TUTAJ Nowinki archiwalne, ładny oksymoron, co?
21-03-2006. Pierwszy dzień wiosny! Na Podhalu, a zwłaszcza w Zakopanem rzeczywiście był wiosenny - słoneczny, z temperaturą kilka stopni powyżej zera, bezwietrzny, choć halny gdzieś tam czai się za górami. Po dość wyczerpującej "Gali" (TUTAJ szeroka informacja o imprezie) myślałem, że sobie odpocznę, ale gdzie tam! Oto jak wyglądały te dni: Po Gali bezpośrednio był u nas na kolacji Marek Minarczuk z Bratysławy, który przy okazji miał z Lidką lekcję na fortepianie. Wypiłem z nim jakieś piwo (znaczy ja wypiłem, on nie) i wtedy się okazało że Renatka ciężko przeziębiona, a Michał skręcił nogę w pracy i trzeba było z nim jechać do szpitala. Więc za dobrą Samarytankę robiła Lidka. W sobotę po południu i wieczór byli u nas Szmidtowie z Martą Galewską, która się na nas doktoryzuje i robiła ze mną wywiad. W niedzielę, 12 marca, pojechaliśmy do Gliwic, wstępując po drodze po Asię - teraz jest to rzeczywiście niewielka wyprawa, dzięki tej autostradzie. Spędziliśmy tam kilka godzin, ja przeważnie zajmując się komputerem Jurka. Potem odwieźliśmy Asię i wróciliśmy do domu. A we wtorek okazało się, ze Asia na zapalenie nerek, musi zażywać antybiotyki i leżeć w łóżku. Wiec w środę byłem w Krakowie znów, bo się umówiłem w Muzeum z wicedyrektorem, no i trzeba było wpaść do Asi, i zawieźć jej jedzonko. W Muzeum, po 7-miu miesiącach starań otrzymałem wreszcie liczącą dwa zdania pozytywną opinię do Ministerstwa, co to byłą potrzeba do stwierdzenia czy mam kwalifikacje na kustosza dyplomowanego. Okazało się, że Muzeum bardzo popiera mój wniosek w tej sprawie. Poza tym uzgodniliśmy, ze będę pisał książkę o historii Atmy i że mam organizować koncerty, na które zdaje się udało się załatwić kassę. A ja mam być czymś w rodzaju kierownika artystycznego. I już (przejściowo?) mnie z Atmy nie wyrzucają, przeciwnie, uważają za niezbędnego w tej instytucji. U Asi tylko chwilka i potem na Kopiec Kościuszki, do studia RMF Classic, gdzie z Magdą Wojewodą i Pawłem Pawlikiem uzgodniliśmy audycję świąteczną z Atmy - dwudniową - no i być może w przyszłości jakieś "Wieczory w Atmie" pod moim kierunkiem. W czwartek w miarę spokój, ale musiałem się przygotowywać do niedzieli. W piątek w "Atmie" musiałem zmontować projekt programu koncertów (ramowy) na cały rok wraz z kosztorysem, potem szkoła i wreszcie warsztaty z kilkunastoma (kilku nowych) uczestnikami w sali kominkowej MOK-u, potem zabrałem się do opracowywania materiałów z "Gali" na stronę szkolną. W czwartek. 16-go, miałem urodziny, mama impreza w najbliższym gronie, dziękuję wszystkim za życzenia i prezenty! W niedzielę świtkiem pojechałem do Murzasichla - Majerczykówki na warsztaty z dwiema grupami psychologów z Krakowa, zaproszony przez Witolda Ligęzę, który się powoływał na Krzysia Szmidta i dlatego pojechałem. Sympatycznie, ale bez historii, tyle że się może nauczyłem, jak to robić. Pieniądze niewielkie, ale jakieś doświadczenie też się liczy. W poniedziałek najpierw w "Atmie" przygotowanie konspektu książki (na 300 stron docelowo), potem szkoła i znów te opracowywanie fotek - jakie żmudne i męczące jest przygotowanie na stronę internetową materiału z ok. 900 zdjęć!. We wtorek - czyli dziś - rano w "Atmie" uzgodnienia z dyrekcją, długa rozmowa z Teresą Chylińską w sprawie wznowienia I tomu korespondencji Szymanowskiego, próba kontaktu z PWM, przekazanie konspektu książki do dyrekcji, potem szkoła - dzień wagarowicza, więc lekcji nie było, na radę pedagogiczną, która miała być poświęcona wybraniu delegatów do komisji konkursowej na dyrektora - nie poszedłem. Jeszcze kilka spraw domowych, kilka filmów do nagrania i przegrania, no i jeszcze sobie czytam książkę Luthera Blissetta "Q.Taniec śmierci". A więc - luzik. I wiosna.