Tygodnik Podhalański, 6 listopada 2008

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim

Maciej Pinkwart

Modna śmierć

 

Im jestem starszy, tym bardziej irytują mnie żarty na temat śmierci. Dlatego też całkowicie i jednoznacznie odrzucam zabawę w duchy, kościotrupy, a nawet wydrążone dynie, czyli to co we współczesnej polszczyźnie nazywa się Halloween. Jedyne, co „w temacie” Halloween mogę zaakceptować, to długonoga Jamie Lee Curtis w filmach o tym tytule. Reszta to kicz i żałosna próba oswajania śmierci, która tak naprawdę wcale nie jest zabawna i nie powinna się kojarzyć z figlami. Może lepszym sposobem zżycia się ze śmiercią jest tradycja Meksykanów, Indian czy choćby Cyganów, którzy w Dzień Zmarłych spotykają się przy grobach na rodzinnych przyjęciach. Ale nic nie oswoi samego umierania, które – choć stanowi integralną część natury, tak samo jak rodzenie się – jest zasadniczo nieakceptowane. Można się z nim pogodzić, ale nie sposób go polubić. Śmierć to piękna idea, jak to mówiono u Mrożka w „Tangu”, ale trochę nieżyciowa…

W tym roku na Podhalu halny wiatr wziął na siebie część trudu sprzątania wokół grobów, ale jak to bywa z niechcianą pomocą – więcej nabałaganił niż oczyścił. W Nowym Targu na wielkim miejskim cmentarzu ucichł pomiędzy potężnymi grobowcami i pozwolił świecić zniczom i pysznić się wielkim kępom różnokolorowych chryzantem. W tym roku modne są znicze w kształcie sporych bombek choinkowych lub niewielkich katedr gotyckich, ze szkła wzmocnionego żelazem lub, w wersji lajtowej, z rzeźbionego plastiku. Pojawiły się także „wieczne” znicze na baterie, migające jak kierunkowskazy, czerwone lub zielone. Jeszcze nie zauważyłem nowoczesnego przeboju, jakim są ekrany LCD z chipami pamięci, wyświetlające długie serie zdjęć, ilustrujące życie i zainteresowania zmarłego, wmontowywane w nagrobki w miejscu dawnych fotografii na porcelanie. Z przyjemnością wyobraziłem sobie, jakie zdjęcia chciałbym widzieć na własnym chipie, gdybym mógł wtedy coś widzieć. Gadżet musi być dość drogi, ale podobnie jak wszystko inne zapewne niebawem stanieje, docierając do nas z Chin.

Tak jak chryzantemy, które w stanie dzikim rosną właściwie tylko w Chinach, Japonii, Korei i Mongolii. W naszych Pieninach, pod Trzema Koronami, występuje co prawda jedyna polska Chryzantema Zawadzkiego, ale na cmentarzach się nie pojawia… Jest zbyt rzadka i niepozorna, żeby mogła stać się modna.

Pochylamy się nad świeżym grobem tragicznie zmarłej koleżanki. Ani trochę wiatru. Trzy kolejno zapalone zapałki gasną w dziwny sposób, jakby ktoś bawił się z nami w kotka i myszkę. Wreszcie udaje się zapalić znicz. „Zawsze lubiła robić kawały” – mówimy, bo modna najbardziej jest nasza wiara w to, że gdy przejdziemy tam, na drugą stronę będziemy mogli wpływać na to, co dzieje się tutaj. Choćby zdmuchując zapałki, zapalane przez przyjaciół.