Nad morzem, lipiec/sierpień 2004

Sopot

Hotel "Sopot" poprzednio nazywał się "Złoty Kłos" i należał do Związku Zawodowego Pracowników Rolnictwa. Umieszczone na dachu anteny chyba były przekaźnikami sieci komórkowych i jak się wydaje, zapewniają firmie stały dochód, a hotelowi - wygląd lądowego transatlantyku. Ulica Bitwy pod Płowcami jest równoległa do promenady nadmorskiej, ale dzieli ją od morza 200 metrów wertepów, niekiedy ozdobionych sąsiednimi hotelami i blokami. Pokój otrzymaliśmy o wysokim standardzie, niestety pegeerowską przeszłość widać było wyraźnie: porozbijane szyby na balkonie, zasieki z drutu kolczastego (obok kamer przemysłowych...), nie zamykające się drzwi do brudnej łazienki, pokoje sprzątane dopiero na wyraźne życzenie klienta... Ale wygodne (choć skrzypiące) łóżko, luksusowe, choć sfatygowane meble i reprodukcja Jacksona Pollocka na ścianie. Największą zaletą hotelu była cisza i spokój w nocy, dobrze zaopatrzony bar i smaczne śniadania.

Oficjalna strona internetowa Hotelu "Sopot" - TUTAJ.

 

Hotel "Sopot" - widok ogólny. Ciekawe, czy prezydent Sopotu autoryzował nadanie "Złotemu Kłosowi" tej nazwy?

 

Logo hotelu. Niestety efekt psuje łuszcząca się farba Wszystkie szyby balkonu były popękane, jakby przed nami mieszkali tu nudzący sie karatecy... Wejścia na balkon broniły zasieki z drutu kolczastego i kamera telewizji przemysłowej. Okna zamykane były na zamki i zasuwki, tylko klamki zostawały w rękach
Łuszcząca się farba w brodziku sprawiała wrażenie wiecznego brudu, ale ciepła woda była zawsze... Przerdzewiałe rury w toalecie i chwiejąca sie muszla zapewniały dodatkowe atrakcje. Za to klamka zamykała się z najwyższym trudem, a niekiedy odginala sie w ręku... Łoże było wielkie i czyste, obok efektowny stolik - szkło w betonie. Nocną lampkę pożyczyliśmy z recepcji, bo nie było...
  A na ścianie saloniku pysznił się Jackson Pollock...  

Powrót do tableau

Następne zdjęcie

Powrót do strony głównej