Tygodnik Podhalański, 4 grudnia 2008

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim

Maciej Pinkwart

Góral z powyłamywanymi zębami

 

Cesarstwo rzymskie upadło, gdy barbarzyńcy wtargnęli w granice Imperium, a Rzymianie zaczęli się z nimi zaprzyjaźniać i przejmować ich obyczaje. Indianie najpierw podziwiali najeźdźców, potem się przed nimi bronili, wreszcie zaczęli im sprzedawać swoje ziemie i swoje tomahawki. A kiedy już sprzedali za psi grosz wyspę Manhattan, pozwolili się zamknąć w rezerwatach i teraz oglądają w telewizji, jak biali nieudolnie udają czerwonych.

Zawsze mnie zastanawia, czym to idzie, że ten, który nie wie jak coś robić - robi to i nawet mu przez myśl nie przejdzie, żeby zapytać tego, co wie. A ten co wie, patrzy jak tamten się wygłupia i ani mu nie przyjdzie do głowy, żeby go poprawić. Góral, przebrany za cepra, po cepersku mówiący i piszący to norma i niczyjej uwagi nie zwraca, zwłaszcza w naszej globalnej wiosce. Ale ceper, nieporadnie udający górala powinien zostać nauczony, gdzie i jakie robi błędy. No, chyba że z góralszczyzny robi kabaret, albo reklamę sakramenckego piwa.

Nauczenie się kilku podstawowych reguł gwary góralskiej nie powinno być trudne zwłaszcza w kraju, gdzie oscypek dojrzewa. Mamy w tej dziedzinie najlepszych w specjalistów: podhalańską uczelnią kieruje profesor Stanisław Hodorowicz, na codzień chemik, na rektorskich paradach zamiast delii i berła noszący dumnie cuchę i ciupagę, a w bibliotekach figurujący jako autor interesującego słownika gwary góralskiej, prorektorem jest dr Anna Mlekodaj, największa znawczyni pisarstwa ludowego Podhala, a lokalne gazety chlubią się gwarowymi felietonami Wandy Czuberbatowej.

I w tym to kraju, w Szaflarach, na frontonie dawnej fabryki nart, przekształconej w kompleks wiejskich marketów, klient jest zachęcany takim tekstem:

Pikne spsęty u nos momy

Za grosicki

Wom spsedomy!

Żeby nie było wątpliwości, jaki język ta poezja udaje - pod spodem widnieje wizerunek harnasia, z patyczkiem zakończonym toporkiem i reumatycznie wykręconą nogą, co zapewne ma udawać ucieszny taniec.

W Szaflarach każde dziecko wie, że po góralsku „ż” co prawda wymawia sie jak „z”,  ale "rz" przenigdy – chyba, że się sepleni lub ma wybite zęby. A tu duch Pyzdry i Kwicoła straszy w tym samym budynku, gdzie rezyduje „Zbójnik Roku 2008”, niezłomny strażnik dziewiczości zakopianki, obrońca góralskiego prawa do nieposiadania dobrej drogi, najmilszy z Podhalan - wójt Szaflar Stanisław Ślimak. Jak to się stało, że przegapił w swojej dziedzinie takiego Kwicoła?

Wystawiając na ciosy wrogów pierś nieprzejednanego Rejtana łatwo przegapić atakującego podstępnie od tyłu barbarzyńcę z powyłamywanymi zębami.