TUTAJ Nowinki archiwalne, ładny oksymoron, co?

 

Nowinki

1-11-2006

 

Grób Paryskich na Pęksowym Brzyzku, fot. Renata Piżanowska

Niestety, ten dzień z roku na rok jest coraz bardziej znaczący. Już nie wystarczy się obejść dowcipem, że w oczach ludzi, których mijam w głównej alei cmentarnej widzę zdziwienie "popatrz, to on jeszcze po TEJ stronie?". Po TEJ stronie już coraz mniej znajomych i coraz więcej zniczy co roku płonie przy tych, co po TAMTEJ...

A tak właściwie, to co nas ciągnie 1 listopada na cmentarze? W miejscu, gdzie zapalamy świece, nie ma już nic... Jeśli jesteśmy wierzący, to mamy przeświadczenie, że dusza uleciała na Pola Elizejskie i tu, jeśli w ogóle coś pozostało, to jakieś strzępy materii, która za kilka - kilkanaście - kilkaset lat w proch się obróci, zresztą i tak w sumie jest nieważna, bo właśnie dignitas in anima mea, in anima, a nie in corpus... Jeśli o jesteśmy niewierzący, to przed grobem akurat myślimy tak samo. Nie o duszy, której to i tak by nie było, gdyby w ogóle była... Nie o ciele, z którym upora się materia ożywiona lub nie, chemia i erozja... Przed czym więc stawiamy znicz i kładziemy kwiaty? Przed grobem pobielanym? Przed tablicą z nazwiskiem i datami życia, co jak nawiasy obejmują chwilowe i przelotne wtrącenie się osobistej materii w materię wszechświata? Przed wspomnieniami, które przypływają do nas szczególnie w tym dniu?

Co wspominamy? Matkę? Babcię? Jaki jej wizerunek przypływa do nas, gdy stajemy przed grobem, w którym ktoś nam bliski w proch się obrócił ? Z twarzą umierającej starej kobiety czy młodej, pięknej dziewczyny? Uśmiechniętą czy surową? z którego wspomnienia? A może nie pamiętamy babci, tylko ruskie pierogi, które nam robiła?

Ech, dobra... Życie jeszcze trwa i trzeba się nim cieszyć. Wczoraj wieczorem skończyłem Paryż. Prawie dokładnie w pół roku od momentu, kiedy zacząłem go pisać. Nie mam pojęcia ile wyszło tego stron, bo jeszcze nie policzyłem. Naturalnie, nie oznacza to jeszcze całkiem końca pracy nad książką, ale pewno wrócę do niej dopiero przy korekcie autorskiej, co pewno nastąpi w przyszłym roku. Za to zaraz muszę siadać do monografii historycznej "Atmy", bo termin tego jest na styczeń.

Zaraz jednak to nie znaczy już, natychmiast. Wczoraj przyjechała Asia i zostanie z nami do soboty. A jutro podobno ma przyjechać Sergiusz z Wiktorem i Liwią. Taki przynajmniej SMS wysłał do Lidki. Ja, co prawda w czwartek i piątek normalnie pracuję, to znaczy mam i "Atmę" , i szkołę, a w sobotę jeszcze dodatkowo jest uroczysty, jubileuszowy koncert z okazji 90 urodzin doktora Galicy. Ale zawsze można mieć nadzieję, że przynajmniej wieczorami będzie można sobie porozmawiać.

W najbliższym czasie musze porobić porządki w swojej stronie, zadecydować co robić dalej ze stroną "Atmy", co do której już ponad pół roku Muzeum w Krakowie nie umie czy nie chce się wypowiedzieć, czy ją uznaje za oficjalną, czy nie. Na razie udaje, ze jej nie ma. No i pewno coś powinienem zrobić z ta stroną Paryskich, która założyłem i której też jak na razie nie miałem czasu poprowadzić dalej.