, ale słyszałem i obserwowałem, jak z zaplecza reżyser Andrzej Dziuk steruje zespołem, było to coś kapitalnego. Było mnóstwo ludzi, podobało się bardzo, no a jednym z efektów mają być moje z kolei "posiady" w Teatrze, pod odwróconym tytułem "Szymanowski u Witkacego w teatrze...", zaplanowane przez kierownictwo Teatru na 28 września.

Przyjechała na wakacje Mariola S. z rodzinką z Łodzi, mieliśmy sympatyczne spotkanie najpierw w Atmie, potem w Nowym Targu, wreszcie u Marioli w Zębie: mają tam ładny pokój u sympatycznych gospodarzy, piękne widoki. Szkoda, że akurat jak byliśmy nie było zbyt dobrej pogody.

Wspominałem już, że się ukazała "Francja. Przewodnik ilustrowany", z moim tekstem o Paryżu i okolicach. Dostałem z Pascala egzemplarz autorski, znów ładnie wydane, ale Paryż ładniej. Wśród autorów fotografii znalazła się też Renata. A dziś się dowiedziałem, że ukazał się też kolejny przewodnik: "Francja. Przewodnik praktyczny", gdzie znów jestem współautorem. To wszystko jest bardzo fajne: z mojego jednego - przyznaję, sporego - tekstu "Pascal" zrobił "wsad" do trzech książek, a jeszczo nie wieczer... Niestety, zasada sprzedawania tekstu jako towaru powoduje, że płacą tylko raz...

No, ale przed nami kolejne dzieło - "Podhale. Trzy epoki", które nie tylko trzeba napisać i zilustrować, ale jeszcze w dodatku w sporej mierze - zredagować. Na szczęście, nie muszę się sam tym zajmować. Ale, rzecz jasna, o wypoczynku nie ma mowy. W tej sytuacji może i dobrze, że jak dotąd temat "Szymanowski i jego Podhale" na razie się odsunął w daleką przyszłość.