TUTAJ Nowinki archiwalne, ładny oksymoron, co?
25-03-2005. Wielki Piątek zszedł nam na umiarkowanie intensywnych przygotowaniach przedświątecznych, raczej poświeciliśmy go na celebrowanie wizyty Marka Minarczuka, mojego przyjaciela z Ambasady Polskiej w Bratysławie, który w drodze do Szczyrbskiego Jeziora przyjechał do nas na postną przekąskę i został parę godzin, gwarząc z nami o tym i owym, a nawet - ucząc się u Lidki grać na fortepianie, do czego zapałał wielką ochotą.
Finiszuję z "Trzydziechą", ale nie jestem pewien, czy zdążę przed świętami, tak jak planowałem, bo wszystko mnie odrywa - przede wszystkim sprawy konkursu w Milanówku, do którego szykuję sporą grupkę moich i Justynki K. uczniów, a także - absolwentów naszej szkoły.
Po blisko ćwierć wieku nawiązałem zerwany kiedyś kontakt z moim najlepszym przyjacielem, Zbyszkiem Jachimskim, z czego bardzo się cieszę. Naturalnie, ćwierć wieku to przepaść, której zasypać się nie da, ale po prostu można ją przeskoczyć i pójść sobie dalej.
Korespondujemy sobie też sporadycznie z Magim Rzewuskim, który w dalekiej Angoli walczy z epidemią wirusa Marburghskiego - jakiejś nowej odmiany eboli. W Luandzie, gdzie mieszka i pracuje jeszcze tego nie ma, ale Magi jako ambasador musi się troszczyć o innych Polaków, których w Angoli jest około 40. A propos spraw zdrowotnych - rutynowe badania, które co jakiś czas każe mi robić moja pani doktor wykazują, że zdrowy jestem jak koń, wyniki analiz mam takie, że można mnie pokazywać na wystawie jako przykład normy, tylko jestem fatalnie przemęczony i jak sobie szybko nie odpocznę, to mnie czeka wieczny odpoczynek. Wiem, że każdego czeka...
Pojawiają się jakieś perspektywy na wydanie "Bajek tatrzańskich", pertraktujemy, ale jeszcze nie ma konkretów. Podobnie w kwestii współpracy z innymi wydawnictwami, no i nowym kanałem TV "Kultura". No i po świętach być może zadecydują się sprawy Podhalańskiej Wyższej.
Za oknem pełnia, temperatura nieco poniżej zera w nocy, w dzień plus 10 było. Asia dziś wieczór przyjeżdża do domu na święta, w niedzielę jedziemy do Gliwic.