TUTAJ Nowinki archiwalne, ładny oksymoron, co?
29-10-2006
Zmiana czasu (na zimowy), zmiana pogody (na deszczową), zmiana muzyki towarzyszącej pisaniu (na klasyczno-symfoniczną). Jedno się nie zmienia. Czas, czy letni, czy zimowy, pędzi tak samo szybko - ba, wydaje się że z biegiem czasu, czas pędzi coraz szybciej. Ciekawy paradoks: ja z biegiem czasu chodzę coraz wolniej, o bieganiu zaś w ogóle nie ma mowy. W dodatku odnoszę wrażenie, że ta sama robota zajmuje mi coraz więcej czasu...
Te powtarzające się zmiany, i ogólnie - powtarzające się czynności - są widomymi oznakami upływu czasu i nadchodzą jedne po drugich coraz szybciej. Ich beznadziejna nieuchronność jest jak fatalistyczny miecz Damoklesa, wiszący nad głową tego, co w ogóle miewa chwile refleksji.
Zmiany długookresowe: nieistnienie osobowe - narodziny - istnienie poszczególne - śmierć - nieistnienie osobowe.
Średniookresowe: Kampania wyborcza - wybory - rozczarowanie wyborem - kampania wyborcza.
Cykliczne: Choinka - Sylwester - urodziny - zmiana pejzażu za oknem - zmiana opon na letnie - zmiana czasu - wakacje - koniec wakacji - zmiana czasu - Zaduszki - zmiana pejzażu za oknem - zmiana opon na zimowe - Choinka.
I te beznadziejnie powtarzalne czynności codzienne, które tkają nić naszego życia, póki Lachesis się nie zagapi i Atropos nie złapie za nożyczki: budzik o 7.00 - łazienka - ścielenie łóżka - rzut oka za okno - ubieranie się - poranna porcja lekarstw - niekiedy śniadanie - praca - powrót do domu - niekiedy obiad - robota - wieczorna porcja lekarstw - rozbieranie się - łazienka - ścielenie łóżka - próba lektury - gaszenie lampki o 1.30... Czasem w to ciasto wpadają jakieś rodzynki: oczekiwane lub nieoczekiwane spotkanie, ciastko z dziurką, zabawny bon mocik, wino ze szczepu sziraz, koncert dobrej muzyki, książka, od której nie sposób się oderwać, decyzja, której nie można odłożyć na potem, wyjazd w inne strony... Dobrze, jeśli traktowane są (i mogą być) jak miłe urozmaicenie. Gorzej - gdy interpretujemy je jak niechciane zakłócenie bezpiecznie odpracowywanego co dzień rytuału.
Niekończąca się przerażająco nudna i zadziwiająco porywająca zarazem opowieść dnia codziennego... Jak to pisał ten rosyjski samobójca w liście pożegnalnym? Nadojeło odiewat'sa i razdiewat'sa...A, naplewat' - w końcu, można się nie rozbierać i nie ubierać...