Maciej Pinkwart

Paryż symboliczny

 

MP w czasie wykładu - fot. Renata PiżanowskaHenryk IV Burbon był hugenotem. Nawet jak brał ślub Małgorzatą de Vallois, musiał stać w kruchcie katedry Notre Dame, podczas gdy ona była przed ołtarzem. Pewno sobie nie krzywdował, bo królewna Margot była pryszczata i brzydka... Ale wtedy był jeszcze tylko królem Nawarry, i było to tuż przed nocą świętego Bartłomieja, kiedy katolicy podstępnie urządzili hugenotom krwawą jatkę. Pan młody ocalał, 17 lat później zmienił wyznanie i został koronowany na króla Francji, zakładając najsłynniejszą dynastię w dziejach świata. Ale gdyby Henryk IV poprzestał na wygłoszonym wówczas zdaniu Paryż wart jest mszy, już przeszedłby do historii...

 

 Dlaczego my jeździmy do Paryża? Pewno każdy trochę z innego powodu. Można by wykpić się z tego pytania przytoczeniem wypowiedzi przypisywanej najwybitniejszemu himalaiście świata Reinholdowi Messnerowi, który na pytanie dlaczego wspina się po górach – miał odpowiedzieć: bo są. A więc jeździmy do Paryża, bo jest. Jednak, jak każde paradoksalne uogólnienie, stwierdzenie to byłoby uproszczeniem, a każde uproszczenie jest trochę kłamstwem. Trochę ucieczką od rzeczywistości. Trochę bajką.

Jeździmy więc do Paryża, bo jest on trochę bajką dla każdego z nas. Wyjazd do Paryża jest wkroczeniem w świat bajki, w świat symboliki kulturowej. Paryż bowiem jest symbolem. Więcej – jest zespołem symboli, immanentnie związanych z naszą tradycją kulturową. Chciałoby się powiedzieć – z europejską tradycją kulturową, jednak tłumy bywających w Paryżu Japończyków, Amerykanów, Chińczyków temu ograniczeniu przeczą.

Czego więc symbolem jest Paryż? Niejedna osoba powie: mody, elegancji, urody... Na pewno: jest w Paryżu może najwięcej na świecie butików i stoisk z kreacjami wielkich krawców. Ale to nie tutaj odbywa się najwięcej pokazów na wybiegach i zapewne określenie „światowa stolica mody” do Paryża już nie całkiem pasuje: Londyn, Mediolan, Rzym, Nowy Jork, Tokio, a nawet Moskwa i Sidney stoją pod tym względem z Paryżem w jednym szeregu. Z drugiej strony - właśnie w Paryżu ma siedzibę największa światowa telewizja poświęcona modzie. Jednak nazywa się ona po angielsku „Fashion TV”, a jej założycielem jest przybyły z Nowego Jorku... Polak, Michał Adam Lisowski. Elegancji na ulicach Paryża zbyt wiele się nie zobaczy, jeśli zaś uroda jakiejś kobiety zwróci tam naszą uwagę – to prawie na pewno będzie Włoszka, Hiszpanka albo Polka.

Jest Paryż niewątpliwie symbolem historii i kultury i rzeczywiście jak mało które miasto oferuje swoim gościom na każdym kroku kontakt z przejawami światowego dziedzictwa kultury, od czasów rzymskich po najwspanialsze obiekty wszystkich epok kulturowych. Ale... Kształt urbanistyczny Paryża to efekt działalności prefekta Sekwany Georgesa Haussmanna z połowy XIX wieku, który z inspiracji cesarza Napoleona III poprzebijał szerokie arterie, wyburzył setki zabytkowych ruder, poprzesiedlał tysiące ludzi i jakby wykreował dzisiejszy wygląd stolicy. Dzięki tym radykalnym działaniom, nie do pomyślenia w jakiejkolwiek demokracji, ocalałe zabytki nabrały prawdziwego blasku.

Ale jest Paryż także symbolem nowoczesności – i zawsze taki był. Dziś patrzymy nań przecież nie tylko jako na miejsce, gdzie wznosi się katedra Notre Dame – która także kiedyś była najnowocześniejsza na świecie - lecz także z perspektywy postmodernistycznych wieżowców dzielnicy Défense, widzimy nie tylko renesansową Giocondę w renesansowym Luwrze, ale i mobile Caldera w supernowoczesnym Centrum Pompidou. Do Paryża od XII wieku jeździli ludzie z całej cywilizowanej Europy po naukę. To w Paryżu właśnie dokonywano najistotniejszych odkryć naukowych, tu pisano historię świata i tu decydowano o losach narodów.

Dla Polaków Paryż miał zawsze charakter narodowej szkoły, gdzie zdobywano ogładę towarzyską, kulturalną i polityczną, był także azylem, gdzie można było się schronić w czasach dziejowej zawieruchy. To właśnie w Paryżu kształtowały się najcenniejsze myśli narodowe, zarówno w polityce, jak i sztuce. Paryż to miejsce, gdzie znaleźli swój dom najwięksi narodowi wieszczowie – bo i Chopin, i Mickiewicz, i Słowacki, i Krasiński, i Norwid najdłużej związani byli właśnie z tym miastem i tam tworzyli swe największe dzieła. O czym tu dumać na paryskim bruku... – zastanawiał się wielki Adam w swym narodowym poemacie, który zaczyna się od apostrofy o ojczyźnie litewskiej poety…

Podobny punkt widzenia na Paryż – jako na miejsce mniej czy bardziej symbolicznie „swoje” – ma zapewne większość odwiedzających go turystów. Tak właśnie myślał Thomas Jefferson, prezydent USA, który mieszkał w latach 80-tych XVIII w. w okolicach Champs-Élysées. On jest autorem stwierdzenia: „Paryż jest drugim domem dla każdego”.

Pewno dlatego Paryż jest bardziej międzynarodowy niż francuski i spotkanie Paryżanina w Paryżu to raczej przypadek niż zasada. Świadczy o tym choćby statystyka: w ubiegłym roku mieszkało w Paryżu niewiele ponad 2 miliony osób, a odwiedziło go prawie 15 i pół miliona turystów. Czyli średnio tylko co siódma mijana na ulicach osoba to mieszkaniec Paryża – co więcej statystyka przyjezdnych obejmuje tylko meldujących się w hotelach turystów. A przecież codziennie do Paryża zjeżdżają jeszcze dziesiątki tysięcy osób mieszkających poza obwodnicą Périphérique, którzy albo tu pracują, albo są oszczędnymi turystami, albo szukają przygody. Zatem poszukiwanie Paryżanina w Paryżu może przypominać przygodę cynika Diogenesa z Synopy, który na pełnej ludzi ateńskiej place z latarnią szukał człowieka...

Ulica Lutecji, fot. Lidia DługołęckaAle tak było zawsze, od zarania dziejów. Pierwsze pisemne wzmianki o dzisiejszej stolicy Francji zawdzięczamy Juliuszowi Cezarowi, który opisując wojnę z buntowniczym Gallem Wercingetorixem w 52 r. p.n.e. wspomina o błotnistej osadzie na rzece Sekwanie, usytuowanej na wyspie, którą – z racji tego błota wokół – nazywa Lutecją, od łacińskiego lutum – błoto. Lutecję zamieszkiwało galijskie, celtyckie plemię Paryzjów, od którego to imienia poszła potem nazwa całego miasta. Wyspa ta do dziś zachowała nazwę Miasto – czyli Cité. Dla upamiętnienia rzymskiego początku jedna z ulic na środku Cité nosi nazwę rue de Lutece – ulica Lutecji. Wokół, na brzegach rzeki, wyrosło miasto zewnętrzne, tworzone najpierw przez rzymski garnizon, a potem resztę międzynarodowej społeczności, która już u progu naszej ery tworzyła sławę i potęgę Paryża: Rzymianie wybudowali tu pierwszą brukowaną ulicę, która we wczesnym średniowieczu otrzymała nazwę Drogi świętego Jakuba, bowiem tędy chrześcijanie wychodzili na trasę pierwszej wielkiej europejskiej pielgrzymki do grobu brata Pana Naszego – jak mówiono – do Santiago de Compostella. Tędy do miasta wchodzili germańscy Frankowie, których plemienna nazwa dała początek nazwie jakże antygermańskiej Francji i ich odłam -  germańscy Merowingowie, o których mówiono, że wywodzą się od Sary, córki Jezusa, bądź też są potomkami 13-go, zaginionego plemienia Izraela.

Herb ParyżaWyspa Cité, Google MapWyspa Cité oglądana z powietrza przypomina statek. Pewno dlatego statek właśnie jest umieszczony w herbie Paryża, zaś dewiza miasta brzmi: fluctuat nec mergitur – płynie, choć miotają nim fale. Bo też rzeczywiście dzieje Paryża to nieustanne pasmo triumfów i klęsk, mocy i słabości, wzlotów i upadków. Zmieniały się królestwa, ustroje i etapy rozwoju kultury, a Paryż trwał, jak zawsze pięknie rozłożony na brzegach Sekwany.

Sekwana dostarczała wody, pożywienia, odprowadzała nieczystości, oczyszczała powietrze, a nawet służyła jako miejska pralnia. Jest drugą pod względem długości (po Loarze) rzeką Francji - wypływa w Saint-Germain-Source-Seine niedaleko Dijon na płaskowyżu Langres, płynie z południowego wschodu na północny zachód i po 776 km niedaleko Hawru wpada do Kanału La Manche. Mimo iż płynie przez pół Francji, Paryż zawłaszczył ją sobie do tego stopnia, że nawet w 1864 r. wykupił na własność swojej gminy teren źródeł rzeki, by tam rok później wybudować sztuczną grotę, w której umieszczono rzeźbę nimfy, symbolizującej Dea Sequana, boginię rzeki. Historyzm tego gestu polegał na nawiązaniu do przekonania, że to właśnie stąd wywodzi się celtyckie plemię Paryzjów, którzy założyli Lutecję. Dziś teren ten należy do władz Burgundii, a pozostałości paryskiego kultu rzeki, obok szczątków dawnej świątyni galo-romańskiej eksponowane są w muzeum archeologicznym w stolicy musztardy – Dijon.

Pont NeufSekwana stanowi ważną część pejzażu Paryża. W obrębie miasta płynie na długości 13 km, koryto rzeki ma tu szerokość od 30 do 200 m, a przy normalnym stanie wody jej głębokość waha się od 3,5 do 6 m.

Brzegi łączy 37 mostów i kładek dla pieszych. Najstarszy z istniejących to, paradoksalnie, Pont Neuf („nowy most”), wybudowany w XVI w., a najnowsze to most Generała de Gaulle’a z 1995 r. (jednym z jego projektantów był Polak, Roman Karasiński) oraz kładka koło Biliothéque de France z 2006 r. ochrzczona na cześć pisarki Simone de Beauvoir. Prócz tego, oba brzegi Sekwany łączą jeszcze mosty kolejowe.

Od 2002 r. na północnym nabrzeżu merostwo organizuje co roku sztuczną plażę: na długości 3,5 km od 20 lipca prawie do końca sierpnia w miejscu drogi jezdnej wysypywanych jest 150 ton piasku, sadzone są palmy i ustawiane leżaki. Odbywają się turnieje piłki plażowej, a na Sekwanie nawet instalowany jest basen przepływowy metrowej głębokości, gdzie można się kąpać, choć z pływaniem raczej na takiej płyciźnie nie należy przesadzać. Wokół sytuują się sezonowe restauracje, kawiarnie i kioski z gazetami, które w znaczniej mierze finansują całe to przedsięwzięcie. Kosztuje to ogółem ponad 2 miliony € rocznie, ale tylko ¼ kosztów wydatkuje na ten cel Urząd Miejski, przed którego budynkiem znajduje się centralna część plaży, resztę zaś pokrywają przedsiębiorstwa, robiące w związku z plażą interesy. Wszystko to miało służyć przede wszystkim samym Paryżanom – tym, którzy ze względów finansowych zostają na lato w mieście, ale teraz plaża należy do większych atrakcji także dla turystów. W sumie paryską Riwierę odwiedza w ciągu miesiąca ok. 4 miliony osób. Sukces inicjatywy mera Betranda Delanoë podchwyciły inne stolice i śródmiejskie plaże organizują teraz także Berlin, Bruksela, Londyn i Budapeszt.

Ale... jest pewne „ale”. Wody jakiej rzeki właściwie płyną przez Paryż? Czy aby jest to na pewno Sekwana? Na południowy wschód od Paryża, w miejscowości Montereau-Fault-Yonne, niedaleko Fontainebleau Sekwana łączy się z płynącą z południa rzeką Yonne. I to właśnie nurt Yonne niesie znacznie więcej wody, a więc z geograficznego punktu widzenia to Sekwana wpada do Yonne, a nie odwrotnie. Co więcej, to właśnie na Yonne zbudowano wielkie zapory w celu uregulowania nurtu rzeki w Paryżu i zapobiegania powodziom. A zatem, tak naprawdę, pod mostami Paryża płynie nurt Yonne, a nie Sekwany... Ale od początku dziejów Paryża uważa się, że jest odwrotnie, co zapewne wynika z faktu, że to właśnie z druidyjskich sanktuariów przy źródłach Sekwany przybyli tu założyciele pierwszej osady Paryzjów. I to „ich” rzeka stworzyła Paryż. I nic już tu nie trzeba zmieniać. No i przecież o Sekwanie od wieków piszą poeci, w tym „nasz”, polsko-francuski poeta Apollinaire w wierszu „Most Mirabeau”:

Sous le pont Mirabeau coule la Seine

Et nos amours

(Pod mostem Mirabeau płynie Sekwana

I nasze miłości…)

*

Kiedy już odkryliśmy Paryż – poznajmy go bliżej. Ale najpierw popatrzmy na cały kraj:

Francja ma prawie 61 milionów mieszkańców i powierzchnię przeszło 547 tysięcy km2. Jest zatem po Rosji największym krajem Europy, a pod względem liczby ludności jest na trzecim miejscu (po Rosji i Niemczech). Ma na mapie niemal kwadratowy kształt - odległość w linii prostej ze Strasburga do Brestu i z Dunkierki do Perpignan wynosi ok. 950 km. Wybrzeża Francji opływa Morze Śródziemne, Atlantyk i Morze Północne. Najwyższe góry, Alpy i Pireneje, zajmują 1/10 część kraju. Najwyższym szczytem jest Mont Blanc w Alpach - 4.808 m n.p.m. Najdłuższą rzeką jest Loara - 1012 km. Głównymi miastami są Paryż, Marsylia i Lyon. Kraj podzielony jest na 22 regiony i 96 departamentów oraz przeszło 36 tysięcy gmin. Językiem urzędowym jest oczywiście francuski, w metropolii w użyciu są jeszcze języki regionalne - bretoński, baskijski, flamandzki, korsykański, prowansalski i oksytański. Mniejszość muzułmańska we Francji jest największa w Europie i liczy przeszło 5 milionów osób. Francja jest jedną z największych potęg przemysłowych na świecie. Lasy zajmują 18 procent powierzchni kraju. Rolnictwo francuskie zajmuje pierwsze miejsce w Europie Zachodniej: uprawianych jest przeszło 50 milionów hektarów ziemi. Podstawowymi zbiorami są zboża i winorośl, doskonale rozwinięta jest też hodowla. 80 % energii wytwarzane jest przez elektrownie atomowe. Francja ma 4 departamenty zamorskie (Gujana Francuska, Gwadelupa, Martynika, Reunion) i 4 zbiorowości zamorskie, w tym Polinezję Francuską i Nową Kaledonię.

Francja jest najliczniej odwiedzanym przez turystów krajem świata: przybywa tu rocznie przeszło 75 milionów osób (Hiszpania 54 mln, USA 46 mln, Chiny – 42 mln, Włochy – 37 mln).

Tradycyjnymi sojusznikami Francji na przestrzeni minionych wieków były Rosja i Hiszpania, tradycyjnymi przeciwnikami - Anglia i Niemcy, co nie oznacza, że od tych tradycji nie było w dziejach znaczących odstępstw. Polska od czasów I Rzeczypospolitej była partnerem Francji, szczególnie w dziedzinie polityki dynastycznej, nierzadko współpracując poprzez mariaże i mniej formalne związki. Nie mieli szczęścia Polacy do monarchów wywodzących się z Francji, bo albo byli mocno niewydarzeni (jak Henryk Walezy), albo przegrywali w elekcjach. Znacznie lepiej mieli Francuzi z Polakami, czego dobrym, choć smutnym przykładem jest Stanisław Leszczyński - „dobry król” Polski i książę Lotaryngii oraz jego córka Maria Leszczyńska - zdradzana bez końca żona Ludwika XV. Znana jest rola polskich legionów i polskich oficerów walczących pod Napoleonem, nieco mniej - rola Polaków w dziejach Komuny Paryskiej i wśród szeregów francuskich w I i II wojnie światowej. Między Polską a Francją nigdy nie było wojny.

*

Mówi się, że Paryż i Francja to dwa różne światy. Jest w tym dużo racji, choćby dlatego, że Paryż jest wielkim międzynarodowym centrum turystycznym, handlowym, kulturalnym i politycznym, zaś francuska prowincja trzyma się od międzynarodowych koneksji z daleka. Jeżeli jednak jest prawdą stwierdzenie, że znając Paryż nie zna się Francji, to o wiele bardziej prawdą jest to, że znając francuską prowincję niewielkie ma się pojęcie o Paryżu.

Paryż jest bardzo mały. Obejmuje obszar ponad 100 km2 i pod względem powierzchni znajduje się na... 113 miejscu wśród gmin francuskich, daleko w tyle za największą gminą Arles u ujścia Rodanu (759 km2). Pieszy turysta może przejść od północnej granicy Paryża (Porte de la Chapelle) do granicy południowej (Porte d’Orléans) w ciągu 2 godzin i 15 minut. Dystans ten wynosi niespełna 9 km. W samym mieście w 2005 r. mieszkało niewiele ponad 2 miliony osób i liczba ta od kilku lat maleje. Natomiast rośnie liczba mieszkańców „wielkiego Paryża”, która obecnie wynosi znacznie ponad 6 milionów osób. W związanym z Paryżem komunikacyjnie i gospodarczo regionie Île-de-France mieszka 11 milionów osób, nazywanych Franciliens. Najwięcej Paryżan (ponad 225 tysięcy) mieszka w 15 arrondissement, na południe od Wieży Eiffla. Najmniej (prawie 17 tysięcy) - w pełnej urzędów, sklepów, muzeów i zabytków dzielnicy Luwru - czyli 1 arrondissement. Gęstość zaludnienia w Paryżu jest jedną z największych w świecie i wynosi przeszło 20 tys. osób na km2.

Hotel Ritz na Pl. VendomeW 2005 r. w paryskich hotelach gościło 15 i pół miliona turystów, którzy spędzili w stolicy prawie 34 miliony nocy. 60 % z nich to cudzoziemcy - najwięcej z USA (1,6 mln), Wielkiej Brytanii, Włoch, Japonii i Niemiec. W grupie najliczniejszych bywalców Paryża są jeszcze Hiszpanie, Holendrzy, Chińczycy, Rosjanie i obywatele różnych krajów arabskich. Dominacja Amerykanów wśród turystów w ostatnich latach stała się tak wielka, że w licznych miejscach informacje w języku angielskim oznaczane są symbolem flagi Stanów Zjednoczonych, a nie, jak dawniej - brytyjskim Union Jackiem. Najwięcej turystów przyjeżdża, o dziwo - w październiku, w sezonie targów międzynarodowych i czerwcu, najmniej w lutym i sierpniu. Inaczej wygląda statystyka przyjazdów gości zagranicznych: ich tradycyjnie najwięcej jest w wakacje, w lipcu i sierpniu. Najwięcej pieniędzy wydają w Paryżu Japończycy (średnio 276 € dziennie) i Chińczycy (247 €), po nich w rankingu najbardziej rozrzutnych sytuują się Brytyjczycy (245), Amerykanie (209), Hiszpanie (205), Niemcy (197), Francuzi (191). Polaków oficjalne statystyki merostwa Paryża nie notują. Najwięcej pieniędzy turyści zostawiają w paryskich restauracjach – 5 i pół miliarda € rocznie, podczas gdy w hotelach niewiele ponad 3 mld €. Czyli w Paryżu najdroższe jest jedzenie...

Jest tu prawie 1500 hoteli posiadających homologację. Jest w nich 75 tysięcy pokoi i apartamentów, oferujących turystom ponad 150 tysięcy łóżek. Jest także przeszło 60 pensjonatów, 1 camping, 28 schronisk młodzieżowych i w czasie wakacji służące również turystom Międzynarodowe Miasteczko Akademickie. Zadziwiające, jak krótkie są przeciętne pobyty turystów w Paryżu: przybysze z zagranicy zatrzymują się w stolicy Francji przeciętnie 2,2 dnia, Francuzi - 1,7 dnia, i długość pobytu wciąż maleje...

Miasto podzielone jest na 20 okręgów (arrondissements), zarządzanych przez osobne merostwa. Całość stolicy administrowana jest przez Merostwo Paryża, na czele którego stoi mer, od 1977 r. wybierany przez Radę Miejską Paryża, liczącą 163 radnych, sprawujących swój mandat przez 6 lat. Pierwszym wybranym w ten sposób merem Paryża był Jacques Chirac, reprezentujący gaulistowską prawicę, który sprawował ten urząd przez 3 sześcioletnie kadencje, w latach 1986-88 będąc jednocześnie premierem rządu. Dawny mer Paryża to obecny (od 1995 r.) prezydent Francji. Od 2001 r. na czele władz municypalnych stoi socjalista, Bertrand Delanoë - pierwszy lewicowy „ojciec miasta” od czasów... Komuny Paryskiej. Notabene, urodzony w 1950 r. w... stolicy afrykańskiej Tunezji – Tunisie. Wybory wygrał niedługo potem, jak poinformował opinię publiczną o tym, że jest homoseksualistą.

W Paryżu są 5624 ulice. Najdłuższą z nich jest rue Vaugirard w dzielnicy Montparnasse, licząca przeszło 4 km, najkrótszą - sześciometrowa rue Degrés w dzielnicy Wielkich Bulwarów. Najszersza jest 140-metrowa avenue Foch w XVI arrondissement, najwęższa - 2,5 metrowa uliczka koło Sekwany w Dzielnicy Łacińskiej, która nosi wdzięczną nazwę rue du Chat Qui Pêche - ulica Kota, Który Łowi Ryby... Najwęższym domem Paryża jest kamienica przy ul. St. Severin pod numerem 22 – jej fasada składa się z 2 okien i ma niespełna 3 metry. Najwyższą budowlą Paryża jest Wieża Eiffla (ponad 320 m), najwyżej położonym punktem miasta jest szczyt Montmartru, sięgający 130 m ponad poziom Sekwany.

W Paryżu jest ponad 450 parków i ogrodów, 171 publicznie dostępnych kościołów, 150 teatrów, 141 muzeów, 122 sale estradowe, 85 kin, 70 dyskotek, 31 teatrzyków kawiarnianych i kabaretowych, 22 pomniki i 3 opery. Co noc oświetlonych jest 200 budynków.

56 % Paryżan pracuje zawodowo. W przedziale wiekowym 20-49 lat odsetek ten wynosi 78 %. Stolica jest tym samym najbardziej pracowitą częścią Francji. Ale na paryskich przedmieściach, zamieszkałych w znacznej części przez ludność kolorową, odsetek bezrobotnych przekracza 50 %. W obrębie miasta ponad 50 tys. osób jest trwale bezdomnych.

 Codziennie Paryż zużywa 217 milionów m3 wody bieżącej – ok. 300 litrów na jednego mieszkańca. Co roku służby oczyszczania miasta usuwają ponad milion ton odpadów – co 3 sekundy Paryż produkuje 100 kg śmieci.

Robinia z 1602 r., fot. Lidia DługołęckaW Paryżu rośnie 478 tys. drzew. Zajmuje się nimi specjalna miejska Służba Drzewna, dysponująca rocznym budżetem w wysokości 8 mln €. Najstarsze drzewo – robinia – rośnie na skwerze Viviani przed kościołem St. Julien le Pauvre, niedaleko katedry Notre Dame od 1602 r.

W Paryżu jest 14 linii metra, 54 linie autobusów dziennych i 34 linia autobusów nocnych oraz jedna kolej linowo-terenowa. Przez liczącą 35 km obwodnicę Paryża – Boulevard Périphérique – przejeżdża dziennie milion 200 tysięcy pojazdów. Na niektórych odcinkach jest to 10 tys. samochodów na godzinę. Średnia prędkość samochodów na ulicach Paryża wynosi niespełna 16 km na godzinę i z roku na rok się zmniejsza. Liczba używanych w Paryżu rowerów przekracza 40.000. Rowerzyści mają do dyspozycji 327 km dróg.

*

Jeśli sam Paryż jest symbolem różnych spraw dla różnych ludzi, to istnieje również wiele symboli samego Paryża. Od przeszło 100 lat najbardziej znanym z nich jest Wieża Eiffla. I co dziwne – fascynuje ona nadal Francuzów i wywołuje liczne dyskusje. Wieża powstała dla uświetnienia światowej wystawy, która odbywała się w Paryżu w 1889 r., a zarazem – dla uczczenia stulecia Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Każdy z elementów zaprojektowany był osobno i już w fabryce oznaczony specjalnym symbolem miejsca, do którego pasował. Głównym powodem, dla którego wybrano ażurowość konstrukcji była – z jednej strony – projektowana tymczasowość budowli, z drugiej – problem, by smukła wieża stawiała jak najmniejszy opór podmuchom wiatru. W momencie budowy Wieża Eiffla liczyła 300 metrów i była najwyższym budynkiem świata (prymat straciła w 1931 r., kiedy wybudowano w Nowym Jorku wieżowiec Empire State Building, 381 m). Inżynier Gustave Eiffel przekonywał rodaków do wieży argumentem, że oto Francja stanie się jedynym krajem na świecie, który będzie mógł zawiesić swoją flagę na 300-metrowym maszcie... Potem nadbudowano jeszcze 20-metrową iglicę, zawierającą urządzenia telewizyjne. Waga całej żelaznej konstrukcji wynosi 7.000 ton, ale przy doskonałym rozwiązaniu inżynieryjnym nacisk na podłoże jest niewiarygodnie mały – zaledwie 4 kg na 1 cm2 czyli tyle ile przeciętnie ważący człowiek siedzący na krześle. Model wieży z żelaza, o 30 cm wysokości, skonstruowany dokładnie w skali, musiałby ważyć zaledwie 7 gramów. Budowało ją 300 robotników przez 2 lata. Przy silnych wiatrach wierzchołek odchyla się do 7 cm. Przy wysokich temperaturach wieża powiększa się maksymalnie o 18 cm. Co 7 lat konstrukcja jest odmalowywana. Farba, którą do tego się zużywa waży 60 ton. Wieżę oświetla 20.000 lamp, zużywających 120 kilowatów energii, kosztem czterech i pół mln € rocznie.

Widok z Wieży Eiffla na Pallais ChaillotW 2005 r. zwiedziło ją sześć i pół miliona osób.

Budowa wieży, najpierw podziwiana dla swej perfekcji technicznej, wkrótce zaczęła wywoływać protesty, zwłaszcza gdy okazało się, że nie będzie to tylko czasowy eksponat na światową wystawę. Szczególnie głośno krytykowali wieżę artyści i intelektualiści: protest, domagający się likwidacji wieży, podpisało 300 osób, m.in. pisarze Aleksander Dumas syn i Guy de Maupassant, kompozytor Charles Gounod, twórca Opery Paryskiej Charles Garnier. Jean Cocteau nazywał ją „siusiającą żyrafą”, a jeszcze do niedawna wśród Paryżan funkcjonowało nieco ironiczne i mało pieszczotliwe określenie „L’Échelle” – Drabina. W 1909 r. władze Paryża zadecydowały, że wieża nie zostanie rozebrana. Dziś jest to niewątpliwie najpopularniejszy zabytek Francji. Jest własnością miasta. Na milenijnego sylwestra w 1999 roku ozdobiono ją tysiącami światełek, a już dwa lata wcześniej na jej zachodnim frontonie zamontowano zegar odliczający dni i godziny do nadejścia roku 2000. 31 grudnia 1999 roku, późnym popołudniem zegar się zepsuł – co widziałem na własne oczy - i Nowy Rok rozpoczął się bez niego. A układ światełek na Wieży jest dziś prawnie chronionym patentem, co skutkuje tym, że bez zezwolenia nie można publikować jej nocnych zdjęć...

Wieża zawsze przyciągała dziwaków i desperatów. W 1909 r. hrabia Charles Lambert jako pierwszy obleciał ją dookoła samolotem. W 1911 r. paryski krawiec Reisfeldt uszył specjalną pelerynę, by sfrunąć jak ptak z wieży i oczywiście na oczach gapiów roztrzaskał się o bruk. Alpiniści urządzali zawody we wspinaniu się na kratownicę, ktoś zjechał ze schodów na rowerze, a przede wszystkim wieża przyciągała samobójców. Do tej pory odnotowano ich blisko 400.

*

Wielka Rewolucja Francuska to może najważniejszy symbol Paryża, symbol gdzie zło i dobro mieszają się w najwyższym stopniu i do dziś ta walka Ormuzda z Arymanem budzi spory. Pozostawiając ten spór na boku – może do dnia 14 lipca, kiedy warto by było do tego tematu powrócić – popatrzmy na jeden z symboli Rewolucji – gilotynę.

GilotynaNie wymyślono jej, wbrew powszechnej opinii we Francji, a zwłaszcza nie zrobił tego jej ojciec chrzestny. Urządzenie do humanitarnego zadawania śmierci przez obcinanie głowy wynaleziono we Włoszech, już w połowie XVIII w. stosowano w Anglii, a do Francji przeniósł je niejaki doktor Louis, stąd początkowo nazywano je louisette. Maszynę do ścinania głów wprowadzono do użycia w czasie Rewolucji Francuskiej decyzją Zgromadzenia Ustawodawczego na wniosek deputowanego doktora Josepha Ignace Guillotina, stąd przyjęła się na jej określenie nazwa gilotyna. 25 kwietnia 1792 użyto jej po raz pierwszy. Na drewnianym rusztowaniu za pomocą systemu bloków podnoszono na pewną wysokość żelazne ostrze. Podobno skośny kształt ostrza zaproponował osobiście król Ludwik XVI, twierdząc w rozmowie z konstruktorem, że będzie ono sprawniej działać niż poprzednie, półokrągłe. Cóż, miał okazję sprawdzić to osobiście... Głowę skazańca unieruchamiano w drewnianych dybach, a następnie zwalniano dźwignię. Ostrze spadało pod własnym ciężarem, kierowane przez prowadnice wprost na szyję, gładko odcinając głowę. W czasie Rewolucji wyroki śmierci wykonywano publicznie. Najwięcej osób ścięto na gilotynach na Place de la Concorde i Place de la Nation. Na gilotynie o mało nie zginął sam Guillotin, bowiem uwięziono go na polecenie Robespierre’a, jako podejrzanego o niedozwolone konszachty z innymi uczonymi, ale po ścięciu (na gilotynie oczywiście) Robespierre’a doktor został uwolniony.

Na Place de la Nation na gilotynie ścięto blisko 1400 osób, ustanawiając swoiste rekordy szybkości. Piękna Panna działała tu zaledwie dwa miesiące, po czym ją zdemontowano, bowiem zapełniony został całkowicie pobliski cmentarz w osadzie Picpus.

Cmentarz Picpus to jedna z najdziwniejszych i najmniej znanych nekropolii Paryża. Turyści bywają tu rzadko, a Polacy niemal wcale. W XVII w. był tu niewielki klasztor, którego grunty i zabudowania skonfiskowano w czasie Rewolucji, a władze Paryża urządziły tu cmentarz dla „wrogów ludu” zabijanych taśmowo na sąsiednim placu. Ofiary gilotyny chowano w dwóch rowach, które jednak szybko zostały zapełnione i cmentarz zamknięto. W 1803 r. cały teren dawnego klasztoru został wykupiony przez stowarzyszenie rodzin osób pomordowanych na placu de la Nation – z prawem do utworzenia tu prywatnego cmentarza. Tablice na ścianach wymieniają wśród ofiar Rewolucji wspaniałe nazwiska arystokracji francuskiej, ale są tu też księża, zakonnice, stajenny, żandarm, służący, bankier... Na tej pierwszej grupie ofiar, słynny Monsieur de Paris, czyli mistrz gilotyny kat Henri Sanson pokazywał swoim uczniom, jak należy sprawnie i szybko pracować w służbie rewolucji: 54 osoby zostały przezeń stracone w ciągu 24 minut...

W kolejnej grupie znaleźli się rolnicy, służba, rzemieślnicy, kupcy, nauczyciele, księża... W Picpus pochowano ponad 1300 osób, w tym przeszło sześciuset przedstawicieli ludu, w imieniu którego działał rzekomo trybunał rewolucyjny. Potem chowano tu członków rodzin osób zgilotynowanych, a także tych, których właściciele cmentarza chcieli specjalnie uhonorować - m.in. spoczywa tu wielki żołnierz, przyjaciel Tadeusza Kościuszki generał Marie Joseph La Fayette. Poza tym są tu pochowani przedstawiciele arystokratycznych rodów francuskich Montmorency, Talleyrand, La Rochefoucauld, Montalembert, Polignac...

*

Dla mnie jednym z najwymowniejszych i najpiękniejszych symboli Paryża jest Dzielnica Łacińska, zwana tak nawet nie od mieszkających tu ongiś starożytnych Rzymian, lecz od międzynarodowego tłumu studentów, którzy od XII wieku skupiali się wokół najstarszych kolegiów naukowych, w tym najbardziej znanego wśród nich - Uniwersytetu Sorbony, gdzie porozumiewano się oczywiście po łacinie. Termy rzymskie z II wieku sąsiadują z najstarszą siedzibą Uniwersytetu Paryskiego i stanowią centrum dzielnicy, po której można wędrować całymi dniami i wciąż napotykać cKościół St.Etienne du Mont, fot. Renata Piżanowskaoraz to nowe zaułki starego Paryża. To tutaj właśnie nad różnobarwnym tłumem góruje niesłychanie jasny, piękny i... nieoczekiwanie niekształtny gotycki kościół Świętego Stefana na Wzgórzu, usytuowany w miejscu jednej z najstarszych świątyń Paryża – kościoła Świętej Genowefy. To patronka Paryża, która w 451 roku skutecznie modliła się o powstrzymanie najazdu Hunów i zrobił to rzymski wódz Aecjusz, a później zachęcała Paryżan do oporu przeciw oblegającym miasto Frankom. Ale wtedy już nie było Rzymian, Genowefa sprowadziła co prawda pomoc aż z Szampanii, lecz Frankowie mieli silniejsze bataliony... Czy nie wtedy powstało słynne powiedzenie, że Bóg działa przez Franków...? Genowefa doprowadziła jednak do ochrzczenia merowińskiego króla Chlodwiga i tak w pewien sposób odniosła zwycięstwo... A w kościele St. Etienne-du-Mont są dwie tablice, które po łacinie upamiętniają studentów z Polski:

Nagrobek Mikołaja Uhrowieckiego, Polaka zmarłego w Paryżu, wzniesiony przez towarzyszy i rodaków (...). Szlachetny był on rodem, spojrzyj na tarczę herbową, lecz umysł podnosił go nad wszelkie szlachectwa. Zapał do wiedzy na cudzoziemskie wywiódł go drogi, na nich zostawszy uczonym, zginął. Pięć całych lat podejmowały go u siebie Niemcy, potem na studiach dwa lata był na ziemi francuskiej. Tak nauczył się języków hebrajskiego, łacińskiego i greckiego i wszystkie inne wiedze były mu znanymi. Już by przynosił użytek Ojczyźnie radą i ręką, gdyby śmierć twarda nie przebodła drżącego boku. Teraz duszę jego ma obok siebie władca wzniosłego Olimpu, ciało zaś bez życia ziemia francuska. (..). Umarł licząc lat 20, roku chrześcijańskiego 1557, trzeciego marca.

 I drugi:

Wędrowcze, wstrzymaj krok. Szlachetny Jerzy Polemicki, rodu polskiego, w Prusach zrodzony, po ojcu i matce szlachcic, ojczyźnie zasłużony, w Lutecji Paryżanin w 24 roku życia umarł. Jemu ten napis żałobny i smutny brat kazał wznieść roku pańskiego 1578.

Tablice nagrobne polskich studentów umieszczone są w doborowym towarzystwie, bo zaraz obok znajdują się epitafia uczonego i pisarza Blaise Pascala oraz dramaturga Jeana Baptiste Racine’a. W sąsiedniej kaplicy są dwa obrazy wotywne, ofiarowane przez władze Paryża świętej Genowefie, którą Paryżanie czcili bardzo i bardzo wierzyli w jej wstawiennictwo we wszystkich, nawet przeciwstawnych sprawach. Pierwsze wotum z XVII w. przedstawia procesję z relikwiami świętej zorganizowaną dla sprowadzenia deszczu w czasie tragicznej suszy. Drugi obraz z XVIII w. aplikuje do Genowefy o zatrzymanie padających nieustannie deszczy...

MB Ostrobramska w Kościele Św. SewerynaA gdy mijając Panteon, w którym spoczywają m.in. innymi prochy Marii Skłodowskiej i Piotra Curie, nie zatrzymując się w pięknym Ogrodzie Luksemburskim (bo warto się tam jednak wybrać na wiosnę) przemkniemy fantastycznym Bulwarem St. Michel do wąskiej uliczki świętego Seweryna - zatrzyma nas z pewnością przepiękny kościół świętego Seweryna, wzniesiony w malowniczym stylu nazywanym gotykiem płomienistym. Nie powinniśmy w nim przegapić niezbyt pięknego, ale ważnego obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej, malowanego przez Walentego Wańkowicza. Jest to pamiątka faktu, że w jednej z kaplic za ołtarzem gromadzili się na modły mesjaniści Andrzeja Towiańskiego, a wśród nich – Adam Mickiewicz. Ich fundacji (z 1841) jest ten właśnie obraz.

O wieszczu Adamie, o jego biedach z Towiańskim i o tym, jak twórca idei mesjanizmu zdobywał serca i umysły paryskich Polonusów, jak walczyły z nim władze francuskie i jak siedział w więzieniu Conciergerie, skąd wyciągała go Celina Mickiewiczowa – można by mówić wiele. Ale jedno mistrzowi Andrzejowi trzeba przyznać – wokół jego osoby, na krótko co prawda, zjednoczyła się artystyczna Polonia, tak zazwyczaj skłócona. Wszyscy wiedzą o niechęci między Mickiewiczem a Słowackim. Co prawda Juliusz nie spychał Adama z piedestału i poprzestał na artystycznym rozstaniu dwóch mocarzy (pisząc w poemacie „Beniowski”: Bądź zdrów! - A tak się żegnają nie wrogi,/ Lecz dwa na końcach swych przeciwnych - Bogi) - niemniej jednak choć tak wiele ich powinno łączyć, to dzieliły ich sława i zdolności... Ale nie wszyscy umieli spierać się z klasą, choćby i sam Mickiewicz, który odmawiał Słowackiemu nawet odrobiny talentu, a za nim w tę dutkę dęli pisarze mniejszego formatu. Krytyk literacki i publicysta „Młodej Polski” Stanisław Ropelewski tak streszczał „Balladynę”: ...kiedy się (Grabiec) spać położył, Balladyna go zarżnęła i jest królową - Kostryn powiesił Pustelnika, potem wspólnym usiłowaniem sprowadzili śmierć Kostryna, potem (było) jeszcze parę zabójstw... Słowacki kilkakrotnie przygadał krytykowi w III pieśni „Beniowskiego” (Mówią, że „Młodą Polskę” pisze - baba/Ale ja widząc, jak kąsa i szczeka/Sądzę, że jezuita...), w wyniku czego Ropelewski wyzwał go na pojedynek. Miał się on odbyć w Ogrodach Luksemburskich 15 czerwca 1841 r., poeta pomaszerował do boju z czerwoną różą w ręku, ale adwersarz ostatecznie stchórzył, na pojedynek się nie stawił i krew się nie polała.

Mickiewiczowi najpiękniej się o ojczyźnie dumało na paryskim bruku, ale „Pan Tadeusz” przez polskich szyderców też nie został przyjęty najlepiej. Poeci chwalili, choć nie bez szczypty soli attyckiej. Słowacki, w liście do matki nie zaniedbał zauważyć, że heroina poematu, choć gęsi pasie, ma jakąś w sobie świeżość dawnych opisów. Krytyk Stefan Witwicki w „Wieczorach Pielgrzyma” zgłaszał inne pretensje: Nie mógłże to Mickiewicz zawołać: Polsko! Ojczyzno moja! (…) Tym sposobem biedna Polska nie wyjdzie nigdy z rozbiorów. Wspomniany Ropelewski nazywał Adamowe działo zwykłym powierzchownym romansem, a Cyprian Kamil Norwid, chyba jednak wierny kibic Słowackiego, ironizował w 1866 r. w liście do Józefa Ignacego Kraszewskiego: Zapewne, że ukochany Ojczysty Poemat Narodowy „Pan Tadeusz” to jest poemat narodowy, w którym jedyną figurą serio jest Żyd... Zresztą: awanturniki, safanduły, facecjoniści, gawędziarze i kobiet narodowych dwie: 1. jedna - Telimena: metresa moskiewska, 2. druga - Zosia: pensjonarka.

Kościół St. Germain de Pres, fot. Renata PiżanowskaO artystycznych sporach i swarach jednak najlepiej jest dumać na Bulwarze Saint Germain, może nawet w cieniu romańskiego kościoła Świętego Żermena z Łąk, gdzie pochowane jest serce polskiego króla Jana Kazimierza, który po śmierci swojej żony Marii Ludwiki Gonzagi i abdykacji z tronu wyjechał do Francji i tu przez Ludwika XIV został mianowany tytularnym opatem Saint-Germain de Prés. Francję polski monarcha znał doskonale, nie tylko dzięki żonie – Francuzce, którą zresztą odziedziczył po bracie, ale i dlatego, że w młodości był przez dwa lata... więźniem kardynała Richelieu, kiedy to jechał do Hiszpanii i omyłkowo zawinął do portu francuskiego, gdzie oczywiście został wzięty za szpiega wrogiego mocarstwa. Jako wdowiec sterany życiem i jako opat klasztoru nie zachowywał się co prawda specjalnie statecznie, ale jakby nikt tego od niego nie wymagał, i jego liczne romanse w późnym wieku i w zakonnej szacie nikogo w Paryżu nie dziwiły. A kiedy dokonał żywota w pobliskim pałacu opackim – ciało wywieziono do Polski, ale serce pozostało nad Sekwaną.

MP na Bulwarze St. Germain, fot. L.DługołęckaNa pobliskim placu Fürstenberg można siąść pod pomnikiem Diderota i z pożytkiem zamyślić się nad książką amerykańskiego Paryżanina Williama Whartona „Spóźnieni kochankowie”, w której jest najpiękniejszy literacki opis tak zwanej miłości francuskiej, albo pójść na pyszną kawę i kir do Café de Flore, gdzie bywał inny „Amerykanin w Paryżu" – Ernest Hemingway i gdzie powstawały smutne dzieła największego może filozofa powojennego Paryża – Jean-Paul Sartre’a, który kazał nam się zastanawiać nad smutkiem ludzkiej egzystencji, zazwyczaj zmuszającej nas do wybierania między złem a złem...

Ale owe wybory w Paryżu, mimo że trudne, mają jednak smak café crème, a tam, na Bulwarze Saint Germain wciąż brzmi w powietrzu dźwięk pięknej pieśni śpiewanej przez muzę egzystencjalistów, czarną syrenę nocy Juliette Greco, pieśni do słów Guy Béarta. Il n’y a plus d’apres...

 

Juiette GrecoWidzę, że to już czas

powrócić chociaż raz

minęło tyle lat

i tak się zmienił świat

I ty przyjedziesz tu

jak dawniej siądziesz znów

w kawiarni obok mnie

na Saint Germain-de-Prés.

Pomilczymy o tym, że

na Saint Germain-de-Prés

nikt nie spieszy się

nikt nie musi iść

zawsze będzie tylko dziś.

Kiedy znów spotkasz mnie

na Saint Germain-de-Prés -

zatrzymamy czas

zatrzymamy nas

zawsze będzie pierwszy raz.

Mówisz, że mnóstwo zmian

że Bulwar nie ten sam

że nawet kawy smak

już nie jest pyszny tak.

A jednak to wciąż ty

i nadal właśnie my

spotykać chcemy się

na Saint Germain de Prés

Pomilczymy o tym, że…

W kawiarni cichnie gwar

i noc już rzuca czar

i najpiękniejsze z miast

przykrywa kołdra gwiazd

Już minął wspólny dzień

pójdziemy poprzez cień

przez wieczność Bóg wie gdzie

na Saint Germain de Prés

Pomilczymy o tym, że...

(Słowa polskie - Maciej Pinkwart)

 

Bo Paryż, mimo zmian, będzie zawsze Paryżem – drugim domem dla wszystkich. I zgodnie ze swą dewizą, mimo, że targają nim fale i wiatry historii – płynie, nie tonąc.

 

Nowy Targ, 17 listopada 2006