Tygodnik Podhalański, 18 grudnia 2008
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim
Maciej Pinkwart
Święto karpia
W ostatnich dniach w radiu chodzi sobie reklama takiej mniej więcej treści: święta to wypoczynek, choinka i prezenty. Ale czy jeszcze nie powinniśmy pamiętać o czymś więcej? Święto Bożego Narodzenia ma poetykę zupełnie inną: jest świętem religijnym i rodzinnym zarazem, i nie jest zupełnie istotną kwestią czy i jaką religię wyznajemy – Boże Narodzenie jest symbolem kulturowym całego świata i ma swoją dramaturgię, scenografię i niezbędne akcesoria, ukształtowane przez wieki tradycji. I ani choinka, ani szał kupowania prezentów, ani superkrasnale udające świętych Mikołajów do tej tradycji nie należą… W przeciwieństwie do błogosławiącego świat Dzieciątka, jego Rodziny, aniołów, pasterzy i wypasanych przez nich zwierząt. I małostkowe byłoby wydziwianie, jak to ci pasterze mogą pędzić zwierzęta na pastwisko w środku zimy…
Tradycją w naszej części świata jest obchodzenie Bożego Narodzenia w okolicach zimowego przesilenia, co jest próbą połączenia tradycji rzymskich Saturnaliów, słowiańskich Godów i święta chrześcijan. I właśnie zima na półkuli południowej, będącej ojczyzną chrześcijaństwa jest jednym z akcesoriów Świąt.
Tyle, że zima od kilku lat przychodzi dość chimerycznie. Ale przyjdzie na pewno. Dzwonił do mnie właśnie przyjaciel z Dolomitów - drogi w okolicach Cortiny d’Ampezzo są zasypane i goście poodwoływali przyjazdy na święta, z powodu nadmiaru tego zimowego szczęścia, którego nam tu tak brakuje…
Dojdzie i do nas! Będzie i zima, i pasterze, i Dzieciątko, i Rodzina – święta i zwyczajna, może nawet zastępcza. Ale niech to nie będzie święto karpia, choinki i prezentów, tylko Bożego Narodzenia. Święta naprawdę dzieją się wewnątrz nas, a nie w supermarketach, kościołach czy nawet w domach: cóż z tego, że obdarujemy się nawzajem prezentami, jeśli będziemy przeliczać ich wartość na pieniądze, po co zostawimy puste miejsce przy stole dla kogoś, kogo i tak nie wpuścimy, i co z tego, że zmusimy się do przełknięcia dzwonka karpia, który stanie nam ością w gardle… Lepiej może zróbmy sobie wolne w dalekosiężnych i ambitnych planach i po prostu pomyślmy o tym, że jeśli zmarznięte Dzieciątko, bez względu na to kiedy się naprawdę narodziło, stało się dla milionów Królem Królów, to i nam się może powiedzie. Niemożliwe stało się faktem, słowo ciałem i mieszka między nami. To budzi optymizm, choć może do skromności i co za tym idzie chwały pasterzy jeszcze nam sporo brakuje, choć mędrcy z nas nie najmądrzejsi i dlatego gwiazdy wciąż jeszcze nas prowadzą na manowce – to jednak warto czekać na pierwszą gwiazdkę z nadzieją, że będą następne…